1 marca 1951 r. Mord członków zarządu WiN

Zaczęło się o godzinie 20. Kolejno prowadzono ich na miejsce kaźni, a później strzelano w tył głowy. Tak 1 marca 1951 roku zginęli "Żołnierze Wyklęci": Łukasz Ciepliński, Adam Lazarowicz, Mieczysław Kawalec, Józef Rzepka, Franciszek Błażej, Józef Batory i Karol Chmiel.

Siedmiu członków niepodległościowego i antykomunistycznego IV Zarządu Głównego Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość" wcześniej oskarżono m.in. o współpracę z Niemcami podczas okupacji i działania przeciw komunistycznej władzy. W pokazowym procesie, mającym niewiele wspólnego z cywilizowanym wymiarem sprawiedliwości, skazano ich na wielokrotne kary śmierci.

"Wyrok ten, przeto powinien stanowić przestrogę dla każdego, kto ośmieliłby się podnieść rękę na Władzę Ludową w Polsce i zdobycze mas pracujących" - grzmiał w uzasadnieniu wyroku pułkownik Józef Warecki, członek Najwyższego Sądu Wojskowego.

Reklama

Koszmar zmanipulowanego procesu, w którym wyroki faktycznie wydano jeszcze zanim rozpoczęło się pierwsze posiedzenie sądu, był kolejnym rozdziałem koszmaru Cieplińskiego, Lazarowicza, Kawalca, Rzepki, Błażeja, Batorego i Chmiela. Więzionych członków WiN ubecy poddawali bestialskim torturom. Przypomnijmy, że również katowany i zamordowany w 1948 roku rotmistrz Witold Pilecki, dobrowolny więzień KL Auschwitz, mówił że przy torturach ubeków: "Oświęcim to była igraszka".

Rzeczywiście, przekazane w grypsach relacje Cieplińskiego czy wspomnienia innych więźniów, są wstrząsające.

"Wydaje mi się czasem, że giną moje siły, nie mogę już patrzeć na to, co się dzieje, słuchać jęku mordowanych, na to królestwo szatana" - pisał Ciepliński do żony.

"Kochana Wisiu! Jeszcze żyję, chociaż są to prawdopodobnie ostatnie dni. Siedzę z oficerem gestapo. Oni otrzymują listy, a ja nie. A tak bardzo chciałbym otrzymać chociaż parę słów Twoją ręką napisanych (...) Ten ból składam u stóp Boga i Polski" - to kolejny fragment grypsu do żony napisany miesiąc przed egzekucją.

"W czasie śledztwa leżałem skatowany w kałuży własnej krwi. Mój stan psychiczny był w tych warunkach taki, że nie mogłem sobie zdawać sprawy z tego, co pisał oficer śledczy" - to już fragment zeznań prezesa WiN ujawniający, jak wyglądały ubeckie przesłuchania.

O tym, jak traktowano Cieplińskiego, opowiadał jeden ze współwięźniów.

"Wielokrotnie Łukasza Cieplińskiego na przesłuchania wynoszono na kocu, gdyż miał połamane kości rąk i nóg, a później przynoszono do celi nieprzytomnego" - wspominał losy prezesa WiN, który przecież dobrowolnie oddał się w ręce komunistów, gdy ci obiecali mu bezpieczeństwo.

Innych członków Zarządu Głównego Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość" również barbarzyńsko torturowano.

Lazarewiczowi wybito zęby, nogi Błażeja pokryte były niezagojonymi i ropiejącymi ranami, a Rzepkę ubecy doprowadzili do załamania nerwowego i obłędu.  

Koniec męczarni nadszedł 1 marca 1951 roku. Pomiędzy godziną 20. a 21. strzałem w tył głowy zamordowano Cieplińskiego, Lazarowicza, Kawalca, Rzepki, Błażeja, Batorego i Chmiela.   

Rankiem następnego dnia, umieszczone w trumnach zwłoki "Żołnierzy Wyklętych" wywieziono z terenu więzienia. Nie wydano ich jednak rodzinom. Miejsce ich pochówku jest do dziś nieznane.

AW

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: WiN | żołnierze wyklęci
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy