12 lutego 1982 r. Pilot Czesław Kudłek uprowadza samolot LOT

Planowany lot numer 747 z Warszawy do Wrocławia ostatecznie zakończył się na lotnisku Tempelhof w Berlinie Zachodnim.

12 lutego 1982 roku o godzinie 7.30 z warszawskiego Okęcia wystartował samolot Antonow-24. Na pokładzie było 25 pasażerów, w tym cała rodzina Czesława Kudłka oraz spadochroniarz Andrzej Baruk z żoną, który również chciał uciec z ludowej Polski.

Ze względu na wprowadzony kilka tygodni wcześniej stan wojenny, lot był ubezpieczany przez dwóch milicjantów uzbrojonych w kałasznikowy oraz dwóch esbeków. Nie zdeprymowało to jednak zdeterminowanego pilota.

O godzinie 8. informuje on drugiego pilota Andrzeja Śmielkiewicza o swoich planach lądowania w Berlinie Zachodnim. Ten ostatecznie wyraża zgodę, podobnie jak mechanik. Załoga wyraża jednak obawy, że samolot może zostać nawet zestrzelony.

Reklama

W tym czasie Kudłek przekazuje pasażerom, że w związku z wprowadzonym stanem wojennym na wrocławskim lotnisku mają miejsce ćwiczenia militarne, a lądowanie jest niemożliwe. Z tego powodu samolot musi skierować się na lotnisko w Szczecinie.

Zmiana kursu został wtedy zauważona przez wieże kontrolną w Warszawie. Kudłek miał już przygotowane wytłumaczenie. Poinformował centralę, że samolot został uprowadzony przez uzbrojonego porywacza, który zażądał lotu do Berlina. Po przekroczeniu granicy z Niemiecką Republiką Demokratyczną Kudłek przerywa rozmowę.

Następująca potem sekwencja wydarzeń wygląda jak wyjęta prosto z filmu. Pilotowany przez Kudłka Antonow-24 zostaje przechwycony przez dwa enerdowskie i jeden sowiecki myśliwce. Polak informuje pilotów samolotów Układu Warszawskiego i radiostację o zamiarze wylądowania na lotnisku Schoenefeld we wschodnim Berlinie. Schodzi nad płytę i wypuszcza podwozie, eskortujące go migi odlatują. W tym momencie Kudłek podrywa samolot i przelatuje do Berlina Zachodniego.

Na płycie Tempelhof Kudłek i Baruk wraz z rodzinami zostają zatrzymani przez amerykańskich żołnierzy i przekazani do ośrodka dla uchodźców. Reszta załogi, milicjanci, esbecy oraz zwykli pasażerowie, jeszcze tego samego dnia wracają do ludowej Polski.

Następnego dnia "porywacze" trafiają przed zachodnioniemiecki sąd, który wydając nakaz ich aresztowania, jednocześnie go zawiesza na czas nieokreślony. Oznacza to wolność dla Kudłka i Baruka oraz ich rodzin, które później przeprowadzają się do Stanów Zjednoczonych. Tymczasem peerelowski sąd wojskowy skazuje ich zaocznie na 15 lat więzienia.

Jakie były bezpośrednie motywy porwania samolotu? Głównym były problemy materialno-finansowe. Po tym, jak LOT wycofał się ze zobowiązań mieszkaniowych wobec pracowników, rodzina Kudłka była skazana na rozłąkę: on miał zostać w Warszawie, a żona z dwójką dzieci miała powrócić do rodzinnego Wrocławia. Z tego powodu pilot postanowił wyjechać z rodziną do Niemiec i kupił nawet bilety lotnicze. Pech, że na 13 grudnia 1981 roku.

Na koniec dodajmy, że w latach 1981-1982 w Polsce doszło do 15 porwań lub usiłowań porwań samolotów, co stanowiło odpowiednio 27 procent i 16 procent w skali światowej. Celem lotów desperatów chcących uciec z ludowej Polski było lotnisko Tempelhof w Berlinie Zachodnim. Właśnie z tego powodu skrót LOT złośliwie tłumaczono jako "Landing On Tempelhof" (tudzież po niemiecku "Landet Oft In Tempelhof").

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Polska Rzeczpospolita Ludowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy