12 maja 1943 r. Samobójstwo Szmula Zygielbojma

"Milczeć nie mogę i żyć nie mogę, gdy giną resztki ludu żydowskiego w Polsce" – napisał w liście pożegnalnym członek Rady Narodowej RP w Londynie Szmul Zygielbojm, który odebrał sobie życie w proteście przeciwko obojętności świata wobec Holokaustu.

Przed wojną działacz żydowskich związków oraz radny Warszawy i Łodzi, po wybuchu wojny organizator żydowskiego ruchu oporu, w 1940 roku ze względu na groźbę aresztowania przez Niemców Szmul Zygielbojm został zmuszony do opuszczenia okupowanej Polski na Zachód. Tam starał się zwrócić uwagę europejskiej i światowej opinii publicznej na ludobójstwa Żydów przez Niemców.

W 1942 roku został członkiem Rady Narodowej RP w Londynie (substytutu Sejmu na uchodźstwie), gdzie dalej prowadził działalność informacyjną na  temat Holokaustu. Wiadomości na temat tragicznej sytuacji Żydów w warszawskim getcie Zygielbojmowi przekazywał Leon Feiner z Rady Pomocy Żydom "Żegota". To właśnie dzięki jego pomocy emisariusz Polskiego Państwa Podziemnego Jan Karski zdołał przedostać się do getta i naocznie doświadczyć losu, jaki Niemcy zgotowali Żydom.

Reklama

W listopadzie 1942 roku Karski przekazał polskiemu rządowi w Londynie informacje na temat sytuacji w getcie. Następnie spotkał się z Zygielbojmem i przekazał mu apel przywódców żydowskiego ruchu oporu w getcie, którzy błagali o pomoc aliantów i sugerowali podjęcie głodówki przed siedzibą brytyjskiego rządu w Londynie.

Jak wspominał Karski, na informację o proteście głodowym zdenerwowany Zygielbojm zaczął biegać po pokoju i krzyczeć, że Anglicy nie pozwolą mu głodować na ulicy, a szybciej zamkną w szpitalu psychiatrycznym.

Wstrząsające relacje Karskiego i starania rządu na uchodźstwie, domagającego się pomocy dla mordowanych w Warszawie Żydów, przyniosły nikły skutek. Alianci wystosowali jedynie deklarację potępiającą masową zagładę ludności żydowskiej. Zygielbojm był załamany i żądał zdecydowanej reakcji. Ta jednak nie nadeszła.

Z Polski przyszły natomiast informacje: o tragicznej sytuacji powstańców w getcie (od początku skazany na niepowodzenie zryw wybuchł 19 maja 1943 roku i został bezlitośnie tłumiony przez Niemców) oraz o osobistej tragedii (w Warszawie zginęli żona polityka Mani Rozen-Zygielbojm oraz 16-letni syn Tuwii). 12 maja zdesperowany i załamany Zygielbojm popełnił samobójstwo trując się gazem. W ten sposób żydowski działacz polskiego rządu chciał zaprotestować przeciwko zobojętnieniu aliantów na los Żydów.

"Przez śmierć swą pragnę wyrazić najgłębszy protest przeciwko bezczynności, z jaką świat się przypatruje i pozwala lud żydowski wytępić. Wiem, jak mało znaczy życie ludzkie, szczególnie dzisiaj. Ale skoro nie potrafiłem tego dokonać za życia, może śmiercią swą przyczynię się do wyrwania z obojętności tych, którzy mogą i powinni działać, by teraz jeszcze, w ostatniej bodaj chwili, uratować od niechybnej zagłady tę garstkę Żydów polskich, jaka jeszcze żyje" - pisał w liście pożegnalnym skierowanym do Prezydenta RP Władysława Raczkiewicza i premiera Władysława Sikorskiego.

"Milczeć nie mogę i żyć nie mogę, gdy giną resztki ludu żydowskiego w Polsce, którego reprezentantem jestem" - tłumaczył decyzję o samobójstwie. Słowa te umieszczono na płycie przy kamieniu poświęconym pamięci Zygielbojma, znajdującym się przy ulicy Lewartowskiego w Warszawie. Pomnik stanowi część stołecznego "Traktu Pamięci Męczeństwa i Walki Żydów".

Na koniec zacytujmy fragment napisanej tuż przed śmiercią książki Zygielbojma "Stop Them Now. German Mass Murder of Jews in Poland" (“Powstrzymajcie ich natychmiast. Niemieckie masowe morderstwa Żydów w Polsce"), w której opisuje relacje panujące pomiędzy Polakami i Żydami w okupowanej Warszawie.

"W tym miejscu muszę wspomnieć, że ludność polska udziela wszelkiej możliwej pomocy i współczucia dla Żydów. Solidarność polskiej ludności ma dwa aspekty: po pierwsze jest to wspólne cierpienie, a po drugie wspólna walka przeciwko nieludzkiemu okupantowi . Walka z prześladowcami jest ciągła, wytrwała, w konspiracji i toczy się nawet w getcie, w warunkach tak strasznych i nieludzkich, że są one trudne do opisania lub do wyobrażenia. (...) Ludność żydowska I polska pozostaje w stałym kontakcie, wymieniając prasę, informacje i rozkazy. Mury getta nie oddzieliły w rzeczywistości ludność żydowską od Polaków. Polskie i żydowskie społeczeństwo wciąż walczy razem o wspólny cel, tak jak walczyło przez wiele lat w przeszłości" - pisał żydowski działacz polskiego rządu na uchodźstwie.

AW

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy