13 marca 1881 r. Zamach na cara Aleksandra II

Tego dnia jeden z najbardziej światłych i postępowych carów Rosji zginął z rąk Ignacego Hryniewieckiego. O zamachowcu pisano później jako o "pierwszym polskim terroryście", natomiast w czasach Związku Sowieckiego Hryniewieckiego uznano za bohatera.

Wczytując się w znakomitą biografię Aleksandra II pióra Edwarda Radzińskiego zatytułowaną "Aleksander II. Ostatni Wielki Car", można doliczyć się co najmniej sześciu nieudanych zamachów na "cesarza Wszechrusi i króla Polski". Siódmy, dokonany rękami pochodzącego spod Mohylewa polskiego szlachcica i jednocześnie członka rewolucyjnej Narodnej Woli Ignacego Hryniewieckiego, okazał się być śmiertelnie skuteczny.

Do zamachu doszło 13 marca 1881 roku na petersburskim Newskim Prospekcie, głównej reprezentacyjnej ulicy miasta, zaprojektowanej przez samego Piotra I Wielkiego. Jak co niedzielę, Aleksander II podróżował niezmiennie tą samą trasą nad Kanałem Jekatierińskim. Członkowie Narodnej Woli na miejsce planowanego uśmiercenia despoty wybrali wąską uliczkę, którą ograniczał wspomniany kanał i budynki z drugiej strony.

Reklama

Parę minut po godzinie 14. w stronę konwoju Aleksandra II - car podróżował w karecie eskortowanej przez sześciu konnych Kozaków oraz powóz z ochroną - poleciała szklana kula wypełniona nitrogliceryną. Kareta z carem zdołała jednak przejechać nad wybuchającym z wielkim hukiem ładunkiem, który zniszczył podwozie powozu oraz ranił Kozaka i przypadkowego przechodnia.

Wbrew prośbom i błaganiom członków ochrony, niezrażony zamachem, cały i zdrowy Aleksander II podszedł do obezwładnionego przez tłum zamachowca Mikołaja Ryskowa. Imperator Rosji pogroził niedoszłemu carobójcy palcem, a następnie kilkukrotnie powiedział: "Chwała Bogu, jestem cały". Słysząc słowa odchodzącego do powozu ochrony Aleksandra II, Ryskow krzyknął: "Nie za wcześnie dziękujecie Bogu?".        

W tym momencie przed Aleksandrem II pojawił się Hryniewiecki, który stojąc kilka metrów od cara rzucił bombę. "Wybuch był tak silny, że na latarni gazowej wszystkie szybki poznikały, a sam słup latarni był wygięty" - wspominał jeden ze świadków. Bomba dokonał spustoszenia w carskiej ochronie, zabijając dwóch żołnierzy na miejscu. Wielu przechodniów było rannych.

A car? Leżąc w kałuży krwi, z nogami złączonymi z podbrzuszem jedynie na skrawkach skóry, miał świadomość rychłego końca. Do cucących go ochroniarz wyszeptał jedynie: "Zimno mi. Nieście mnie do pałacu. Tam [chcę] umrzeć". Ostatnie życzenie cara zostało spełnione, choć w pobliżu miejsca zamachu znajdował się szpital. Aleksander II, nie odzyskawszy przytomności, zmarł w nocy w petersburskim Pałacu Zimowym.

Kilka godzin później ducha wyzionął również śmiertelnie ranny Hryniewiecki. Najprawdopodobniej umierał, nie mając świadomości, że udało mu się zabić cara.

Po zamachu przez carską Rosję przetoczyła się fala nagonki na Polaków, którzy rzekomo mieli sterować rosyjskimi rewolucjonistami. Na szczęście, zamach nie spowodował represji na ziemiach polskich.

Po bolszewickiej rewolucji i obaleniu caratu, Hryniewiecki stał się sowieckim bohaterem, a jego nazwiskiem nazwano jedną z ulic Leningradu, jak w ramach uczczenia Włodzimierza Lenina "przechrzczono" imperatorski Petersburg.

AW

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: zamachy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy