2 maja 1946 r. Pacyfikacja Wąwolnicy

Za "sympatyzowanie" z podziemiem antykomunistycznym, funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego spalili wieś Wąwolnica pod Puławami.

Jak można przeczytać w protokole z posiedzenia Komisji Administracji i Bezpieczeństwa Krajowej Rady Narodowej z dnia 24 maja 1946 roku, 2 maja około godziny 13. do Wąwolnicy przyjechało 25 funkcjonariuszy Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego z Puław. Ubecy mieli otrzymać donos, że miejscowości ukrywał się ścigany przez komunistów niepodległościowy oddział Mariana Bernaciaka "Orlika".

Widząc nadjeżdżających ubeków, mieszkańcy wsi rzucili się do ucieczki. Miało wówczas dojść do strzelaniny. Z kim? W raporcie o tym nie ma mowy. Wiadomo, że wówczas spalony został jeden dom, a powracających z lasu mieszkańców Wąwolnicy nie dopuszczono do gaszenia zabudowań. Następnie ubecy odjechali z miejscowości. nie był to jednak koniec dramatu mieszkańców Wąwolnicy.

Reklama

Po 15. do miasteczka przybył kolejny oddział ubeków, którzy "rozbiegłszy się po miasteczku palili zabudowania bądź przy pomocy pocisków zapalających, bądź też granatów, albo też używając do podpalenia zapałek. Pastwą płomieni padło 101 domów mieszkalnych (...) spaleniu żywcem uległy dwie osoby, a szereg innych odniosło ciężkie lub lżejsze oparzenia. Jedna osoba zmarła wskutek udaru serca".

"Spalenia osady dokonały władze Urzędu Bezpieczeństwa. Podpalano pociskami zapalającymi, oblewano benzyną. Zjechało 15 jednostek straży pożarnej, ale nie pozwolono na gaszenie pożaru i ratowanie dobytku" - wspominał już w latach 80. były proboszcz Wąwolnicy ksiądz Józef Gorajek.

Świadkiem barbarzyństwa komunistów był podróżujący po powojennej Polsce amerykański fotograf John Vachon, który uwiecznił pacyfikację Wąwolnicy (zdjęcie powyżej).

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy