20 października 1956 r. Nikita Chruszczow wylatuje z Warszawy

Przywództwo "bratniego" Związku Sowieckiego złożyło w Warszawie nagłą wizytę. Jej konsekwencje mogły być dla naszego kraju tragiczne.

Nikita Chruszczow z wielkim zaniepokojeniem obserwował rozwój sytuacji w Polsce w 1956 roku, gdzie panował coraz większy społeczny ferment. W Moskwie wydano nawet rozkaz, by stacjonujące w Legnicy i Bornym Sulinowie sowieckie oddziały pancerne wyruszyły w stronę Warszawy.

To jednak nie był koniec sowieckiej "inwazji".

19 października osobistą wizytę peerelowskim decydentom, zdaniem Kremla nie radzącym sobie z sytuacją w kraju, złożył sam Chruszczow. I sekretarz KC KPZR zabrał do Polski ścisłe kierownictwo Kremla: Wiaczesława Mołotowa, Łazara Kaganowicza, Anastasa Mikojona oraz licznych dowódców, w tym naczelnego wodza sił Układu Warszawskiego Iwana Koniewa.

Reklama

Wściekłego Chruszczowa, który na lotnisku nawet nie chciał przywitać się z polską delegacją, a jedynie nerwowo groził pięścią, próbowali udobruchać Władysław Gomułka, Edward Ochab i Józef Cyrankiewicz.

I sekretarz KC KPZR był wściekły m.in. z powodu braku zaproszenia sowieckiej delegacji na obrady plenum oraz propozycję składu Biura Politycznego bez wskazanych przez Kreml członków.

"Powiedzieli, że myśmy im właściwie w twarz napluli, bo nie zgodziliśmy się przyjąć delegacji przed plenum. (...) Oświadczyłem, że my nie mamy takich tendencji, że nie chcemy zrywać przyjaźni ze Związkiem Radzieckim" - wspominał Gomułka.

Jak twierdził towarzysz "Wiesław", Chruszczow miał grozić polskiej ekipie słowami: "Ten numer wam się nie uda, jesteśmy gotowi do aktywnej interwencji".

Jak relacjonował uczestniczący w gorących rozmowach Stefan Jędrychowski, Gomułka tak zapamiętale przekonywał Chruszczowa o szczerości przyjaźni polsko-sowieckiej, że w pewnym momencie nieświadomie przeszedł na język polski. Pomimo protestów i próśb przywódcy Związku Sowieckiego, żarliwy i zacięty Gomułka nie przeszedł z powrotem na rosyjski.

Chruszczow zwierzał się później, że ta scena zrobiła na nim ogromne wrażenie. Wciąż jednak groził interwencją wojsk sowieckich w Polsce.

Ostatecznie, po wielogodzinnych obradach w Belwederze, Chruszczow stwierdził, że Gomułka jest odpowiednią osobą do pokierowania partią. Rozmowy o odbudowaniu przyjaźni polsko-sowieckiej miano prowadzić w trakcie listopadowej wizyty towarzysza "Wiesława" w Moskwie.

Zanim Chruszczow z sowiecką świtą opuścił Warszawę rankiem 20 października, nakazał jeszcze wstrzymanie ruchu czerwonoarmistów w kierunku polskiej stolicy.

"Interwencja. My jej uniknęliśmy. Uniknęliśmy najgorszego (...). Nie potrafili uniknąć tego Węgrzy - wtedy, Czesi - później" - wspominał po latach Ochab.

(arwr)

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy