27 lutego 1938 r. Zabójstwo ks. Stanisława Streicha. „Wynoście się z kościoła , to za waszą wolność!

Na pierwszej stronie „Dziennik Poznański” zamieszcza, 1 marca 1938, artykuł z wielkim tytułem: „Nie notowana zbrodnia w Wielkopolsce. Duszpasterz pada od kul zbrodniarza podczas nabożeństwa”.

Na pierwszej stronie „Dziennik Poznański” zamieszcza, 1 marca 1938, artykuł z wielkim tytułem: „Nie notowana zbrodnia w Wielkopolsce. Duszpasterz pada od kul zbrodniarza podczas nabożeństwa”.



Kim był duszpasterz? Kim zbrodniarz? Co wydarzyło się w parafialnym kościele w Luboniu 27 lutego?

Duszpasterzem był ks. Stanisław Streich, pierwszy proboszcz, w parafii św. Jana Bosko, w wielkopolskiej wsi Luboń. Probostwo objął 1 października 1935 r.

W tym samym czasie do Lubonia przybył z Wołynia Wawrzyniec Nowak: skazany na rok więzienia za pobicie w Brodach starosty-piłsudczyka. Bezrobotny murarz, komunista, pochodził właśnie z Lubonia i tu - po ucieczce z więzienia - ukrywał się u znajomego. Działał aktywnie w przygotowaniach strajku murarzy i zorganizował wśród robotników ateistyczną organizację. Zwalczał ją proboszcz Streich i to zapewne doprowadziło do tragedii.

Reklama

Reporter z "Dziennika Poznańskiego" dokładnie opisał okoliczności zabójstwa: "W niedzielę o godz. 10.45 zamordowany został skrytobójczo w czasie odprawiania nabożeństwa dla dzieci szanowany i lubiany proboszcz parafii w Luboniu śp. ks. Stanisław Streich. Morderca, bezrobotny murarz 48letni Wawrzyniec Nowak z Lubonia-wieś oddał do swej ofiary trzy strzały, w chwili, gdy ks. proboszcz wchodził na ambonę. Ks. proboszcz Streich zginął na miejscu".

"(...) W kościele powstała nieopisana panika. Dzieci - świadkowie strasznej zbrodni - poczęły głośno krzyczeć, uciekając w stronę drzwi. Zaledwie kilku z nich zauważyło, że potworny zbrodniarz wszedł na ambonę i wywijając kapeluszem począł krzyczeć i wypędzać dzieci z kościoła. Wszystko to działo się w przeciągu kilku sekund". Z ambony Wawrzyniec Nowak krzyczał: "Niech żyje komunizm! Wynoście się z kościoła, to za waszą wolność!"

"(...) W międzyczasie przybiegł kościelny p. Franciszek Krawczyński. Nie przestraszył się uzbrojonego mordercy i rzucił się na niego. W czasie szamotania się z mordercą padły dalsze dwa strzały. Jedna z kul ugodziła Krawczyńskiego w skroń, druga natomiast przeszła na wylot przez lewe ramię. Ranny kościelny wypuścił na sekundę zbrodniarza z rąk. Wykorzystał to Nowak i usiłował uciec przez środkową nawę. Tam jednak dopadł go urzędnik kolejowy Mańczak oraz organista Szulc. Zbrodniarza rozbrojono. (...)"

Ledwo obroniono go przed samosądem i natychmiast przewieziono do Poznania. Proces trwał krótko - 21 marca 1938 r. sąd skazał Wawrzyńca Nowaka na karę śmierci. Prezydent RP Ignacy Mościcki nie skorzystał z prawa łaski.

AS

Więcej informacji na stronie parafii pw. św. Jana Bosko w Luboniu

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: II Rzeczpospolita
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy