5 czerwca 1981 r. Czesław Miłosz powrócił do Polski

Po 30 latach nieobecności w Polsce Czesław Miłosz przyleciał do Warszawy. W trakcie pobytu w kraju nieustannie inwigilowany był przez Służbę Bezpieczeństwa.

Przypomnijmy, że Czesław Miłosz w 1951 roku poprosił o azyl polityczny we Francji. Po kilku latach objął katedrę języków i literatur słowiańskich na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley, gdzie wykładał przez ponad 20 lat. Pracował naukowo również na Harvardzie.

W ludowej Polsce poeta został uznany za "zdrajcę", a reżimowy Związek Literatów Polskich potępił Miłosza. Jego książki drukowano w podziemiu, gdyż oficjalnie do 1980 roku istniał zapis cenzorki na twórczość artysty. Co więcej, istniał zakaz wymieniania Miłosza z nazwiska.  

Reklama

Przyznana 9 października 1980 roku nagroda Nobla dla Miłosza była bardzo niewygodna dla komunistów. "Fakt przyznania nagrody Nobla i ewentualny przyjazd do Polski Cz. Miłosza może zaktywizować elementy wrogie polityce kulturalnej [państwa], które będą podejmować próby zwiększenia swojego wpływu w środowisku i propagować wrogie treści polityczne" - brzmiała jedna z notatek Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa otrzymali zalecenie, by planowana wizyta noblisty w kraju "miała charakter wyłącznie literacki i wydawniczy".

Miłosz wylądował na warszawskim Okęciu 5 czerwca 1981 roku wieczorem. Poetę powitało kilkaset osób: na początku rodzina, a później "oficjalna delegacja" Ministerstwa Kultury i Sztuki oraz przedstawiciele NSZZ "Solidarności".

Przed budynkiem lotniska na Miłosza czekali między innymi członkowie Akademickiego Klubu "Włóczęgów", którzy odśpiewali poecie litewską przyśpiewkę "Kurdesz, kurdesz nad kurdeszami" oraz wręczyli czarny beret i "laskę włóczęgów". Noblista usłyszał również "Sto lat".

W trakcie pobytu w Polsce poeta odwiedził Lublin, gdzie otrzymał tytuł doktora honoris causa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i spotkał się z Lechem Wałęsą, Kraków, Gdańsk i Łomżę. Na spotkanie z noblistą w warszawskiej "Stodole" przyszło półtora tysiąca osób. Zaproszenia na czarnym rynku kosztowały nawet tysiąc złotych, gdy tymczasem średnia miesięczna pensja wynosiła 7,5 tysiąca złotych.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Czesław Miłosz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy