8 września 1944 r. Brygada Świętokrzyska rozbija bandę komunistów

Pod wsią Rząbiec żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych z Brygady Świętokrzyskiej pobili komunistyczną Armię Ludową oraz wspomagających ich sowieckich funkcjonariuszy wywiadu wojskowego.

Akcję Brygady Świętokrzyskiej z 8 września 1944 roku sprowokowało schwytanie żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych przez komunistyczną partyzantkę, dowodzoną przez Tadeusza Grochala ps. Tadek Biały i współpracujący z nią sowiecki wywiad pod Iwanem Karawajewem.

Niepodległościowi partyzanci byli brutalnie torturowani w czasie przesłuchań. Po wszystkim czekała ich egzekucja. Jednemu z eneszetowców udało się jednak zbiec i zaalarmować dowództwo Brygady Świętokrzyskiej.

Oddział Armii Ludowej oraz Sowieci zostali otoczeni pod wsią Rząbiec, a w czasie walki śmierć poniosło 34 z nich. Po pertraktacjach komuniści postanowili się poddać, choć części z nich udało się wyrwać z okrążenia, w tym m.in. Grochalowi i Karawajewowi. Do niewoli wzięto w sumie 67 Sowietów oraz 40 Polaków.

Reklama

"Partyzant polski nie wie, co to okrucieństwo, w bój idzie jak do tańca, ale rozbrojonym jeden za drugim podał machorczaka, czasem częstuje jabłkiem" - tak bitwę pod wsią Rząbiec wspominał jeden z niepodległościowców.

Brygada Świętokrzyska zdobyła na Sowietach i polskich komunistach broń, aparat radiowy oraz dziennik z depeszami radiowymi nadawanymi z Moskwy. Można było w nich przeczytać, że żołnierze Armii Krajowej to "wrogi element faszystowski", członkowie Polskiej Partii Socjalistycznej to "nacjonaliści", wreszcie Bataliony Chłopskie to "niebezpieczna drobna burżuazja". Takimi właśnie komunikatami Kreml zarażał myśli podległym polskim komunistom.

W nocy doszło do buntu wśród sowieckich jeńców, którzy próbowali uciec.

"Zapłacili za to drogo. Już Polski nie opuszczą" - komentował żołnierz Brygady Świętokrzyskiej.

Następnego dnia na czterech Polakach z Armii Ludowej, którym udowodniono udział w grabieżach i gwałtach na polskiej ludności, wykonano wyroki śmierci. Reszta dobrowolnie wstąpiła w szeregi Brygady Świętokrzyskiej.

"Po zbadaniu jeńców okazuje się, że większość to równe chłopaki: ten uciekł z okopów, a tamten z Oświęcimia, ten wraca z pracy w Rzeszy. Spotkał oddział, dostał broń, czasem buty, to przystał. Później jeden z drugim coś zmiarkował, że za dużo Moskali. Teraz już wiedzą, o co chodzi i chcą do prawdziwego polskiego wojska" - wspominał eneszetowiec.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Brygada Świętokrzyska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy