43 pułk piechoty Strzelców Legionu Bajończyków

Kilka dni temu w na stronach "Interia Nowa Historia" przeczytałem artykuł o Legionie Bajończyków. Opowieść kończyła się w maju 1915 roku. To jednak nie był koniec historii związanej z tą formacją. Na bazie nielicznych Bajończyków oraz nowych rekrutów w 1919 roku we Francji sformowano polski 43 pułk piechoty, po pewnym czasie nazwany: Strzelców Legionu Bajończyków. W dwudziestoleciu międzywojennym oddziały tego pułku stacjonowały w Dubnie na Wołyniu i okolicznych miejscowościach. We wrześniu 1939 roku swój szlak bojowy 43 pułk piechoty Strzelców Legionu Bajończyków zakończył w obronie Warszawy, mając za zadanie obronę rubieży odcinka żoliborskiego.

Przez ponad 5 lat pomagałem spisywać wspomnienia synowi mjr Zygmunta Rylskiego, ostatniego dowódcy 43 pułku piechoty Strzelców Legionu Bajończyków. Owym synem był Leszek Rylski. Nawiasem mówiąc Pan Leszek (zakochany w futbolu) doszedł do wysokiej pozycji we władzach UEFA. Przez 12 lat (1956 - 1972, z przerwą) był członkiem Komisji Wykonawczej UEFA. Żaden inny Polak nie doszedł do tak wysokiego stanowiska we władzach międzynarodowego futbolu. Leszek Rylski zmarł kilka tygodni temu, miał 95 lat.

Wiosną 1939 roku 43 pułk piechoty Strzelców Legionu Bajończyków stacjonował w Dubnie w składzie dwóch batalionów 1 i 3 oraz dowództwo pułku. Drugi batalion stacjonował w miejscowości Brody. Dowódcą pułku był ppłk Franciszek Kubicki. W marcu 1939 roku Zygmunt Rylski, awansowany do stopnia majora, objął stanowisko dowódcy I Batalionu w 43 pułku piechoty Strzelców Legionu Bajończyków.

Reklama

W ramach sierpniowej mobilizacji pułk osiągną pełną gotowość bojową i zgodnie z planem w dniach 15 - 17 sierpnia został przetransportowany koleją do rejonu koncentracji w miejscowościach: Fordonek - Maksymilianów Kujawski - Solec Kujawski. Na podstawie rozkazu dowódcy 13 Dywizji Piechoty z dnia 18 sierpnia 1939 roku, następuje przemieszczenie pułku, początkowo koleją, a następnie marszem pieszym w rejon Tomaszowa Mazowieckiego. I Batalion dowodzony przez mjr Zygmunta Rylskiego bierze udział w walkach stoczonych w okolicach Tomaszowa Mazowieckiego, Lubochni, Bętkowa, Ujazdowa, Spały, a także Odżywół, Ossy i podwarszawskiej Falenicy. W wyniku walk pułk poniósł duże straty, z przedpola Warszawy pozostali żołnierze przebijali się do Warszawy, gdzie dotarli w dniach 19 - 20 września 1939 roku. Tutaj, po reorganizacji i uzupełnieniu stanu osobowego, rozkazem nr 383 dowódcy 13 Dywizji Piechoty, mjr Zygmunt Rylski objął stanowisko dowódcy 43 pułku piechoty Strzelców Legionu Bajończyków. Po kapitulacji Warszawy, za zgodą dowódcy piechoty dywizyjnej, nie poszedł do niewoli. W Warszawie włączył się do działalności konspiracyjnej w Służbie Zwycięstwu Polski, a następnie w Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej. Na przełomie 1939 i 1940 roku był organizatorem 7-osobowej grupy konspiracyjnej składającej się z byłych żołnierzy, podoficerów i oficerów 43 pułku piechoty Strzelców Legionu Bajończyków.

Zygmunt Rylski od 1940 do 1942 roku był Komendantem 4 Rejonu ZWZ Praga-Michałów, zaś od sierpnia 1942 do lutego 1944 roku był komendantem VI / XXVI Obwodu AK Warszawa Praga. W 1943 roku został awansowany do stopnia podpułkownika, rozkazem Dowódcy Armii Krajowej. W lutym 1944 roku Zygmunt Rylski został aresztowany przez Gestapo i osadzony w obozie koncentracyjnym Stutthof. Zmarł podczas morderczego "Marszu Śmierci" 5 marca 1945 roku.  

W historii 43 pułku piechoty chlubnie zapisał się też młodszy brat Pana Leszka - Zbigniew Rylski, wówczas 15-letni harcerz. W 1939 roku wyjeżdżając z Dubna ukrył pamiątki pułkowe przed sowieckimi grabieżcami, a jeden z płatów sztandaru schował pod ubraniem i przewiózł go w ten sposób do Warszawy. Kilka lat później Zbigniew Rylski walczył w szeregach legendarnego powstańczego Batalionu Parasol, a dziś aktywnie kultywuje pamięć o tym oddziale.

 

Oto jak dwa lata temu czyn swojego brata wspominał Leszek Rylski:

(...) Na kilka dni przed wkroczeniem do Dubna Armii Czerwonej w 1939 roku, koszary 43 pułku piechoty opuściły resztki kwatermistrzostwa i ochrony. Na terenie pozostały rodziny wojskowe z dziećmi i młodzieżą, wśród nich Zbyszek, mój 15-letni młodszy brat oraz jego rówieśnik Zbigniew Kubicki, syn dowódcy pułku. W dniach 14 - 15 września przejęli oni wszystkie dostępne klucze od pomieszczeń i bram na terenie koszar. Po wejściu do kancelarii głównej zobaczyli dwa sztandary eksponowane w gablotach oraz pamiątkowe odznaki pułkowe, medale i ryngrafy. Dwa płaty sztandarów, kilka ryngrafów, medali i odznak zabrali do swoich mieszkań. Wtajemniczyli w tę sprawę swoich dwóch kolegów harcerzy, Tomka i Adama Kamińskich. Jeszcze w nocy tego samego dnia jeden sztandar, odznaki, medale i ryngrafy zabezpieczyli brezentowym poszyciem namiotowym i ceratą umieścili w skrzyni i zakopali na terenie ogródków działkowych.

W dniu 16 września po południu i późnym wieczorem, przestrzeń powietrzna nad miastem była patrolowana przez radzieckie samoloty zwiadowcze, a także bojowe myśliwce. W dniu 17 września, w godzinach rannych do Dubna wkroczyły jednostki bojowe Armii Czerwonej - piechota, artyleria, kawaleria konna, kolumna czołgów, jak również służba bezpieczeństwa NKWD, grupa administracji wojskowej i propagandy. Nastąpiła okupacja miasta.

W ciągu niespełna 2 tygodni od zajęcia Dubna rodziny wojskowe zamieszkałe na terenie koszar zostały w sposób brutalny wysiedlone z zajmowanych dotychczas mieszkań. Pozbawione zostały całego posiadanego dobytku. Pozwolono nam zabrać m.in. część odzieży, pościeli, bielizny, niektóre rzeczy codziennego użytku, dokumenty, fotografie i inne drobne przedmioty. Każda osoba mogła zabrać ze sobą tylko to, co mogło się zmieścić w jednym worku lub dużej podszewce. Po opuszczeniu koszar znaleźliśmy schronienie na pobliskiej koloni Surmicze. (...)

Dochodziły do nas coraz częściej informacje o przypadkach aresztowań przez NKWD obywateli polskich. Także te tzw. "szeptane", o przewidywanych w niedalekiej przyszłości wywózkach w głąb Związku Sowieckiego.

Zastanawialiśmy się, co dalej mamy robić - jak to wszystko się dla nas skończy. Ostatecznie postanowiliśmy, że najlepszym rozwiązaniem będzie opuszczenie Dubna. Podjęcie próby przedostania się przez linię demarkacyjną (granicę) do Generalnej Guberni znajdującej się w strefie okupacji niemieckiej. Było to o tyle uzasadnione, że właśnie po tamtej stronie Bugu mieliśmy rodzinę. W Warszawie mieszkała rodzina naszej mamy. (...)

Pod koniec listopada, po wielodniowej podróży, dotarliśmy do Warszawy. Wielkim zaskoczeniem i zdziwieniem, i jednoczenie radością, przywitała nas babcia Franciszka z córką Wandą i bratem mamy, Władysławem.

Następnego dnia przed południem spotkaliśmy się z naszym ojcem. To było niesamowite przeżycie i wielka radość. Byliśmy szczęśliwi, że znowu jesteśmy razem. (...) Długo trwało nasze spotkanie. Opowiadaniom nie było końca. Tymczasem mój młodszy brat Zbyszek sprawił ojcu wielka niespodziankę. Ujawnił swoją tajemnicę, że od wyjazdu z Dubna miał cały czas ze sobą płat jednego ze sztandarów pułkowych, który przechował owijając się nim pod ubraniem. Z wielką powagą złożony płat wręczył ojcu. Wszyscy byliśmy nie tylko zaskoczeni ale wyrażaliśmy podziw dla jego czynu - odwagi i utrzymania tego w tajemnicy. Ojciec w krótkich żołnierskich słowach wyraził mu podziękowanie za jego patriotyczną postawę, jako harcerzowi - członkowi rodziny wojskowej - synowi. (...)

Tomasz Szczerbicki


 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama