Franciszek Gajowniczek. Skazaniec, za którego o. Kolbe oddał życie

W 1941 r. w niemieckim obozie Auschwitz oddał za niego życie polski franciszkanin o. Maksymilian Kolbe. Dzięki temu poświęceniu Franciszek Gajowniczek przeżył wojnę. Zmarł 20 lat temu, 13 marca 1995 roku, mając 94 lata. Spoczął na cmentarzu przyklasztornym w Niepokalanowie.

Gajowniczek urodził się w 1901 r. we wsi Strachomin koło Mińska Mazowieckiego. Później mieszkał w Warszawie. Miał żonę i dwóch synów. Był zawodowym żołnierzem w stopniu sierżanta. Walczył w kampanii wrześniowej broniąc m.in. twierdzy Modlin, po upadku której 28 września 1939 r. dostał się do niewoli. W październiku zbiegł. Próbował przedostać się na Węgry, ale został zadenuncjowany do Gestapo przez Słowaczkę. Był więziony w Zakopanem oraz w Tarnowie, skąd 8 września 1940 r. Niemcy deportowali go do Auschwitz.

Gajowniczek więziony był w bloku, w którym Niemcy umieścili pod koniec maja 1941 r. także ojca Maksymiliana. Pracowali razem przy pracach ziemnych. Gajowniczek był świadkiem katowania Kolbego przez kapo, który dowiedział się, że jest on duchownym. Mimo szykan franciszkanin dodawał otuchy współwięźniom.

Reklama

29 lipca 1941 r. z obozu zbiegł Polak Zygmunt Pilawski. Kierownik obozu Karl Fritzsch podczas apelu wybrał 10 więźniów i skazał ich na śmierć głodową. Wśród nich był Gajowniczek, który rozpłakał się martwiąc o los rodziny.

Z szeregu wystąpił wówczas o. Kolbe. Podszedł do Fritzscha. Powiedział, że jest katolickim księdzem i poprosił, by mógł zająć miejsce współwięźnia, który ma rodzinę. Esesman był zaskoczony. Po chwili zgodził się. - W tej chwili trudno mi było uświadomić sobie ogrom wrażenia, jaki ogarnął mnie. Ja, skazaniec, mam żyć dalej, a ktoś chętnie i dobrowolnie ofiaruje swoje życie za mnie? Czy to sen czy rzeczywistość? - wspominał po latach Gajowniczek.

Były więzień Auschwitz Mirosław Firkowski w 2013 r. wspominał apel. - Na apelu Gajowniczek stał w drugim rzędzie. Jak go wybierali, to wystąpił Kolbe, który stał w przedostatnim szeregu, bo był wysoki. W momencie, gdy się to działo, nie zdawaliśmy sobie sprawy, że to będzie aż tak wielka ofiara. (...) Dopiero na bloku to przeżywaliśmy. To był wielki, heroiczny czyn - mówił Mirosław Firkowski.

Niemcy umieścili skazanych w bunkrze w podziemiach bloku 11. 14 sierpnia, po śmierci współtowarzyszy, Maksymilian Kolbe został uśmiercony zastrzykiem fenolu przez więźnia, niemieckiego kryminalistę przeniesionego z obozu Sachsenhausen, Hansa Bocka, który był starszym bloku w więźniarskim szpitalu obozowym.

Gajowniczek przebywał w Auschwitz do 25 października 1944 r. Niemcy deportowali go następnie do KL Sachsenhausen. Został wyzwolony przez Amerykanów podczas ewakuacji obozu w maju 1945 r. Jesienią dotarł do Rawy Mazowieckiej, gdzie zastał żonę. Ich synowie zginęli 17 stycznia 1945 r., podczas bombardowania miasta przy sowieckim natarciu. Po wojnie Gajowniczek z żoną zamieszkali w Brzegu nad Odrą. Po śmieci mężczyzna spoczął na cmentarzy przy założonym przez ojca Kolbego klasztorze w Niepokalanowie.

Rajmund Kolbe urodził się 8 października 1894 r. w Zduńskiej Woli. W 1910 r. wstąpił do zakonu franciszkanów, gdzie otrzymał imię Maksymilian. W 1927 r. założył pod Warszawą klasztor-wydawnictwo Niepokalanów. Stał się największym klasztorem katolickim na świecie. W chwili wybuchu II wojny światowej było tam 700 zakonników i kandydatów.

Ojciec Maksymilian został kanonizowany przez Jana Pawła II w 1982 roku.

Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 roku, aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości.

Egzekucje przez zagłodzenie budziły szczególną grozę wśród więźniów. Po ucieczce więźnia z bloku, w którym był więziony, Niemcy wybierali dziesięciu lub więcej więźniów i zamykali w podziemiach bloku 11. Nie otrzymywali pożywienia i wody. Po kilku, najdalej kilkunastu dniach umierali w straszliwych męczarniach. Historycy ustalili kilka dat takich "wybiórek".

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy