Kapitulacja Festung Breslau

6 maja 1945 r. podpisano kapitulację Festung Breslau. Trwające ponad dwa miesiące oblężenie było jedną z ostatnich bitew II wojny światowej. Niemcy czyniąc z miasta twierdzę skazali na gehennę kilkaset tysięcy mieszkańców ówczesnego Wrocławia.

O przekształceniu Wrocławia w twierdzę (niemiecki Breslau) Niemcy zdecydowali w sierpniu 1944 r., w związku ze zbliżaniem się Armii Czerwonej. W tym czasie w mieście przebywało blisko milion osób - oprócz mieszkańców była to ludność cywilna ewakuowana tu z zachodnich regionów Niemiec. Do ówczesnego Wrocławia były też przenoszone zakłady przemysłowe.

Na miesiąc przez rozpoczęciem oblężenia miasta przez wojska 1. Frontu Ukraińskiego, władze nazistowskie zarządziły pierwszą przymusową ewakuację ludności. Rozkaz do ewakuacji 20 stycznia 1945 r. wydał gauleiter Śląska Karl Hanke, wieloletni sekretarz w ministerstwie propagandy Josepha Goebbelsa.  

Reklama

"20 stycznia, po raz pierwszy od dłuższego czasu, rozgadały się uliczne głośniki, z których przed wojną transmitowano przemówienia Hitlera i propagandowe audycje partyjne. Teraz nadawano rozkazy wystraszonej ludności cywilnej :'Kobiety i dzieci mają natychmiast opuścić miasto i udać się pieszo w kierunku Opperau i Kanth' (...) Było oczywiste, że władza chce jak najszybciej pozbyć się z miasta możliwie największej liczby osób. Tak rozpoczęła się ewakuacja Breslau, opisywana później jako "marsz śmierci" - pisał szef redakcji fotograficznej "Suddeutsche Zeitung" Ulrich Frodien, który miał 14 lat, gdy rozpoczęło się oblężenie Wrocławia. 


Szacuje się, że do opuszczenia miasta zostało zmuszonych 700 tys. osób. Podczas ewakuacji, z zimna i przemęczania, życie straciło około 90 tys. ludności cywilnej. Ci, którzy przeżyli trafili m.in. do Drezna, gdzie w lutym 1945 r. rozpoczęły się naloty wojsk alianckich. - To była paranoja, że własne państwo urządziło swoim niemieckim obywatelom taką krwawą łaźnię i to w momencie, gdy kwestia przegrania wojny była już praktycznie rozstrzygnięta. Niepotrzebnie ginęli ludzi, przede wszystkim cywile - ocenił prof. Grzegorz Strauchold, kierownik Zakładu Historii Najnowszej Uniwersytetu Wrocławskiego.

Oblężenie Wrocławia przez wojska sowieckie rozpoczęło się 15 lutego 1945 roku. W pierwszych dniach bitwy żołnierze Armii Czerwonej zajęli kilka osiedli położonych na peryferiach miasta. 23 lutego Niemcy rozpoczęli wyburzanie budynków w centrum miasta (dzisiejszy pl. Grunwaldzki), aby zbudować tam lotnisko. W trakcie oblężenia do miast drogą lotnicza dostarczono ponad 1,6 tys. ton zaopatrzenia.

Obrona twierdzy była dobrze zorganizowana i opierała się na sprowadzonych droga lotniczą dwóch elitarnych pułkach SS. - To była prawdziwa elita elit, a prócz tego walczyli zdolni do walki mieszkańcy, którzy dobrze wiedzieli, co się z nimi stanie, gdy Rosjanie wejdą do miasta. Niemcy działali w sposób przemyślany, wypalali całe kwartały swego miasta, bo dzięki temu mogli się bronić w zrujnowanych domach jak w bunkrach - powiedział historyk.

Niemcy dysponowali nie tylko mostem powietrznym. Niemal do końca walk do miasta docierał gaz podziemnym rurociągiem z Wałbrzycha. Obrońcy mieli również dostęp do wody ze studni głębinowych, o czym nie wiedzieli nacierający Rosjanie.

Pod koniec marca w okolice Wrocławia dotarły oddziały 2. Armii Wojska Polskiego. Tuż potem Armia Czerwona rozpoczęła masowe bombardowania miasta. 12 kwietnia 1945 roku Hitler wydał rozkaz obrony Wrocławia do ostatniego żołnierza. W wyniku wyniszczających walk zniszczeniu uległy zwłaszcza południowe i zachodnie dzielnice.

W ocenie prof. Straucholda, decyzja o obronie twierdzy wynikała z "totalitarnego charakteru III Rzeszy i jej przywódców". - Hitler do końca był fanatykiem, a gauleiter Karl Hanke to typowy przykład fanatycznego zbrodniarza, który najpierw nie pozwalał cywilom opuszczać miasta, a potem zmuszał ich do ciężkiej pracy m.in. przy fortyfikowaniu twierdzy - dodał Strauchold, który przypomniał, że do ostatnich dni w twierdzy odbywały się egzekucje na domniemanych zdrajcach i tchórzach, którzy bali się podjąć walkę.

Rozmowy o zakończeniu walk rozpoczęły się 4 maja. Dwa dni później niemiecki generał Hermann Niehoff, po negocjacjach z dowódcą 6. Armii 1. Frontu Ukraińskiego gen. Władimirem Głuzdowskim podpisał kapitulację Festung Breslau.

Zdaniem  prof. Straucholda, wciąż trwają dyskusje na temat tego, czy pomysł tworzenia twierdz na linii Odry był słuszny. Na pewno jest zgoda, że ten system obrony się nie sprawdził. - W efekcie całkowicie zniszczono twierdze i miasta Breslau i Głogów. Podobnie stało się z Opolem, a to miały być elementy, które zatrzymają natarcie na Berlin od wschodnio-południowej strony. Pomysł nie był trafiony, ponieważ twierdzę można obejść, otoczyć - zaznaczył historyk. Jego zdaniem, dla skutecznej obrony potrzebne byłoby zajęcie większego obszaru, i wyprowadzenie z miasta wystarczającej siły zbrojnej, która byłaby w stanie zatrzymać front. Było to jednak - jego zdaniem - nieosiągalne.

Wicedyrektor Ośrodka Pamięć i Przyszłość we Wrocławiu dr Wojciech Kucharski podkreślił, że decyzja o utworzeniu i obronie twierdzy do końca była katastrofalna i odcisnęła piętno na dalszym życiu powojennego Wrocławia.

- Zburzona w kilkudziesięciu procentach historyczna tkanka miasta była odbudowywana przez polską ludność w sposób, jaki wówczas obowiązywał w doktrynie konserwatorów zabytków. Do lat 50. Wrocław był zapleczem pozyskiwania sprzętu, materiałów budowlanych dla innych odbudowywanych polskich miast. Natomiast zniszczone dobra kultury zostały utracone na zawsze - powiedział Kucharski.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy