"Koppe". Akcja Specjalna Batalionu „Parasol”

11 lipca 1944 r. żołnierze Batalionu „Parasol”, elitarnego oddziału Kedywu Armii Krajowej, przeprowadzili jedną z najbardziej śmiałych akcji zbrojnych przeciwko nazistowskiemu, niemieckiemu okupantowi. Jej celem był gen. Wilhelm Koppe, od listopada 1943 r. Wyższy Dowódca SS i Policji w Generalnym Gubernatorstwie (Höhere SS und Polizei Führer), pełniący jednocześnie funkcję sekretarza stanu do spraw bezpieczeństwa w tzw. rządzie GG.

Władze Polskiego Państwa Podziemnego wydały na niego wyrok śmierci. Początkowo wykonać go miał Kedyw Okręgu Krakowskiego AK. Niemieckiego dygnitarza, jednego z głównych organizatorów terroru wobec ludności polskiej, miał zastrzelić z karabinu snajperskiego oficer Kedywu AK, cichociemny Ryszard Nuszkiewicz "Powolny". Planowano wykorzystać wieżyczkę kamienicy na rogu ul. Bernardyńskiej, która była prawie na wysokości fragmentu dziedzińca wzgórza wawelskiego. Ze względu na możliwe represje wobec ludności cywilnej, a szczególnie wobec mieszkańców kamienicy, zrezygnowano z tego planu.

Reklama

Zimą i wiosną 1944 r. prowadzono rozpoznanie  Koppego i jego zwyczajów. Starano się możliwie dokładanie ustalić jego "rozkład dnia". Już w styczniu 1944 r., dzięki kontaktom z Polakami pracującymi na Wawelu, ustalono, że jeździ on szarozielonym mercedesem. W działaniach wywiadowczych, którymi kierował Józef Baster "Rak", uczestniczyła grupa dziewcząt z krakowskiej AK - "Ina", "Bobo", "Dzidzia", "Ada", "Tomek". 

24 marca 1944 r. został aresztowany komendant Okręgu Krakowskiego AK Józef Spychalski "Luty". Kwestia akcji na Koppego skomplikowała się. Rozważano m. in. jego porwanie  i "wymianę" za Spychalskiego.

Ostatecznie plany krakowskich struktur AK nie znalazły akceptacji w Komendzie Głównej i realizację zadania dowództwo Kedywu powierzyło oddziałowi z Warszawy - "Parasolowi". Ustalono, że akcję na Koppego przeprowadzą żołnierze z 1. kompanii (dawniej pierwszego plutonu), dowodzeni przez Stanisława Leopolda "Rafała". Zdecydowano, że wyrok zostanie wykonany w czasie przejazdu Koppego z Wawelu do budynku Akademii Górniczo-Hutniczej, gdzie mieścił się tzw. rząd Generalnego Gubernatorstwa.

Jako miejsce przeprowadzenia wybrano róg ul. Powiśle i placu Kossaka. Po akcji żołnierze mieli wycofać się samochodami w kierunku na północ od Krakowa w stronę Wolbromia i dalej Warszawy, korzystając z wsparcia lokalnych sił AK. Opracowania ostatecznego planu akcji dokonało dowództwo "Parasola" (dowódca Adam Borys "Pług", z-ca dowódcy Jerzy Zborowski "Jeremi", dowódca akcji "Rafał" i  jego zastępcy), a w działaniach wywiadowczych czynnie uczestniczył Aleksander Kunicki "Rayski".

Czerwiec 1944 r. minął na intensywnych przygotowaniach (przerzut broni i sprzętu z Warszawy, przyjazd samochodów i żołnierzy). Pierwsze dwie próby przeprowadzenia akcji podjęto 5 i 7 lipca. Niestety  Koppe wybrał inne trasy przejazdu.

Trzecia próba

Ciepły, letni poranek, 11 lipca, piąty rok okupacji, zbliża się godz. 8. 50.  Przed budynkiem przy ul. Powiśle 3 parkuje chevrolet 3/4 tony. W szoferce siedzi młody chłopak. Za rogiem, przed budynek numer 2 podjeżdża ciężarówka. Kierowca wysiada i coś naprawia przy silniku. Osobowy samochód parkuje przy placu Kossaka, w rejonie dzisiejszego postoju TAXI. W okolicy przystanku tramwajowego stoi inny młody mężczyzna. Kilkanaście metrów dalej, w restauracji (od lat 50. dobrze znanej jako bar "Lajkonik"), pod adresem Zwierzyniecka 34 , siedzą klienci. Do lokalu wchodzi chłopak, tak "na oko" 20-letni. Siada przy stoliku, odkłada pudło z instrumentem muzycznym.

Jeżeli ktoś uważnie obserwowałby okolice ul. Powiśle, pl. Kossaka i ul. Zwierzynieckiej zauważyłby, że w tym rejonie prawie jednocześnie zjawiło się jeszcze kilka innych osób. Wszyscy to młodzi mężczyźni, mimo zapowiadającego się ciepłego dnia ubrani w płaszcze. Ktoś spacerował, ktoś inny czytał gazetę.

Trochę dalej, w rejonie Wawelu od ul. Straszewskiego stoją dziewczęta. Najmłodsza z nich ma 15 lat. Godz 9.18, może 9.20. Od strony Wawelu, ulicą Powiśle nadjeżdża mercedes - duża, 12-cylindrowa limuzyna. W środku, oprócz kierowcy, siedzi kapitan Hoheisel i SS-Obergruppenführer Wilhelm Koppe - następca Friedricha Wilhelm Krügera na stanowisku Wyższego Dowódcy SS i Policji. 

Sygnał o wyjeździe Koppego z Wawelu dał "Rayski". Następnie "Ina" przekazała sygnał, że samochód wjeżdża w ul. Podzamcze. Kolejno na trasie stały "Ada", "Dzidzia", "Kama" i "Dewajtis", od której  sygnał otrzymał dowódca akcji "Rafał". Wszystko przebiegało zgodnie z planem.

Akcja

Cicha ulica nagle gwałtownie się ożywiła. "Zeus", siedzący w restauracji szybko sięgnął po leżące obok niego pudło na skrzypce. Gwałtownie je otwierając wyciągał... pistolet maszynowy "Błyskawica"! Założył 30-nabojowy magazynek. Wstał, rozkazują gościom i personelowi, aby ukryli się pod stołami. Nagle dostzregł, że z ulicy do lokalu chce wejść niemiecki oficer. Bez namysłu strzelił! Postać w mundurze upadła.

"Zeus" wybiegł na ulicę, zajmując stanowisko. Jego zadaniem była osłona akcji od strony ul. Zwierzynieckiej. Mężczyzna stojący na Pl. Kossaka, u wylotu Powiśla gwałtownym ruchem rozchylił poły płaszcza! Wyciągnął broń - pistolet maszynowy Sten. Podszedł do znajdującej się kilka kroków od niego cembrowiny. Kilku kręcących się lub stojących pozornie bez celu młodych chłopaków nagle spod ubrań dobyło broni. Ciężarówka stojąca koło restauracji ruszyła w stronę ul. Powiśle. Rozpoczęła się akcja "Koppe" - ostatnia akcja elitarnego oddziału Kedywu Komendy Głównej AK.

Ostrzał samochodu Koppego miała rozpocząć II grupa uderzeniowa, której dalszym, a zarazem pierwszoplanowym zadaniem była eliminacja wozu z obstawą. Strzały miały być sygnałem dla "Otwockiego", który ciężarówką z kamieniami miał zatarasować drogę Koppemu.

Jednakże tego dnia Koppe jechał bez obstawy. Zdezorientowało to II grupę. "Otwocki" nie usłyszawszy strzałów, nie zdawał sobie sprawy, że Koppe jest już tak blisko. Ruszył zbyt wolno i wóz Koppego zdołał wyminąć ciężarówkę. Nie udało się zatrzymać niemieckiego pojazdu.

Ostrzeliwanie wozu Koppego rozpoczął "Rafał", strzelał także "Mietek" i inni. Za niemieckim samochodem, ostro przyspieszającym, ruszył chevrolet 3/4 tony. Siedzący na skrzyni strzelali. Oficer jadący z Koppem został śmiertelnie ranny. Jednakże nie udało się dogonić ciężarówką mercedesa z 12-cylindrowym silnikiem. Wóz Koppego był już na wysokości mostu Dębnickiego. "Pikuś" zawrócił. Rozległ się gwizdek dowódcy zarządzający odwrót.

Uczestnicy akcji rozlokowali się w czterech samochodach, był tylko jeden lekko ranny. Nie wiedzieli, czy cel akcji został osiągnięty.

Wozy ruszyły z pl. Kossaka w ul. Retoryka i jechały dalej ulicami Garncarską, Dolnych Młynów, Batorego, Łobzowską, Szlak - w stronę ul. Łokietka. W rejonie wiaduktu kolejowego zabrano dwie osoby "dr. Maksa" i łączniczkę "Zetę".

Po wyjeździe z Krakowa samochody w kolumnie poruszały się w kierunku Ojcowa, Skały i dalej Wolbromia, przez tereny, na których ich przejazd zabezpieczali żołnierze Kedywu Obwodu Olkuskiego AK. Następnie kolumna wozów "Parasola" ruszyła w stronę Poręby Dzierżnej. Niedługo później nastąpił krótki postój.

Za wsią Kąty napotkano samochód z niemieckimi żandarmami. Doszło do strzelaniny, zginęło kilku Niemców. Ranny w brzuch został "Dietrich". Po chwili samochody "Parasola" ruszyły w stronę miejscowości Udórz, zatrzymując się na krótki czas.

W rejonie tej miejscowości doszło do kolejnego starcia z kilkudziesięcioma niemieckimi żołnierzami. W gwałtownej wymianie ognia byli ranni. W czasie odskoku zginął "Ali". Ranny "Orlik" najprawdopodobniej popełnił samobójstwo. Niemcy zabrali ze sobą rannych "Storcha", "Warskiego" i łączniczkę "Zetę". Trafili oni do więzienia Montelupich, gdzie 23 lub 24 lipca zostali zamordowani. W dniu 26 lipca 1944 r. ich ciała zostały przekazane jako NN do Zakładu Medycyny Sądowej.

Po przeprowadzeniu sekcji (obejmującej tylko oględziny zewnętrzne) zostały następnie bezimiennie pochowane. Na szczęście dla historyków protokoły sekcji zachowały się. Dowiadujemy się z nich, że Bogusław Niepokój "Storch" i Tadeusz Ulankiewicz "Warski" zostali zamordowani strzałami w potylicę. Ciała bohaterskich żołnierzy "Parasola" ekshumowano (aby ustalić ich losy w 1945 r. do Krakowa przyjechał "Parasolowiec" Wojciech Świątkowski) i spoczęły w Kwaterze Batalionu na warszawskich Powązkach.

Pojawia się pytanie, czy akcję na Koppego można było lepiej przygotować i przeprowadzić? Czy można było uniknąć krwawych strat w czasie odwrotu? Nie ma jasnych odpowiedzi na te pytania. Jedno jest jednakże oczywiste - bohaterstwo żołnierzy batalionu "Parasol". Nie byli zawodowymi żołnierzami, ale z młodzieńczą wiarą realizowali służbę Polsce.

Akcja "Koppe" nie powiodła się, zbrodniarz umknął w okresie wojny sprawiedliwości. W 1960 r., na terenie Republiki Federalnej Niemiec, poszukiwany przez władze PRL za zbrodnie wojenne Wilhelm Koppe został aresztowany. Ukrywał się posługując nazwiskiem Lohmann. Jednakże po dłuższym aresztowaniu, w 1962 r. został zwolniony. Ostatecznie w 1964 r. władze RFN wszczęły w jego sprawie postępowanie jednakże nigdy nie wytoczono mu procesu. Ślepa Temida? Zmarł w 1975 r.

Harcerskie bataliony "Parasol" i "Zośka" obecnie współtworzą dziedzictwo współczesnych polskich wojsk specjalnych. Tradycje "Parasola" kontynuuje Zespół Bojowy C Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca. Na rękawach ich mundurów widać charakterystyczne naszywki.

Marcin Kapusta, Oddział IPN w Krakowie

--------------------------------------------------------------------------

Autor serdecznie dziękuje Panu  dr. hab. Tomaszowi Konopce z Zakładu Medycyny Sądowej, a także Panu radnemu Krzysztofowi Jakubowskiemu.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: zamachy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy