35 lat temu Danuta Wałęsa odebrała w imieniu męża Pokojową Nagrodę Nobla

35 lat temu, 10 grudnia 1983 r., w Oslo Danuta Wałęsa wraz z synem Bogdanem odebrała przyznaną Lechowi Wałęsie Pokojową Nagrodę Nobla. "Pragniemy pokoju i dlatego nie chwytaliśmy i nie chwytamy za narzędzie siły fizycznej” – cytowała słowa przywódcy Solidarności jego żona.

"Nie miałem wątpliwości, że Nobel należy nam się za klasyczną i piękną walkę. W tamtym czasie Solidarność traciła siłę działania. Okręt Solidarności zatrzymywał się. Masę ludzi wyrzucono za granicę, wielu ludzi się załamało. Nagroda Nobla dmuchnęła wiatr w żagle tego okrętu. Nabraliśmy nowego impetu i siły. Poczuliśmy, że ktoś o nas pamięta, że było warto. Nie da się zmierzyć znaczenia tego Nobla. Bez niego nie wyobrażam sobie końcowego zwycięstwa" - tak w październikowej rozmowie z PAP Wałęsa oceniał znaczenie przyznanego mu pokojowego Nobla.

Reklama

O uhonorowaniu Wałęsy, w uznaniu jego działań na rzecz wolności i demokracji w Polsce, Komitet Noblowski poinformował 5 października 1983 r.

W uzasadnieniu decyzji napisano, że "starania (Wałęsy - PAP) o zapewnienie robotnikom prawa do zakładania własnych organizacji są ważnym wkładem do kampanii na rzecz uniwersalnych praw ludzkich". Podkreślono, że przywódca Solidarności kieruje się zasadą, aby rozwiązywać problemy, bez stosowania przemocy. "Komitet uznaje Wałęsę za wyraziciela tęsknoty za wolnością i pokojem (...). W czasach, w których odprężenie i pokojowe rozwiązywanie konfliktów są bardziej potrzebne, niż kiedykolwiek wcześniej, wysiłek Wałęsy jest zarówno natchnieniem, jak i przykładem" - tłumaczyli członkowie Komitetu Noblowskiego.

Władze PRL-u z zaniepokojeniem przyjęły wiadomość o nagrodzeniu Wałęsy; spodziewały się przyznania mu Nobla już rok wcześniej - wówczas przesłały sfabrykowane dokumenty m.in. do ambasady Norwegii w Warszawie, mające dowieść rzekomej współpracy przywódcy Solidarności z SB.

Informację o nagrodzie dla Wałęsy rzecznik prasowy rządu Jerzy Urban nazwał "kolejną reaganowską złośliwością" oraz "niewielkim epizodem w antypolskiej i antykomunistycznej krucjacie". 11 października władze przesłały do Norwegii oficjalny protest przeciwko decyzji Komitetu Noblowskiego.

Wałęsa nie zdecydował się na osobisty odbiór prestiżowej nagrody. Liczył się bowiem z możliwością, że nie zostanie wpuszczony z powrotem do kraju. Laur w Oslo miała odebrać jego żona Danuta w towarzystwie najstarszego syna, 13-letniego Bogdana.

"Było oczywiste, że władze dałyby Wałęsie paszport na wyjazd, jednak nikt by mu nie zagwarantował, że wróci do Polski. Po jego wyjeździe zapewne zebrałoby się Biuro Polityczne i śledziłoby każdą wypowiedź noblisty za granicą. Zastanawialiby się, czy wpuścić go z powrotem do kraju, czy nie. Ważyliby, co im się bardziej opłaca. Niewykluczone, że także Sowieci wywieraliby w tej sprawie presję na Jaruzelskiego" - mówił prof. Antoni Dudek.

W jego opinii, komuniści obawiali się dłuższego pobytu Wałęsy za granicą, ponieważ - tłumaczył historyk - "zablokowany na Zachodzie mógł okazać się jeszcze groźniejszy, byłby bowiem symbolem walki o wolność na emigracji".

Na pytanie o zasadność ówczesnych obaw Wałęsy o rodzinę Dudek odpowiedział: "Element szantażu mógł się pojawiać zawsze, choć nie sądzę, aby władze realnie zamierzały zrobić krzywdę komuś z rodziny Wałęsy. W 1983 r. groziło to gigantycznym rozgłosem, międzynarodową aferą".

W dniu wylotu żony i syna Wałęsy do Norwegii warszawskie Okęcie zostało niemal odcięte od świata. Dla uniknięcia demonstracji wstrzymano ruch samochodowy w okolicy lotniska, a na jego teren wpuszczano tylko pracowników i pasażerów po sprawdzeniu tożsamości. Taras widokowy zamknięto, motywując to nagłym remontem.

"Znane Wam są powody dla których nie mogłem przyjechać do Waszej stolicy, aby odebrać tę zaszczytną nagrodę. W tym uroczystym dniu moje miejsce będzie wśród tych, spomiędzy których wyszedłem i do których należę - wśród robotników Gdańska. Niechaj te słowa zaniosą Wam radość i niewygasłą nadzieję milionów moich braci, milionów ludzi pracy fizycznej i umysłowej, zrzeszonych w związku, którego nazwa wyraża jedna z najszlachetniejszych idei ludzkości. To oni wszyscy czują się dziś pospołu ze mną uczczeni tą nagrodą" - napisał Wałęsa w liście odczytanym przez jego żonę podczas uroczystości w stolicy Norwegii 10 grudnia 1983 r.

"Pragniemy pokoju i dlatego nie chwytaliśmy i nie chwytamy za narzędzie siły fizycznej, łakniemy sprawiedliwości i dlatego jesteśmy wytrwali w walce o nasze prawa, domagamy się wolności przekonań i dlatego niczyich sumień nie zniewalaliśmy i zniewalać nie chcemy" - cytowała słowa męża Danuta Wałęsa.

Nazajutrz, 11 grudnia, przemówienie w imieniu noblisty odczytał Bohdan Cywiński, b. zastępca Tadeusza Mazowieckiego na stanowisku redaktora naczelnego "Tygodnika Solidarność". W skierowanej do Komitetu Noblowskiego mowie Wałęsa podkreślił, że przyjmuje nagrodę z szacunkiem dla jej rangi i zarazem z poczuciem, że wyróżnia ona nie jego osobiście, lecz jest nagrodą dla Solidarności.

"Najłatwiej byłoby mi powiedzieć, że nie jestem godzien tego wyjątkowego wyróżnienia. Kiedy jednak wspominam chwile, gdy wieść o nagrodzie rozeszła się po moim kraju, te chwile wzruszenia i powszechnej radości ludzi czujących, że w nagrodzie tej moralnie i duchowo uczestniczą, to muszę powiedzieć, że traktuję tę nagrodę jako wyraz uznania, że ruch, któremu oddałem wszystkie swoje siły, dobrze służył ludzkiej wspólnocie" - napisał w przemówieniu odczytanym przez Cywińskiego Wałęsa.

Dodał także, że niczego innego tak nie pragnie, jak tego, by przyznanie tej nagrody służyć mogło pokojowi i sprawiedliwości, zarówno w Polsce, jak i na całym świecie. "Uważam, że wszystkie narody świata mają prawo do godnego życia. Wierzę, że prawa jednostek, rodzin i grup społecznych - wcześniej czy później - będą respektowane pod każdą szerokością. Poszanowanie praw człowieka i obywatela w Polsce, poszanowanie naszej tożsamości narodowej leży w interesie Europy. Bowiem w interesie Europy leży Polska spokojna, a polskie aspiracje do wolności zniweczyć się nie dadzą. Dialog w Polsce jest jedyną drogą budowy pokoju wewnętrznego i dlatego stanowi niezbędny element pokoju w Europie" - zaznaczył laureat Pokojowej Nagrody Nobla. Nagrodę w wysokości 1,5 miliona koron szwedzkich przekazał on następnie Episkopatowi Polski na fundusz rozwoju rolnictwa indywidualnego.

Pokojowa rewolucja zapoczątkowana w 1980 r. przez Lecha Wałęsę i Solidarność dała impuls do zmian politycznych i gospodarczych w całym regionie Europy Środkowej i Wschodniej - ostatecznie, w 1989 r., doprowadziła do upadku komunizmu w Polsce i wielu innych krajach bloku sowieckiego.

Lech Wałęsa, w latach 1990-1995 pierwszy prezydent III Rzeczypospolitej, pozostaje jedynym Polakiem wyróżnionym Pokojową Nagrodą Nobla.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy