Egzekucja Amona Götha - ludobójcy z KL Płaszów

13 września 1946 r. w godzinach wieczornych na terenie więzienia przy ul. Montelupich w Krakowie odbyła się egzekucja skazanego na śmierć byłego komendanta KL Płaszów SS-Hauptsturmführera Amona Götha. Wyrok został wydany przez sędziów Najwyższego Trybunału Narodowego w Krakowie (w skrócie NTN).

13 września 1946 r. w godzinach wieczornych na terenie więzienia przy ul. Montelupich w Krakowie odbyła się egzekucja skazanego na śmierć byłego komendanta KL Płaszów SS-Hauptsturmführera Amona Götha. Wyrok został wydany przez sędziów Najwyższego Trybunału Narodowego w Krakowie (w skrócie NTN).

W internecie można obejrzeć  film zatytułowany "Egzekucja Amona Götha. Kraków-Polska" pochodzący ze zbiorów Archiwum Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych w Warszawie. Podczas oglądania tej niespełna dwuminutowej relacji nasuwa się pytanie, czy rzeczywiście przedstawiono w niej ostatnie chwile oprawcy z Płaszowa? Nie wszystkie bowiem fakty na to wskazują.

"Literat" z Wiednia

Amon Göth urodził się 11 grudnia 1908 r. w Wiedniu, w mieszczańskiej, katolickiej rodzinie Amona Götha i Berty z d. Schwendt. Został ochrzczony w kościele rzymsko-katolickim i przez wiele lat był praktykującym katolikiem. Podczas bierzmowania przyjął imię Leopold, które później figurowało w jego aktach osobowych. Göth tłumaczył, że miało to związek z żołnierzami amerykańskimi, którzy w toku przesłuchań posługiwali się tą drugą formą, gdyż nie znali imienia Amon.

Reklama

W rodzinnym mieście ukończył szkołę ludową i uzyskał maturę w szkole realnej. W późniejszym okresie rozpoczął studia rolnicze, jednak przerwał je już po niespełna dwóch semestrach nauki, w 1928 r., ale jego pasja związana z hodowlą i pielęgnacją zwierząt przetrwała i była widoczna także w trakcie II wojny światowej. Jako komendant w KL Płaszów wydzielił sektor, w którym hodowano zwierzęta. Więźniowie zaś mogli go oglądać podczas przejażdżek konnych lub spacerów w towarzystwie tresowanych dogów.

Po zakończeniu edukacji uniwersyteckiej pracował w Wiedniu, w specjalistycznej firmie wydawniczej o nazwie Verlag für Militär und Fachliteratur, zajmującej się publikowaniem prac o tematyce militarnej i technicznej. Warto dodać, że najprawdopodobniej w związku z działalnością w wydawnictwie w akcie oskarżenia, wydanym przez prokuratorów NTN, figurował on jako "literat z zawodu".

Göth określał samego siebie jako wyznawcę religii chrześcijańskiej obrządku rzymsko-katolickiego, ale z dokumentacji jego procesu jasno wynika, że w 1938 r. wystąpił z Kościoła katolickiego, co miało związek z jego działalnością w partii nazistowskiej. Interesujące jest, że najprawdopodobniej w 1945 r. powrócił do Kościoła.

Taka postawa zdarzała się pośród nazistów u schyłku wojny lub tuż po jej zakończeniu, a klasycznym przykładem był Rudolf Höss - stracony w 1947 r. komendant KL Auschwitz-Birkenau. Amon Göth dwukrotnie wstępował w związek małżeński. Jego pierwszą żoną była Olga Janausche, z którą wziął ślub w 1934 r. Małżeństwo to trwało krótko i niecałe dwa lata później, w 1936 r., zakończyło się rozwodem. Drugi ślub wziął z Anną Geiger, aczkolwiek i ten związek jeszcze podczas wojny, w 1944 r., uległ rozwiązaniu. Z drugą żoną Amon Göth miał dwoje dzieci.

Najprawdopodobniej tuż po swoim przyjeździe do Krakowa, w lutym 1943 r., poznał ówczesną sekretarkę niemieckiego przedsiębiorcy Oskara Schindlera - Ruth Irene Kalder. Byli więźniowie KL Płaszów zeznający podczas postępowania sądowego przed NTN, a także w relacjach znajdujących się w archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie, wspominają, że w czasie sprawowania funkcji w obozie łączył go z tą kobietą płomienny romans. W listopadzie 1945 r. w bawarskiej miejscowości Bad Tölz, z ich nieformalnego związku przyszła na świat córka Monika.

Typowa droga nazisty?

Amon Göth w szeregi Nationalsozialistiche Deutsche Arbeiterpartei (NSDAP) wstąpił relatywnie wcześnie, bo już w 1930 r. W latach 1932-1933 r. był członkiem austriackiego SS (legitymacja o nr 43 672) i uzyskał stopień SS-Scharführera. W mowie obronnej, podczas głównej rozprawy na własnym procesie przed NTN, stwierdził, że od 1933 do 1938 r. nie działał w partii NSDAP, bo była ona zdelegalizowana w Austrii. Wydaje się, że była to jedynie tradycyjna taktyka obronna, podejmowana przez niemieckich zbrodniarzy z okresu II wojny światowej, by zminimalizować swoje zaangażowanie w funkcjonowanie nazistowskiego systemu władzy oraz umniejszyć udział w popełnianych zbrodniach.

Do działalności w NSDAP oficjalnie powrócił po dokonanym przez Adolfa Hitlera Anschlussie Austrii w 1938 r. Już po rozpoczęciu działań na frontach II wojny światowej, 5 marca 1940 r., powołano go do wojska. Jednym z pierwszych wykonywanych przez Götha zadań po wybuchu wojny była praca w Volksdeutsche Mittelstelle w Cieszynie, a kolejno w Katowicach. Zajmował się wówczas sprowadzaniem volksdeutschów z okupowanych krajów do Rzeszy, a także - co było jednym z celów tej instytucji - udzielaniem im pomocy.

W 1942 r. Amon Göth został przydzielony do wykonania "zadań specjalnych" przy rozbudowie tworzonych przez Niemców obozów. W związku z tym przeniesiono go do dystryktu lubelskiego w Generalnym Gubernatorstwie, gdzie służył w sztabie SS-Brigadeführera Odilo Globocnika. W trakcie pełnienia tej służby początkowo przyglądał się i szkolił, a z czasem uczestniczył w krwawych akcjach wymierzonych w Żydów.

Podejmowane tam działania były wstępem do tzw. Akcji Reinhardt, mającej na celu zagładę wszystkich europejskich Żydów. Decyzja o jej rozpoczęciu i przebiegu ostatecznie zapadła podczas konferencji w willi w Wannsee pod Berlinem w styczniu 1942 r., choć próby uśmiercania osób na masową skalę podejmowano już wcześniej na terenie KL Auschwitz-Birkenau i obozu zagłady Kulmhof (Chełmno n. Nerem).

Göth w dystrykcie lubelskim miał się wprawiać i zdobywać doświadczenie przy organizacji i nadzorze administracyjnym nad obozami pracy dla Żydów. Współpracował również m.in. przy rozbudowie miejsc masowej zagłady w Bełżcu czy Sobiborze. Wiele wskazuje na to, że decyzja o przeniesieniu Amona Götha z dystryktu lubelskiego do dystryktu krakowskiego była związana z konfliktem personalnym pomiędzy nim a SS-Sturmbannführerem Hermanem Höfle - szefem sztabu wspomnianego Odilo Globocnika. Göth wspomniał w zeznaniach, że "przyczyną nieporozumień między nimi były sprawy służbowe".

Bez wątpienia jednak przybył on do "stolicy GG" w opinii specjalisty od sprawnej rozbudowy i restrykcyjnego nadzoru nad miejscami masowego koncentrowania Żydów. Dowódca SS i policji w dystrykcie krakowskim - SS-Oberführer Julian Scherner, tuż po przybyciu do Krakowa, mianował go komendantem pozostającego ciągle w budowie obozu w Płaszowie. Pełnił tę służbę od 11 lutego 1943 r. do 13 września 1944 r. Po tym okresie został oskarżony o przywłaszczanie sobie żydowskiego mienia, a tym samym działanie na szkodę gospodarki III Rzeszy i odsunięty od sprawowanej funkcji. Na jego miejsce komendantem został SS-Obersturmführer Arnold Büscher.

Götha aresztowano podczas urlopu, gdy przebywał w rodzinnym Wiedniu. Nie został jednak pociągnięty do prawnej odpowiedzialności w czasie trwania II wojny światowej, bowiem udało mu się zbiec z niemieckiego więzienia, w którym był przetrzymywany. Już po zakończeniu wojny Amon Göth został rozpoznany, a następnie ponownie aresztowany, tym razem przez żołnierzy amerykańskich. Jako zbrodniarza wojennego, w maju 1946 r., wydano go w ręce władz Polski Ludowej, zaś do czasu rozprawy i ogłoszenia wyroku przebywał w więzieniu przy ul. Montelupich w Krakowie.

Akt oskarżenia

Przygotowaniem aktu oskarżenia przeciwko pozwanemu byłemu komendantowi KL Płaszów zajął się prokurator NTN dr Tadeusz Cyprian. W tym celu przesłuchiwał polskich i żydowskich świadków - ocalonych więźniów tej placówki. Następnie, po zebraniu odpowiedniej liczby zeznań potwierdzających złe warunki panujące w obozie, a także okrutne postępowanie Amona Götha z więźniami, prokurator sformułował w akcie pięć podstawowych zarzutów. Jednak przedstawiona przez niego hierarchia przewinień różniła się zasadniczo od oskarżeń, jakie kierowali przeciw byłemu komendantowi sami Niemcy we wrześniu 1944 r.

Podstawowe zarzuty skupiały się wokół czynów ze znamionami zbrodni przeciwko ludzkości, a dopiero na końcu uwzględniono nadużycia finansowe. Zarówno w akcie oskarżenia, jak też w orzeczonym wyroku, w warstwie leksykalnej posługiwano się terminem "ludobójstwo Polaków i Żydów".

Po pierwsze, oskarżono Götha o to, że w czasie sprawowania funkcji kierowniczych w Płaszowie przez swoją działalność spowodował śmierć 8 tys. więźniów. Prokurator, po rozmowie ze świadkami, wskazał także na okoliczności, w jakich dochodziło do morderstw. Drugi zarzut dotyczył czynnego udziału Götha w likwidacji getta krakowskiego 13 i 14 marca 1943 r. Prokurator Cyprian wyliczył popełnione wówczas przez niego zbrodnie, przytaczając m.in. zeznania świadków odnoszące się do zagłady chorych ze szpitali oraz dzieci z sierocińca w getcie. Trzeci zarzut odnosił się do udziału oskarżonego w akcji likwidacji getta tarnowskiego, przeprowadzonej na początku września 1943 r.

Amon Göth został także oskarżony o to, że w okresie od września 1943 r. do 3 lutego 1944 stopniowo likwidował obóz pracy przymusowej dla Polaków i Żydów w Szebniach k. Jasła. Jako ostatnią kwestię podano jego samowolne i niezgodnie z przeznaczeniem dysponowanie i przywłaszczanie sobie przydzielanej dla więźniów żywnością.

Bilet na rozprawę

Proces "kata z Płaszowa" trwał 10 dni, od 27 sierpnia do 5 września 1946 r. i przebiegał bardzo sprawnie oraz dynamicznie. Sędzia dr Alfred Eimer, który przewodniczył zespołowi sędziowskiemu NTN podczas toczącego się postępowania określił, że każda rozprawa ma przebiegać według ustalonego rytmu. Rozprawy odbyły się w następujących dniach: od 27 do 31 sierpnia oraz 2, 3 i 5 września 1946 r. Rozpoczynano je codziennie o godz. 9.00 rano i obradowano do 13.00 po południu, a następnie udawano się na przerwę obiadową. Do sali rozpraw wracano na godz. 15.00 i dalsze prace trwały do godz. 19.00.

Każdego dnia oskarżony był przywożony z aresztu na pół godziny przed rozpoczęciem rozprawy. W dokumentach procesowych zachowało się potwierdzenie o wyznaczeniu obrońców z urzędu. Byli to adwokaci dr Bruno Pokorny i dr Tadeusz Jakubowicz. Ponadto Amon Göth, także urzędowo, otrzymał do swojej dyspozycji dwóch tłumaczy języka niemieckiego: dr Kazimierza Bulasa i Mojżesza Blechera. Dopełnieniem wymogów formalnych, regulowanych przez kodeks postępowania karnego, było doręczenie pozwanemu przetłumaczonych dokumentów: aktu oskarżenia, wraz z pouczeniem prawnym, zaświadczeniem o przyznaniu mu obrońców z urzędu, a także powiadomieniem o terminie rozprawy.

Proces odbywał się w gmachu Sądu Okręgowego przy ul. Senackiej 1 w Krakowie. Prócz wspomnianego już sędziego Eimera, w skład kolegium sędziowskiego NTN weszli dr Mieczysław Dobromęski i dr Józef Zembaty. Z kolei ławnikami w trakcie procesu byli posłowie: Albin Jura, Marian Lityński, Pelagia Lewińska oraz Franciszek Żymała. Proces osławionego w Krakowie zbrodniarza wzbudził duże zainteresowanie mieszkańców miasta i okolic. Pisano na ten temat w lokalnej prasie, regularnie relacjonując o przebiegu rozpraw. By w niewielkiej sali sądu uniknąć nadmiernego tłoku, a także dokonać pewnej selekcji przebywających tam osób, wprowadzono specjalne karty - bilety umożliwiające wejście.

Ponadto przed gmachem przy ul. Senackiej ustawiono nagłośnienie, tym samym umożliwiając stojącym tam osobom przysłuchiwanie się zeznaniom świadków i wyjaśnieniom oskarżonego. Zobowiązano też grupę milicjantów by zwracali szczególną uwagę, czy wchodzący na salę nie posiadają ze sobą broni, bądź innych niebezpiecznych narzędzi. Co więcej, w uzasadnionych przypadkach mieli oni prawo do kontroli podejrzanych osób, włącznie z prawem rewizji osobistej. Zabezpieczeniem oskarżonego oraz przywożeniem go na rozprawy zajmowali się funkcjonariusze z WUBP w Krakowie.

Niewinny do końca

Pomimo że w trakcie procesu przytoczono obszerne i szczegółowe zeznania ponad czterdziestu świadków zbrodni i znęcania się nad więźniami, jakich dopuścił się Amon Göth w trakcie okupacji, on sam nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów.

W równie obszernej i kwiecistej mowie obronnej powiedział: "Nie przyznaję się do winy, że jako członek narodowo-socjalistycznej niemieckiej partii robotników [...] brałem udział w związku zbrodniczym, jakim była ta partia, która pod wodzą Adolfa Hitlera wytknęła sobie za cel w drodze gwałtu prowadzenie wojen napastniczych [...] zdobycie władzy nad światem [...]. Jeszcze raz zaznaczam, że wszystkim tym zarzutom przeczę zdecydowanie i stanowczo. Nie czuję się winny ich popełnienia. Zdaję sobie sprawę, iż znajduję się w sytuacji, którą oceniając rzecz jasno - należy uznać za przegraną. Dlatego też rozumiejąc mą sytuację przyznałbym się do zarzucanych mi czynów, gdybym je w rzeczywistości popełnił".

Ponadto stwierdził, że podległych mu więźniów Płaszowa traktował surowo, ale sprawiedliwie. Przyjmując tradycyjną dla nazistowskich zbrodniarzy linię obrony podkreślał, że sam był jedynie niewiele znaczącym elementem w hierarchii i nie on, a jego przełożeni podejmowali kluczowe decyzje, które w konsekwencji skutkowały tym o czym zeznawali świadkowie. On zaś jako żołnierz zmuszony był wykonywać polecenia, nawet te drastyczne, by przez niesubordynację samemu nie stanąć przed sądem wojskowym. W mowie obronnej odpierał zarzuty kierowane przeciw niemu przez byłych więźniów.

Co więcej, będąc obecnym podczas zeznań składanych przeciw niemu w budynku sądu i znając ich treść ze względu na symultaniczne tłumaczenie, także w obecności świadka mógł przedstawić swoją wersję wydarzeń. Göth każdego dnia zdawał się mieć niezachwianą pewność siebie oraz głęboko wierzyć w sens i zasadność wypowiadanych przez siebie słów, sądów i opinii. Ponadto należy podkreślić, że jego wiedza na temat topografii obozu, panujących tam warunków oraz relacji pomiędzy więźniami była ogromna, co dodawało mu pewności i śmiałości.

Tajemnicza egzekucja

5 września 1946 r. skład sędziowski NTN wydał wyrok w omawianym procesie. Amona Götha uznano za bezwzględnie winnego zarzucanych mu czynów. Za wymienione już w akcie oskarżenia zarzuty skazano go na karę śmierci, orzeczono także utratę "praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze oraz konfiskatę całego mienia". Ze względu na skalę popełnionych zbrodni byłemu komendantowi obozu w Płaszowie odmówiono prawa łaski. Wyrok przez powieszenie został wykonany wieczorem 13 września 1946 r. na terenie więzienia przy ul. Montelupich w Krakowie. Choć początkowo planowano egzekucję na godzinę 7.00 rano, ostatecznie odbyła się ona o godz. 18.00.

Podczas egzekucji obecnych było pięć osób, w tym więzienny kapelan. W jednej z relacji czytamy, że podczas wykonywania wyroku doszło do kilku ekscesów. Amon Göth miał pouczać kata jak odpowiednio przygotować linę, krzyknąć "Sieg Heil!", a nawet zapalić przy szubienicy ostatniego papierosa. Podobno też trzykrotnie podejmowano próbę powieszenia, nim ostatecznie doszło do zgonu oskarżonego. Protokół z wykonania egzekucji jest jednak bardzo lakoniczny. Stwierdzono w nim, że więźnia wyprowadzono z celi o godz. 18.00, zaś zgon nastąpił 40 minut później. Trudno zatem rozstrzygnąć, na ile wspomniane ekscesy miały miejsce, a na ile są one jedynie legendą.

Wzmiankowane na początku artykułu nagranie filmowe z pewnością nie stanowi zapisu wykonania kary śmierci Amona Götha. Porównując zachowane zdjęcia z jego procesu widać wyraźnie, że widoczna na filmie osoba w znaczący sposób odbiega wyglądem fizycznym od wizerunku byłego komendanta Płaszowa. Zasadniczo różni się także strój w jakim widywany na procesie i więziony był Göth. Ponadto w świetle protokołu z wykonania egzekucji wiadomo, że jej świadkami było pięć osób, podczas gdy na filmie jest ich znacznie więcej. A co najważniejsze, Amon Göth został powieszony 13 września 1946 r., zaś na analizowanym nagraniu wyraźnie widoczny jest śnieg. Z zapisów pogody w tamtym okresie nie wynika, że temperatura spadła poniżej zera, by było to możliwe. Najprawdopodobniej zatem, film został błędnie opisany i w rzeczywistości przedstawia pokazową egzekucję Ludwiga Fischera - gubernatora dystryktu warszawskiego, wykonaną 8 marca 1947 r.

Po śmierci Amona Götha spisano rzeczy, jakie po nim zostały w więzieniu: "depozyt wartościowy w kwocie RM [Reichsmarki - jednostka walutowa Rzeszy] 200, 1 worek, 1 buty filcowe, 1 koc, 1 spodnie podarte, 1 bluza stara, 1 torba szmaciana, 1 koszula, 2 kaleson, 1 czapka, drobiazgi szmat oraz plik zapisków, które czynił w czasie rozprawy sądowej i w więzieniu na 26 arkuszach". W teczce więźnia pozostały także niewysłane listy do ojca. Jednak dla ofiar i ich rodzin Amon Göth na zawsze pozostanie krwawym "katem z Płaszowa" i sadystą, który w trakcie wojny nadużywał pełnionych funkcji, a ich życie zamienił w koszmar.

Martyna Grądzka

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy