Kto kogo rozpracował w podziemiu. Solidarność Walcząca a SB

W tegorocznym 36 numerze „Do Rzeczy” ukazał się artykuł Piotra Woyciechowskiego zatytułowany „Kto kogo rozpracował”. Autor polemizując z książką Igora Janke „Twierdza” usiłował rozprawić się z zawartą tam tezą, że organizacja Solidarność Walcząca lepiej rozpracowała Służbę Bezpieczeństwa, niż bezpieka tę organizację. Tekst P. Woyciechowskiego oparty był na fragmentarycznych dokumentach, jego lektura przekonuje zaś, że autor nie zna realiów podziemia z lat 80. i popełnia liczne błędy.

Solidarność Walcząca była od połowy 1982 r. do upadku komuny drugą najważniejszą po NSZZ "Solidarność" podziemną strukturą i jej relacje ze Służbą Bezpieczeństwa stanowią fascynującą kartę w naszej najnowszej historii. Warto się więc jeszcze raz przyjrzeć, kto kogo faktycznie ograł w tej grze.

Za datę powstania Solidarności Walczącej przyjmuje się 12 czerwca 1982 r. Do powstania organizacji doszło na skutek rozłamu we wrocławskim Regionalnym Komitecie Wykonawczym. Część działaczy RKS z Kornelem Morawieckim, w wyniku nieporozumień z Władysławem Frasyniukiem, odłączyła się od struktur podziemnej "S" i ogłosiła radykalny program walki z komunistami, formułując odzyskanie niepodległości jako nadrzędny cel swej działalności.

Reklama

Powstanie Solidarności Walczącej nastąpiło pół roku po wprowadzeniu stanu wojennego. W tym momencie było już oczywiste, jakie po 13 grudnia 1981 r. metody zwalczania podziemia stosują służby specjalne PRL. Solidarność Walcząca rozpoczynając budowę własnej struktury uwzględniła tę wiedzę.

Na czele SW stanęli działacze, przeciętnie 30-40 letni, posiadający spore doświadczenie opozycyjne, ale funkcjonujący wcześniej raczej w drugim szeregu, a co za tym idzie mniej znani bezpiece. Poza tym organizacja funkcjonowała początkowo na Dolnym Śląsku, gdzie na tle całego kraju działalność podziemna była najbardziej rozbudowana. I wreszcie trzon SW stanowili pracownicy wyższych uczelni wrocławskich, głównie tamtejszej Politechniki. Dla nich pokonanie komuny stanowiło nie tyle przedmiot długich dyskusji, ile pewne praktyczne zadanie do wykonania. Stąd też wynikało budowanie sprawnej infrastruktury, jako niezbędnej podstawy do działalności w podziemiu.

Szybki i sprawny rozwój SW, powstawanie kolejnych oddziałów w największych polskich miastach spowodowało, że konfrontacja z komunistycznymi służbami specjalnymi była nieunikniona

Bardzo ważna dla funkcjonowania Solidarności Walczącej była jej struktura. Przez twórców SW bywała nazywana fraktalem czy glonem. Jej istota polegała na decentralizacji i wymienności funkcji. Ktoś, kto zasiadał w kierownictwie organizacji, mógł jednocześnie zajmować się drukiem czy kolportażem, inni zaś, którzy formalnie nie pełnili żadnych funkcji, dzięki swej przedsiębiorczości często faktycznie odgrywali bardzo ważne role. Dla Służby Bezpieczeństwa stanowiło to niemałe wyzwanie.

Najważniejszą akcję operacyjną skierowaną przeciw organizacji funkcjonariusze SB nazwali "Ośmiornica". Nazwa wynikała z ich frustracji. W swych dochodzeniach poszukiwali logicznej struktury, która w rzeczywistości nie istniała. Tworzyli kolejne schematy organizacyjne, w które wpisywali poszczególnych działaczy, na ogół błędnie.

Do wiosny 1990 r., do kiedy trwała inwigilacja organizacji, nie udało się bezpiece prawidłowo określić składu personalnego kierownictwa SW. Kiedy natomiast udawało się służbom wykonać celne uderzenie, okazywało się, że organizacja sprawnie działała dalej. Jedna macka ośmiornicy został odcięta, następna wyrastała.

Już na początku działalności Solidarności Walczącej powstała odrębna, najbardziej zakonspirowana komórka zwana kontrwywiadem. Jej twórcą był Jan Pawłowski, pracownik naukowy Politechniki Wrocławskiej.

Pierwsze doświadczenia w obserwacji esbeckich technik obserwacji skłoniły działaczy SW do wniosku, że kluczowym elementem jest nasłuch radiowy. Służba Bezpieczeństwa wypracowała bowiem takie metody obserwacji, które były niezwykle trudne do wykrycia przez osoby, które były poddane takiej inwigilacji. W tej sytuacji podstawą działalności kontrwywiadowczej Solidarności Walczącej stało się rozpoznanie radiowe, umożliwiające śledzenie obserwacji prowadzonych przez SB.

Działalność ta była tym skuteczniejsza, że organizacja dzięki dostawom najnowszej elektroniki, głównie z Republiki Federalnej Niemiec, posiadała niewątpliwą przewagę technologiczną nad komunistycznymi służbami specjalnymi. Dostawy te zwróciły uwagę wojskowego kontrwywiadu niemieckiego (MAD). Kiedy jednak niemieccy funkcjonariusze zorientowali się, jakie jest przeznaczenie przemycanego sprzętu, udzielali cichego wsparcia tej akcji.

Działania kontrwywiadowcze SW były początkowo tak trafne, że wrocławska bezpieka, widząc nieskuteczność swoich działań, podejrzewała, że w ich własnej siedzibie znajduje się  źródło przecieków. W rezultacie, we wrześniu 1983 r. z wrocławskiej SB zwolniona została grupa funkcjonariuszy z ppor. Marianem Pietrzykiem, zastępcą naczelnika Wydziału III-1, którym zarzucono współpracę z podziemiem.

Kiedy Służba Bezpieczeństwa zorientowała się, że jest podsłuchiwana przez SW, zaczęła kodować swoje rozmowy prowadzone w eterze. Tak zwana "fosa" została jednak przełamana przez analityków z Solidarności Walczącej, a działalność kontrwywiadu zapobiegła wielu wpadkom, a przede wszystkim przyczyniła się do skutecznego ukrywania się Kornela Morawieckiego aż do 1987 r.

Innym ciekawym wątkiem było nawiązanie współpracy z SW przez grupę funkcjonariuszy SB z Wrocławia. Kontakty rozpoczęły się od oficera MO o nazwisku Rak, który wcześniej był kolegą szkolnym Wojciecha  Myśleckiego, czołowego działacza Solidarności Walczącej. Następnie kilku esbeków z kpt. Charukiewiczem kontaktowało się pośrednio z K. Morawieckim, często ostrzegając przed możliwymi represjami.

Wymienienie, choćby skrótowe, wszystkich działań operacyjnych prowadzonych wobec Solidarności Walczącej w latach 80. wykracza poza ramy niniejszego tekstu. Trzeba jednak wspomnieć, że takie działania poza Służbą Bezpieczeństwa, w tym jej wywiadu i kontrwywiadu, prowadziła również Wojskowa Służba Wewnętrzna, Zwiad Wojsk Ochrony Pogranicza, Zarząd II Sztabu Generalnego.

Wojskowi specjaliści przyczynili się m.in. do złamania szyfru stosowanego w SW w kontaktach ze swoimi przedstawicielami zagranicznymi, choć wcześniej nie poradził sobie z tym Departament I MSW. SW znalazła się także w zainteresowaniu czechosłowackiej StB (Státni Bezpiečnost), NRD-owskiej Stasi i sowieckich służb KGB i GRU.

Po przeprowadzeniu przez władze kolejnej amnestii latam 1986 r., większość więźniów politycznych znalazła się na wolności. Służba Bezpieczeństwa zmieniła podejście do działań opozycyjnych. Znowelizowany kodeks wykroczeń wprowadzał zapisy umożliwiające konfiskatę "narzędzi przestępstwa" czyli np. samochodów.

Przewidywano, że wobec działaczy podziemia prowadzone będą działania nękające, mające ich zniechęcać do dalszej działalności. Jednym z elementów tej polityki nękania były przeprowadzane trzykrotnie ogólnopolskie akcje o kryptonimie "Brzoza". Trzecia z nich wymierzona była wyłącznie w Solidarność Walczącą. Miała na celu:

- ujawnienie i wyeliminowanie rozpoznanych aktywnych  członków "SW",

- zlikwidowanie punktów poligrafii i kolportażu,

- zerwanie więzi łączących terenowe komórki "SW" z centralą wrocławską,

- ograniczenie zasięgu oddziaływania organizacji.

Według danych Służby Bezpieczeństwa: "Przeprowadzono łącznie 2 005 rozmów, w tym z 537 członkami 'Solidarności Walczącej'. Dokonano 491 przeszukań".

Mimo długiej listy zarekwirowanego sprzętu i wydawnictw, w podsumowaniu zanotowano: "Analizując działalność organizacji 'SW' należy stwierdzić, że kierownictwo 'SW' nie zamierza jednak zaniechać wrogiej działalności, przeciwnie - doskonali systemy konspiracyjnego działania, przeprowadza weryfikację członków, mających uchronić "SW" przed możliwością kolejnych uderzeń ze strony resortu spraw wewnętrznych".

Okazało się przy tym, że niemała część osób objętych tą akcją nie miała nic wspólnego z Solidarnością Walczącą. Według wrocławskiego historyka Pawła Piotrowskiego działalność komunistycznych służb specjalnych podejmowana wobec SW: "pod względem zaangażowanych sił i środków" jest porównywalna jedynie do operacji 'Klan' i 'Renesans' wymierzonych  przeciwko 'Solidarności' w latach 1980-1981".

Skuteczność tych działań przynosiła ograniczone efekty. Bezpiece udało się dokładnie spenetrować oddziały Solidarności Walczącej w Pile i w Rzeszowie oraz umieścić, czasem jedynie chwilowo, swoją agenturę m.in. w oddziale poznańskim.

Do wyjaśnienia pozostaje skuteczność działań SB wobec trójmiejskich struktur Solidarności Walczącej.

Bardzo ciekawy był przypadek Eugeniusza Jaroszewskiego, agenta PRL-owskiego wywiadu o pseudonimie "Diodor", który wielokrotnie wyjeżdżał na Zachód dysponując pełnomocnictwami K. Morawieckiego. Dostarczył wywiadowi wiele informacji dotyczących przedstawicieli zagranicznych SW i osób współpracujących z organizacją. Był określany przez wysokich funkcjonariuszy SB jako "doskonały agent" kontrolujący SW.

Faktycznie działalność agenturalna Jaroszewskiego została wykryta przez kontrwywiad Solidarności Walczącej, kiedy po spotkaniu z Andrzejem Zarachem udał się na spotkanie z oficerem prowadzącym.

Należy również wspomnieć o największej wpadce jaka przydarzyła się organizacji pod koniec 1983 r. we Wrocławiu. Wtedy to w mieszkaniu przy ul. Białowieskiej 21 zatrzymany został Kazimierz Klementowski, który załamał się podczas przesłuchań. Na podstawie jego zeznań aresztowanych zostało ponad 40 osób, a śledztwo objęło łącznie około 150 osób. Ponad sto osób zostało przesłuchanych. W trakcie kolejnych rewizji zdekonspirowanych zostało kilka drukarń i konspiracyjnych mieszkań. Do procesów jednak nie doszło ponieważ wszyscy zatrzymani zostali zwolnieni w lipcu 1984 roku na mocy amnestii. Większość z nich wróciła do działań w podziemiu.

Te i inne nie wymienione tu jednostkowe sukcesy Służby Bezpieczeństwa ani na moment nie przerwały, ani nie zakłóciły w znaczniejszym stopniu działalności Solidarności Walczącej. Na tytułowe pytanie: kto kogo rozpracował odpowiadało już wielu historyków. Łukasz Kamiński kilka lat temu napisał:

"Służba Bezpieczeństwa poniosła w walce z Solidarnością Walczącą ewidentną klęskę. Mimo takich sukcesów, jak częściowe rozpracowanie struktur w 1984 r. czy aresztowanie trójki liderów SW na przełomie 1987 i 1988 r., nie udało się sparaliżować organizacji. Ogromny nakład sił i środków nie przyniósł powodzenia prób przeniknięcia do kierownictwa SW. W wielu przypadkach nawet funkcjonariusze SB sporządzający rozmaite dokumenty nie potrafili ukryć podziwu dla konspiratorów. W pochodzącej z marca 1988 r. w notatce Departamentu I MSW czytamy: "Działalność ‘SW’  zasadza się na działalności struktur, opartych na zasadach wojskowych, przy głębokiej konspiracji, bezwzględnym posłuszeństwie wobec przełożonych, składaniu przysięgi oraz surowych wymogach dyscypliny". Rok później w innej analizie stwierdzano: "Mimo że akcje uderzeniowe w poligrafię ‘SW’ , inicjowane przez BS SB MSW (np. trzy akcje "BRZOZA") przyczyniły się do likwidacji wielu drukarni, punktów składowania i kolportażu nielegalnej literatury, a także do zakwestionowania licznych urządzeń, materiałów i wyprodukowanych wydawnictw, to jednak baza poligraficzna SW, działająca w ramach tzw. Agencji Informacyjnej, utrzymuje zdolność ciągłego odradzania się".

Włodzimierz Domagalski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Solidarność Walcząca | Kornel Morawiecki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama