Lata 1980-81 w Polsce. "Przerwa na wolność"

Narastający kryzys ekonomiczny i polityczny doprowadził pod koniec dekady Edwarda Gierka do nasilenia nastrojów rewolucyjnych w Polsce. Skutkowało to licznymi strajkami a w efekcie porozumieniem z robotnikami, które doprowadziło do zmian ustrojowych.

Narastający kryzys ekonomiczny i w efekcie polityczny (choć trzeba pamiętać, że kryzys   generowała przede wszystkim sfera polityki) oraz uwidoczniona, szczególnie w trakcie VIII Zjazdu PZPR, niezdolność władz partyjno-państwowych do podjęcia efektywnych prób jego przezwyciężenia, były najistotniejszymi składnikami szybkiego nasilania się sytuacji rewolucyjnej w Polsce. W tej sytuacji wybuch niezadowolenia społecznego stawał się coraz bardziej prawdopodobny. Podobnie jak w wielu innych przypadkach wydarzeniem, które bezpośrednio zapoczątkowało falę strajków i protestów, była podwyżka niektórych cen mięsa i wędlin, ogłoszona 1 lipca 1980 roku. 

Reklama

Spowodowała natychmiast wybuch licznych strajków (oficjalnie określanych ówcześnie jako "przestoje" lub "przerwy w pracy"), m.in. w Ursusie, Warszawie, Sanoku, Mielcu, Tarnowie. Mimo że (jak podano dzień później) podwyżka miała być relatywnie niewielka (7 - 11 proc.), fala strajków rozszerzała się w szybkim tempie i objęła m.in. zakłady w Poznaniu, Świdniku, Lublinie, Żyrardowie, Grudziądzu i innych miastach. Strajkujący żądali przede wszystkim cofnięcia podwyżki cen oraz podniesienia płac. Zastosowana przez władze taktyka ustępstw wobec żądań oraz obietnice podniesienia od następnego roku dodatków rodzinnych, najniższych płac i emerytur, przyniosła skutki odwrotne do zamierzonych. Co prawda w zakładach, w których obiecano załogom realizację postulatów, przerywano strajk, ale w to miejsce stawały inne fabryki. Pojawiły się nowe elementy sytuacji - strajkujący zaczęli żądać pisemnych gwarancji bezpieczeństwa, powoływać komitety strajkowe, wysuwać nowe żądania (przede wszystkim zwiększenia dodatków rodzinnych do poziomu przyznanego milicji). W końcu w Lublinie strajki przybrały charakter strajku powszechnego, co zmusiło władze  do  podania  oficjalnych informacji o "przerwach w pracy".

W sierpniu nowymi ośrodkami strajków stały się m.in. Łódź, Wybrzeże, Śląsk. Szczególne znaczenie miał rozwój wydarzeń w Stoczni Gdańskiej, gdzie strajk rozpoczął się 14 sierpnia. W jego przygotowaniu i rozpoczęciu uczestniczyli działacze Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża oraz Ruchu Młodej Polski. Wśród wysuniętych postulatów znalazły się po raz pierwszy żądania wykraczające poza sprawy ekonomiczne - przywrócenia do pracy zwolnionych ze względu na działalność w WZZ Anny Walentynowicz i Lecha Wałęsy oraz zbudowania pomnika ofiar wydarzeń z grudnia 1970 roku. Prócz tego żądano podwyżki płac, wyrównania zasiłków rodzinnych do poziomu obowiązującego w milicji oraz gwarancji dla strajkujących. 

Strajkujący, m.in. w wyniku przyjęcia zaleceń wypracowanych przez opozycję z lat siedemdziesiątych, nie powtórzyli błędów z 1970 roku - strajk miał charakter okupacyjny, zorganizowano straż pilnującą porządku, wykluczono picie alkoholu, sformułowano listę postulatów i powołano komitet strajkowy. 15 sierpnia strajk objął szereg innych zakładów Trójmiasta. Następnego dnia dyrekcja stoczni zgodziła się na ostatnie sporne postulaty i podpisała z komitetem strajkowym pod przewodnictwem Lecha Wałęsy porozumienie przewidujące zakończenie strajku. Spośród ok. 5 tys. pracowników przebywających w tym dniu w stoczni większość zdążyła wyjść, zanim w wyniku apelu o kontynuowanie strajku jako solidarnościowego (apelu wygłoszonego w bardzo emocjonalnej formie m.in. przez Alinę Pieńkowską z WZZ) pozostała część   postanowiła pozostać w stoczni.

W ten sposób rozpoczęły się wydarzenia o wielkim znaczeniu. Do stoczni przybyły delegacje innych strajkujących zakładów, powołany został Międzyzakładowy Komitet Strajkowy, sformułowano i wysunięto 21 postulatów, z których pierwszy i najważniejszy dotyczył powołania wolnych związków zawodowych (J. Lityński twierdził, że twórcą i ideologiem tych żądań był Andrzej Gwiazda). Był to postulat na ówczesne czasy na tyle radykalny, że - jak wspominał potem Jacek Kuroń - część środowiska korowskiego chciała tłumaczyć strajkującym, że jest on przedwczesny. 

Inne postulaty dotyczyły m.in. prawa do strajku, przestrzegania wolności słowa, druku i publikacji, przywrócenia do pracy zwolnionych w 1970 i 1976 roku, uwolnienia wszystkich więźniów politycznych, powrotu na uczelnie studentów usuniętych za przekonania itp. Inna kategoria postulatów dotyczyła podwyżki płac dla wszystkich pracowników, wyprowadzenia kraju z kryzysu, zaprzestania podwyżek cen, obniżenia wieku emerytalnego czy skrócenia czasu oczekiwania na mieszkanie. Natomiast żądania prowadzące do wyjścia poza istniejące uwarunkowania ustrojowe, które również pojawiały się w trakcie strajku (w rodzaju wolnych wyborów czy likwidacji cenzury), były zdecydowanie odrzucane. Zresztą jednym z najbardziej znanych i wyrazistych haseł z tamtego okresu było "socjalizm tak, wypaczenia nie", co w równej mierze miało uspokoić władze, jak i było wyrazem ówczesnych przekonań i dążeń większości strajkujących.

Do stoczni przybyli m.in. Tadeusz Mazowiecki i Bronisław Geremek, którzy przywieźli apel intelektualistów warszawskich, popierający strajkujących i wzywający ich i władze do zawarcia porozumienia. 24 sierpnia utworzyli oni, wraz z innymi osobami (m.in. działaczami Towarzystwa Kursów Naukowych, T. Kowalikiem, B. Cywińskim, W. Kuczyńskim, a także z J. Staniszkis) zespół ekspertów wspomagających strajk. W stoczni obecni byli również inni działacze opozycyjni, m.in. związani z KOR-em, którzy zajęli się np. zorganizowaniem systemu informacji - ekipa kierowana przez Konrada Bielińskiego zajmowała się  poligrafią i wydawała pisemko strajkowe "Solidarność" (od tego tytułu wziął nazwę późniejszy związek), a Ewa Milewicz organizowała system łączności między strajkującymi zakładami. Były to jedne ze wskaźników tworzącego się nowego układu społecznego, określanego jako sojusz robotników z inteligencją. Dla nazwania siły społecznej, która była podmiotem zachodzących w lecie 1980 roku i w późniejszych miesiącach wydarzeń, Jacek Kurczewski użył nawet określenia "nowa klasa średnia", które miało podkreślić jedność interesów i działań części inteligencji i robotników.

NSZZ "Solidarność"

Utworzony 17 września 1980 roku podczas spotkania przedstawicieli ok. 500 Międzyzakładowych Komitetów Strajkowych z całej Polski, którzy zdecydowali o powołaniu jednego, ogólnokrajowego związku. Zarejestrowany 10 listopada 1980 roku pod presją strajku powszechnego. Przyjęto terytorialną zasadę zorganizowania się, choć potem struktura terytorialna została uzupełniona przez ponad siedemdziesiąt sekcji branżowych i zawodowych. W wyniku szybkiego rozwoju w jesieni 1981 roku osiągnął blisko 9,5 miliona członków. Był określany jako ruch społeczny, często z dodatkiem "opozycyjny". Program "S" uchwalony przez I Krajowy Zjazd Delegatów obejmował właściwie całość życia publicznego; w sferze gospodarczej obejmował uspołecznienie gospodarki, usamodzielnienie przedsiębiorstw, likwidację nomenklatury partyjnej, w sferze politycznej - zmianę ustroju idącą w kierunku demokracji parlamentarnej. 

Przewodniczącym związku został wybrany pełniący od początku tę funkcję Lech Wałęsa. Po wprowadzeniu stanu wojennego NSZZ "Solidarność" został zawieszony, a następnie zdelegalizowany. W tym okresie ciągłość związku podtrzymywały początkowo liczne struktury działające w podziemiu. Na czele związku stanęła ukształtowana 22 kwietnia 1982 roku Tymczasowa Komisja Koordynacyjna. Wraz z upływem czasu, likwidacją wielu struktur przez organy bezpieczeństwa, spadkiem aktywności społecznej itp. działalność ulegała osłabieniu. Po amnestii we wrześniu 1986 roku została utworzona działająca jawnie Tymczasowa Rada, która w 1987 połączyła się z TKK tworząc Krajową Komisję Wykonawczą. 

Oprócz tego, wokół Wałęsy od maja 1987 roku ukształtowała się grupa osób, które w grudniu 1988 utworzyły Komitet Obywatelski, reprezentujący stronę solidarnościową przy okrągłym stole. W wyniku zawartych tam porozumień NSZZ "Solidarność" został ponownie zarejestrowany, a następnie był siłą firmującą niezależnych kandydatów w wyborach w czerwcu 1989 roku i po nich rząd Mazowieckiego. Po wyborze Wałęsy na prezydenta przewodniczącym związku został Marian Krzaklewski, który sprawuje tę funkcję do dzisiaj. NSZZ "Solidarność" w roku 1990 liczył jeszcze ok. 2,3 mln członków; obecnie liczba ta spadła do ok. 1 mln.

W 1991 roku NSZZ "Solidarność" jako odrębne ugrupowanie wszedł do parlamentu, choć zdobył niewiele ponad 5 proc. głosów, w 1993 roku nie przekroczył bariery 5 proc. (a więc nie miał swych posłów). W 1996 roku M. Krzaklewski doprowadził do powstania koalicji pod nazwą Akcja Wyborcza Solidarność (do NSZZ "Solidarność" należała połowa głosów), która wygrała wybory w 1997 roku, sprawowała władzę przez cztery lata i nie weszła do Sejmu w wyborach w 2001 roku.

18 sierpnia strajk wybuchł w Szczecinie, gdzie również utworzono Międzyzakładowy Komitet Strajkowy z Marianem Jurczykiem na czele i wysunięto listę żądań (36), w dużej części takich samych, jak w Trójmieście. Komitety strajkowe powstawały też w innych miastach i zakładach, m.in. we Wrocławiu, Krakowie, Poznaniu, Wałbrzychu. O sile strajków może świadczyć fakt, że pod koniec sierpnia gdański MKS zrzeszał już ok. 500 zakładów.



 Władze zaczęły rozumieć, że dotychczasowymi środkami nie uda się rozwiązać konfliktu, choć kierownictwo partyjne jeszcze zdecydowanie odrzucało postulaty polityczne strajkujących i próbowało rozmów z załogami strajkujących przedsiębiorstw Trójmiasta z pominięciem MKS (w tym celu został wysłany do Gdańska wicepremier Tadeusz Pyka, stojący na czele specjalnie powołanej komisji rządowej); ponadto aresztowano wielu działaczy opozycyjnych. Taktyka ta jednak się nie powiodła, a komisje rządowe pod przewodnictwem Mieczysława Jagielskiego (w Trójmieście) i Kazimierza Barcikowskiego (w Szczecinie) rozpoczęły negocjacje z MKS-ami, dotyczące wszystkich postulatów, także "politycznych". 24 sierpnia IV Plenum KC PZPR potwierdziło ko  nieczność prowadzenia tych rozmów oraz przeprowadziło szereg zmian personalnych w kierownictwie partyjno-państwowym - na stanowisku premiera Edwarda Babiucha zastąpił Józef Pińkowski, a nowymi wicepremierami zostali Henryk Kisiel, Aleksander Kopeć i Tadeusz Grabski (w miejsce Pyki i Wrzaszczyka; oprócz nich pozycje kierownicze w partii utracili m.in. Łukaszewicz, Szydlak, Żandarowski, a ze stanowiska szefa Radiokomitetu usunięto Macieja Szczepańskiego). Do władz wrócili Stefan Olszowski oraz Andrzej Żabiński. Plenum CRZZ odwołało Jana Szydlaka ze stanowiska przewodniczącego związków.

W przedstawianych wydarzeniach uczestniczył także Kościół, choć wypowiedzi Prymasa Polski trudno było uznać za jednoznaczne. 21 sierpnia w Wambierzycach kardynał Stefan Wyszyński wygłosił kazanie akcentujące potrzebę spokoju i pracy, a 26 sierpnia na Jasnej Górze podjął krytykę władz, ale także wypowiedział się przeciwko rozszerzaniu fali strajków (po ocenzurowaniu jego wypowiedzi telewizja przekazała społeczeństwu wyłącznie ten drugi element homilii). Strajkujący, szczególnie było to widoczne w Gdańsku, manifestowali swoją religijność, strajkowi i negocjacjom towarzyszyły symbole religijne (m.in. w sali BHP, w której podpisano porozumienie, wisiał krzyż, a Wałęsa występował ze sporą podobizną Matki Bożej w klapie marynarki), ksiądz Henryk Jankowski odprawiał msze św. dla strajkujących.



W końcu sierpnia rozwój wydarzeń zmusił władze do zgody na większość żądań strajkujących. Mimo pewnych modyfikacji i ograniczeń poszczególnych postulatów doszło do wynegocjowania porozumień, 30 sierpnia w Szczecinie (jednak z ogłoszeniem o porozumieniu czekano, aż zostanie osiągnięte porozumienie w Gdańsku), 31 sierpnia w Gdańsku. Był to spektakularny moment, pokazany przez telewizję, który większość społeczeństwa przyjęła z uczuciem ulgi (obawy związane ze sposobem reakcji władz na falę strajków były powszechne) i radości. Wałęsa stwierdził, że wywalczono najważniejsze - niezależne związki zawodowe, gwarantujące realizację innych postulatów.

Podpisanie porozumień na Wybrzeżu rozpoczęło kolejny okres w historii Polski Ludowej, różniący się od poprzednich i brzemienny w skutki (najważniejsze z nich nastąpiły pod koniec lat osiemdziesiątych). Jednak w momencie zawierania umów pomiędzy przedstawicielami władz i strajkującymi w kraju dominowała niepewność co do dalszego biegu wydarzeń. Dalej strajkowały zakłady w niektórych regionach, a w wielu przypadkach nie bardzo wiedziano, czy podpisane porozumienia obowiązują w całym kraju. W efekcie zawarte zostały kolejne znaczące porozumienia: w KWK "Manifest Lipcowy" w Jastrzębiu (3 września) i w Hucie Katowice (5 września; głównie w celu potwierdzenia porozumień wcześniejszych). Władze zastanawiały się też nad ewentualnością użycia siły i podjęły pewne idące w takim kierunku działania przygotowawcze.

Przed ruchem strajkowym pojawił się natomiast problem przekształcenia się w związki zawodowe i realizacji w ten sposób pierwszego punktu porozumień - utworzenia niezależnych od władzy politycznej związków zawodowych. Przede wszystkim pojawiło się pytanie, czy ma to być jeden związek ogólnopolski, czy wiele różnych związków. Przeciwnicy powołania jednego związku obawiali się, że siła i determinacja wykazana przez pracowników Wybrzeża ulegnie osłabieniu i rozmyciu wśród reprezentantów innych regionów czy sporych grup, które nie strajkowały. Decyzja o budowie jednego związku o nazwie "Solidarność" zapadła dopiero  17 września, na zjeździe ok. 500 komitetów strajkowych z całej Polski. Na czele nowego związku stanął Lech Wałęsa (wybrany na przewodniczącego Krajowej Komisji Porozumiewawczej - organu, który miał głównie koordynować działania, ale w praktyce stał się władzą związku). Przyjęto, że struktura organizacyjna NSZZ "Solidarność" będzie oparta na zasadzie terytorialnej (a nie zawodowej czy branżowej), ułatwiającej komunikację wewnętrzną i odpowiadającej strukturze władz. Zaczęły też powstawać inne organizacje  niezależne (jedną z pierwszych było Niezależne Zrzeszenie Studentów), a także związki zawodowe rolników.

We władzach nastąpiła "zmiana warty" - 5 września odbyło się kolejne posiedzenie plenarne Komitetu Centralnego PZPR, na którym usunięto ze stanowiska I sekretarza KC, Edwarda Gierka, i powołano jego następcę, Stanisława Kanię. Przyznał on, że powodem wystąpień były poważne błędy w polityce ekonomicznej i społecznej poprzedniej ekipy, a wola wywiązania się z porozumień została potwierdzona też w dekrecie Rady Państwa umożliwiającym rejestrację nowych związków poza rejestrem CRZZ. Wydaje się jednak, że aparat państwowo-partyjny różnych szczebli w większości uważał, że ustępstwa są chwilowe i w taki czy inny sposób sytuacja wróci do normy sprzed lata 1980 roku. W aparacie bezpieczeństwa rozpoczęto przygotowywanie planów na wypadek, gdyby trzeba było użyć przemocy w celu "normalizacji" stosunków politycznych. Szereg działań podejmowanych przez aparat władzy miało na celu utrudnianie i przeszkadzanie w realizacji porozumień. Największe reperkusje wywołał fakt arbitralnego wprowadzenia zmian do statutu NSZZ "Solidarność" (dotyczących uznania kierowniczej roli partii) przez Sąd Wojewódzki w Warszawie, przed którym toczyła się procedura rejestracyjna. Wywołało to sprzeciw silnego już, kilkumilionowego związku i zapowiedź strajku generalnego, gdyby Sąd Najwyższy postąpił w podobny sposób. Tak się jednak nie stało i NSZZ "Solidarność" został zarejestrowany 10 listopada, choć odbyło się to w atmosferze nasyconej emocjami, w sytuacji pogotowia strajkowego i zagrożenia strajkiem.

 

Podstawowym procesem w okresie zaczynającym się porozumieniami sierpniowymi a zakończonym wprowadzeniem stanu wojennego był konflikt pomiędzy "Solidarnością" i innymi niezależnymi organizacjami, reprezentującymi większość społeczeństwa a władzami politycznymi, mającymi poparcie ze strony zdecydowanie mniejszej części społeczeństwa (pewnym wskaźnikiem tego poparcia może być liczba członków tzw. branżowych związków zawodowych, które powstały na bazie związków opuszczających CRZZ i popierały stanowisko władz w wielu sprawach - było ich ok. 3 miliony), ale za to wspieranymi  przez Związek Radziecki. Ze względu na zasadnicze wydarzenia  w stosunkach pomiędzy władzami a "Solidarnością" można w tym okresie wyróżnić trzy podokresy.

 Pierwszy z nich, rozpoczęty podpisaniem porozumień, trwał do tzw. wydarzeń bydgoskich w marcu 1981 roku, kiedy to po raz pierwszy wobec działaczy "Solidarności" użyto siły. Był wyjątkowy pod wieloma względami - m.in. niespodziewanie sprawnie zbudowano wielką organizację, jaką był NSZZ "Solidarność", a także wiele innych związków i stowarzyszeń będących wskaźnikiem uzyskania podmiotowości przez różne środowiska. Był to okres największego nasilenia oczekiwań społecznych, że "Solidarność" doprowadzi do zasadniczej poprawy sytuacji ekonomicznej, ale także największego zagrożenia interwencją zbrojną ze strony Związku Radzieckiego działającego wraz z innymi państwami Układu Warszawskiego. Politykę władz w tym czasie można określić jako defensywną, dopuszczającą do ustępstw dopiero w wyniku strajków oraz innych protestów i nacisków, politykę "Solidarności" - jako próbę wymuszania realizacji porozumień sierpniowych. Pierwszy ogólnopolski strajk protestujący przeciwko nierealizowaniu przez władze porozumień nastąpił już 3 października.

Wydarzenia w Polsce spotkały się z krytycznymi ocenami w krajach sąsiednich, których władze były zaniepokojone rozwojem niezależnych inicjatyw społecznych w Polsce i słabnięciem wpływu partii na rozwój wydarzeń. Obawiano się, że to, co się dzieje w Polsce, może być "zaraźliwe" i podważyć podstawowe reguły ustrojowe w innych krajach bloku, w tym konstytuującą ustrój zasadę kierowniczej roli partii. W Związku Radzieckim powołano specjalną komisję Biura Politycznego KC KPZR, której zadaniem było analizowanie sytuacji w Polsce, a NRD i Czechosłowacja zawiesiły umowy o swobodnym ruchu osobowym na granicach z Polską. Przywódcy tych państw szczególnie krytycznie wypowiadali się na temat sytuacji w Polsce i można sądzić, że były to głosy tworzące i wzmagające nacisk na interwencję zbrojną w Polsce. Stałe były naciski władz ZSRR na kierownictwo PZPR żądające zaostrzenia działań  wobec "Solidarności" i sugerujące lub wręcz stwierdzające, że Związek Radziecki gotów jest udzielić zbrojnej pomocy, o ile w Polsce sytuacja rozwijać się będzie w kierunku niepożądanym (z punktu widzenia Moskwy). 

Na początku grudnia 1980 roku zaawansowane były przygotowania wojskowe i polityczne do interwencji (prezydent USA, Jimmy Carter na podstawie danych wywiadu stwierdził, że doszło do bezprecedensowego nagromadzenia wojsk radzieckich wzdłuż granicy z Polską) i istniało spore prawdopodobieństwo, że decyzja o interwencji zapadnie 5 grudnia na naradzie przywódców państw Układu Warszawskiego w Moskwie. Do takiej decyzji, przed której skutkami przestrzegali Związek Radziecki m.in. prezydent Carter i Jan Paweł II, jednak nie doszło, a przywódcom Polski udało  się przekonać  sojuszników,  że sami są w stanie zapanować nad sytuacją.

W tym okresie wystąpiło wiele konfliktów. Najważniejsze z nich dotyczyły realizacji postulatów rolniczych i studenckich oraz wolnych sobót. Jeszcze w listopadzie wybuchła tzw. sprawa Narożniaka, którego aresztowano wraz z kolegą za przekazanie "Solidarności" tajnej instrukcji prokuratora generalnego Czubińskiego, dotyczącej sposobów zwalczania opozycji (w tym niezgodnych z prawem) - w Regionie Mazowsze ogłoszono gotowość strajkową, akcję tę poparła Krajowa Komisja Porozumiewawcza, a w efekcie aresztowanych zwolniono. Pod koniec pierwszej dekady grudnia nastąpiło pewne uspokojenie nastrojów społecznych, KKP zaapelowała o niepodejmowanie akcji strajkowych, a obchody rocznicy wydarzeń z grudnia 1970 roku,  których ważną częścią było odsłonięcie pomnika ofiar tych wydarzeń, przebiegły spokojnie.

Sytuacja na nowo uległa zaostrzeniu na początku stycznia 1981 roku, a było to m.in. efektem odmów rejestracji związków rolniczych, NZS oraz ogłoszeniem projektu rozporządzenia Ministerstwa Pracy, Płac i Spraw Socjalnych, dotyczącego czasu pracy (sprawa została wywołana zawartym w porozumieniach z Jastrzębia zapisem o wprowadzeniu wszystkich wolnych sobót). Protesty rolnicze rozpoczęły się w Ustrzykach Dolnych i w Rzeszowie, a wysuwano w nich szereg zarówno  lokalnych, jak i ogólnokrajowych postulatów, zmierzających przede wszystkim w kierunku zapewnienia trwałości rodzinnych gospodarstw chłopskich, sytuacji socjalnej chłopów, działania administracji na wsi, funkcjonowania infrastruktury gospodarczej, rejestracji rolniczych związków zawodowych itd. Strajki te, szczególnie rzeszowski, przyczyniły się do konsolidacji ruchu solidarnościowego rolników (obejmującego trzy główne części - "Solidarność Wiejską", "Solidarność Chłopską" i Związek Producentów Rolnych, różniące się pod względem koncepcji i bazy społecznej). Zaowocowało to odbyciem w Poznaniu w dniach 8 - 9 marca 1981 roku zjazdu zjednoczeniowego, na którym powołany został NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych.

Konflikt o wolne soboty zaczął się od wspomnianego projektu ministerialnego, według którego nie wszystkie soboty byłyby wolne (a dzień pracy trwałby 8,5 godziny), na którego realizację "Solidarność" nie  zgodziła  się, a władze mimo to wezwały do pracy w te soboty, które "Solidarność" uznała za wolne. Część załóg pracowała, większość nie, a władze zagroziły sankcjami za nieobecność w pracy. Wywołane tym konfliktem napięcie objęło też inne dziedziny, a do kompromisu w sprawie wolnych sobót doszło dopiero na przełomie stycznia i lutego (w efekcie zawieszono ogólnopolski strajk ostrzegawczy zapowiedziany na 3 lutego). Prócz tego w styczniu wybuchły strajki i protesty na Podbeskidziu, w Jeleniej Górze, Olsztynie, Nowym Sączu i innych miejscach. Głównym ośrodkiem strajku studenckiego, który rozpoczął się 21 stycznia, była Łódź, a wśród wielu wysuniętych postulatów zasadniczym była rejestracja NZS.

11 lutego nastąpiła zmiana na stanowisku premiera, niezbyt widocznego J. Pińkowskiego zastąpił gen. Wojciech Jaruzelski, mający silną pozycję w partii i poparcie ze strony wojska (zachował przy tym tekę ministra obrony narodowej). Jednym z wicepremierów został długoletni redaktor naczelny "Polityki", Mieczysław Rakowski, który w rządzie miał odpowiadać m.in. za kontakty ze związkami zawodowymi. Zmiana ta została przyjęta raczej dobrze, także przez władze "Solidarności". W swoim exposé nowy premier zwrócił się z apelem o "90 spokojnych dni", trzymiesięczny okres wolny od strajków i protestów, mający umożliwić nowemu rządowi działania na rzecz poprawy sytuacji. Wkrótce potem rząd podpisał kompromisowe porozumienie z rolnikami prowadzącymi akcję protestacyjną w Rzeszowie (18 lutego) i w Ustrzykach (20 lutego), równoznaczne z zakończeniem protestu (porozumienia ustrzycko-rzeszowskie miały dla wsi podobne znaczenie, jak porozumienia sierpniowe dla robotników fabryk) oraz zgodził się na rejestrację NZS, co zakończyło strajk studencki. 

Początki działania nowego rządu wyglądały więc dość optymistycznie. W dalszym ciągu jednak pogarszała się sytuacja gospodarcza, w tym zaopatrzenie rynku w wiele podstawowych artykułów spożywczych. Podwyżki płac uzyskane w wyniku strajków (13 proc.) przy jednoczesnym spadku produkcji prowadziły do wzrostu inflacji i luki inflacyjnej na rynku, co wyrażało się coraz większymi trudnościami przy zakupach właściwie wszystkich artykułów. W tej sytuacji "Solidarność" zamierzała doprowadzić do bardziej sprawiedliwego podziału podstawowych artykułów przez wprowadzenie miesięcznych limitów na zakup mięsa, a potem także masła, słodyczy, papierosów itd. w postaci "kartek" (z czasem lista towarów dostępnych wyłącznie na kartki ulegała rozszerzeniu). Z rządem zostały wynegocjowane wielkości tych limitów, możliwe z punktu widzenia ilości produkowanych  towarów, ale wkrótce okazało się, że z jednej strony jest to system nieszczelny (dużo towarów można było kupić na czarnym rynku), a z drugiej kartki nie gwarantują zakupu danego towaru. W każdym razie nie doprowadziły do likwidacji kolejek, które np. przed sklepami mięsnymi ustawiały się już w nocy, a w przypadku sklepów z artykułami trwałymi (np. gospodarstwa domowego) stały niekiedy przez kilka dni. Zakupy często robiło się w sposób przypadkowy, ustawiając się w każdej kolejce, którą zobaczyło się przechodząc, najczęściej nie pytając nawet, co w tym miejscu sprzedawano.

Sytuację względnego spokoju w stosunkach pomiędzy władzami a NSZZ "Solidarność" zasadniczo zakończyły wypadki w Bydgoszczy, gdzie w wyniku interwencji milicji w sali obrad Wojewódzkiej Rady Narodowej pobitych zostało trzech działaczy "Solidarności" (w tym przewodniczącego regionu, Jana Rulewskiego). Działacze związkowi przebywali na sali obrad, chcąc zabrać głos w jednej ze spraw przewidzianych w porządku obrad, a kiedy radni przegłosowali zmianę tego porządku i zamknięcie obrad, odmówili opuszczenia sali. Wezwane siły porządkowe usunęły ich siłą i wtedy doszło do pobicia trzech z nich. Był to pierwszy przypadek użycia siły wobec przedstawicieli "Solidarności", a jedną z częstych interpretacji tego zajścia było domniemanie, że chodziło o zaostrzenie stosunków między   władzami a "Solidarnością" i przerwanie okresu "spokojnych dni".

Według części publicystów było to posunięcie wymierzone w nowy rząd, a według innych - w "Solidarność". Faktem jest, że związek zareagował bardzo zdecydowanie, ogłoszono gotowość strajkową, przeprowadzono strajk ostrzegawczy i zapowiedziano bezterminowy strajk powszechny. Domagano się przede wszystkim ujawnienia i ukarania winnych za ten incydent. Wydarzeniom tym towarzyszyła znaczna mobilizacja i gotowość społeczeństwa do działania, zdaniem wielu  najsilniejsza w omawianym okresie. Sytuacja była groźna, tym bardziej że na terenie Polski odbywały się manewry wojsk Układu Warszawskiego, przedłużone bezterminowo przez radzieckie dowództwo, które mogły przekształcić się w interwencję zbrojną, a w każdym razie stanowiły czynnik, który należało uwzględniać.

Uwarunkowania te spowodowały, że prowadząca rozmowy z władzami delegacja KKP z Wałęsą na czele zgodziła się na kompromisowe porozumienie, a zawieszając strajk generalny (o czym przez telewizję poinformował zastępca przewodniczącego, A. Gwiazda, i co było w praktyce równoznaczne z odwołaniem strajku) podjęła decyzję, do której nie była uprawniona, naruszając w ten sposób zasady demokracji wewnątrzzwiązkowej. Było to ostatnie z porozumień między władzami a kierownictwem "Solidarności" (określane jako porozumienie warszawskie). Władze przyznawały, że użycie sił policyjnych w Bydgoszczy było niezgodne z przyjętymi zasadami rozwiązywania konfliktów społecznych, wyrażały ubolewanie z powodu pobicia działaczy związkowych, zobowiązywały się do przeprowadzenia śledztwa i ukarania winnych. Ponadto uzgodniono m.in. wniesienie do Sejmu projektu nowej ustawy o związkach zawodowych oraz możliwość legalnego działania komitetów założycielskich rolniczych związków zawodowych. Było to krokiem na drodze do rejestracji NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych, co nastąpiło wkrótce potem (12 maja).

Porozumienie warszawskie można uznać za początek drugiego z wyróżnianych podokresów "pierwszej Solidarności". Cechowała go początkowo nadzieja, że możliwe będzie dochodzenie do kompromisów w wielu sprawach, władze będą ustępować przed naciskami społecznymi, utrwalą się zmiany w bazie partyjnej, nastąpi poprawa sytuacji społeczeństwa. Stopniowo te nadzieje okazywały się nieuzasadnione, aż do momentu, kiedy przerwanie rozmów pomiędzy przedstawicielami NSZZ "Solidarność" i wicepremierem  Rakowskim w sierpniu 1981 roku pokazało, że dalsze kompromisy, a nawet rozmowy są raczej niemożliwe.

W omawianym okresie istotne zmiany zachodziły także w partii, w której ujawnił się silny ruch na rzecz reform, którego najbardziej znanym przejawem były tzw. struktury poziome. Dążenia obejmowały m.in. zmianę zasady organizacyjnej przyjmowanej w partiach marksistowsko-leninowskich, która prowadziła do kontroli członków przez aparat partyjny, a mianowicie sytuacji, w której jedyną płaszczyznę kontaktu pomiędzy zakładowymi organizacjami partyjnymi tworzyły władze partyjne określonego szczebla. Pojawiły się próby zorganizowania i współpracy poza komitetami, a jednym z przodujących w tym zakresie ośrodków był Toruń. Dążącym do reform członkom partii chodziło ogólnie mówiąc o podobne rozwiązania, jak postulowane przez "Solidarność". Trzeba zresztą odnotować, że w tym czasie ok. milion osób należało jednocześnie do partii i do "Solidarności", a stanowiło to ok. 1/3 wszystkich partyjnych. Nieco późniejsze (prowadzone w grudniu 1981 roku) badania wskazywały, że poziom radykalizmu żądań był wśród członków PZPR niewiele mniejszy niż w całym społeczeństwie.

Partyjnemu ruchowi zmierzającemu do odnowy partii i jej polityki towarzyszyła jednak aktywizacja sił zachowawczych, przeciwnych zmianom (nazywanych często "betonem" czy "twardogłowymi"), skłonnych niekiedy do użycia wszelkich możliwych środków dla powstrzymania odnowy (w tym wezwania pomocy z zewnątrz; takie rozwiązanie nastąpiło w Czechosłowacji w 1968 roku). Ruch ten skupiał się m.in. w takich inicjatywach, jak Katowickie Forum Partyjne czy Klub "Warszawa 80", a za jego przywódców uważani byli m.in. Tadeusz Grabski i Stefan Olszowski.

Dla sytuacji w partii, ale także dla działań kierownictwa państwowego i części społeczeństwa, istotnym wydarzeniem był list KC KPZR z 5 czerwca, w którym przypominając poprzednie upomnienia (z grudnia 1980 i marca 1981), formułowano kolejne ostrzeżenia przed dalszym tolerowaniem "kontrrewolucji" w Polsce, stanowiące groźbę skierowaną szczególnie pod adresem kierownictwa partii.

Taka sytuacja poprzedzała zwołanie IX Nadzwyczajnego Zjazdu PZPR, który odbył się w lipcu 1981 roku. Był on pod wieloma względami inny niż poprzednie - m.in. przez fakt, że przedzjazdowa kampania wyborcza w partii była dużo bardziej demokratyczna (np. duże organizacje zakładowe mogły bezpośrednio wybierać delegatów), a  dyskusja bardziej  autentyczna i otwarta. Zjazd jednak nie zdecydował o zasadniczej zmianie struktury czy polityki partii. Co prawda przyniósł krytykę partii za doprowadzenie kraju do kryzysu i opowiedział się za odnową i reformami, ale bez naruszenia zasadniczych mechanizmów działania partii i państwa - tych samych mechanizmów, które do kryzysów doprowadzały. 

Zdecydowanej przewagi na Zjeździe nie uzyskała żadna frakcja, co w istniejącej wtedy sytuacji można uznać za porażkę grup reformatorskich (m.in. strukturom poziomym odmówiono prawa działania). Pierwszym sekretarzem pozostał Stanisław Kania, a w wybranych władzach znaleźli się zarówno przedstawiciele skrzydła liberalnego (np. Hieronim Kubiak, Jan Łabęcki), jak i przeciwnego reformom (np. Stefan Olszowski, Albin Siwak). W pewnym sensie do takiego przebiegu zjazdu przyczyniła się "Solidarność", która przyjęła zasadę stania z boku, niemieszania się w sprawy wewnątrzpartyjne i tym samym nie udzieliła wsparcia partyjnym reformatorom. Jako ciekawostkę można podać fakt, że wybrana w skład nowego Biura Politycznego pracownica "Radoskóru" należała równocześnie do NSZZ "Solidarność".

Działania "Solidarności" na wiosnę 1981 roku skoncentrowały  się  na kilku  zagadnieniach. Jednym z nich było przystąpienie do budowy programu przemian i reform, który związek miałby realizować. Łączyło się to ze zmianą koncepcji uczestnictwa "Solidarności" w systemie politycznym. Jak pisał jeden z publicystów, związkowi znudziło się już występowanie w roli klienta, któremu sprzedawca cały czas podaje zły towar i najwyższy czas, żeby obsłużył się sam. W miejsce działań polegających przede wszystkim na wywieraniu nacisku na władze w celu realizacji porozumień, związek zaczął budować wizje rozwiązań mających zagwarantować mu wpływ na sprawy państwa i tym samym trwałość podejmowanych reform. Zaczęto wysuwać postulaty dotyczące samorządności, przede wszystkim pracowniczej, a potem także terytorialnej, aż do stworzenia izby samorządowej na poziomie parlamentu.

Jednym z czynników, które przyczyniły się do wypracowania wielu koncepcji i w efekcie programu pozytywnego, było działanie "Sieci" Wiodących Zakładów Pracy (struktury poziomej wewnątrz "Solidarności", skupiającej Komisje Zakładowe największych zakładów z poszczególnych regionów, w sumie ponad 200 tys. osób), która podjęła szereg działań dla szerszego  skonsultowania i sprecyzowania wielu rozwiązań oraz ich popularyzacji. Do kompetencji samorządu pracowniczego miał należeć wybór dyrektora zakładu, co miało doprowadzić do usunięcia nomenklatury partyjnej i w ten sposób - oddolnie, stopniowo i bez destabilizacji systemu - doprowadzić do pozbawienia partii władzy, począwszy od sfery gospodarki. Twierdzono, że samorząd może być namiastką czy "protezą" demokracji w warunkach, w których niemożliwa była demokracja oparta na pluralizmie partyjnym. 

Realnym problemem był przy tym fakt, że znaczna część członków "Solidarności" nie była przekonana do działań samorządowych (być może nie do końca dostrzegała, jaką rolę samorząd miał odegrać), nie wykazywała odpowiedniego zaangażowania w tworzenie i funkcjonowanie samorządów, a w prowadzonych badaniach wymieniała inne działania jako ważniejsze. Prócz tego na forum "Sieci" lansowano koncepcję wysuniętą przez jej przewodniczącego, Jerzego Milewskiego, utworzenia partii politycznej niejako afiliowanej przy "Solidarności" - Polskiej Partii Pracy, jednak bez większego powodzenia. Do rozwiązań zakładających pluralizm partyjny społeczeństwo, w  tym  większość członków "Solidarności", nie było przygotowane, ponad 70 proc. społeczeństwa było przeciwne powoływaniu nowych partii politycznych.

Jednym z zasadniczych w tym czasie kierunków działania NSZZ "Solidarność" było doprowadzenie do zreformowania systemu przekazu informacji, idące w trzech kierunkach: ograniczenia cenzury (co formalnie nastąpiło i znalazło wyraz w uchwalonej w końcu sierpnia ustawie o cenzurze), zmiany sposobu działania mediów państwowych (jednym z podejmowanych działań było przeprowadzenie ich bojkotu, tzw. dni bez prasy) oraz stworzenia własnego, niezależnego od władz systemu informacji. W tym zakresie sukcesy związku (i innych organizacji niezależnych) były największe - pisma "Solidarności" wychodziły w każdym regionie, w każdym większym zakładzie czy na uczelniach (a jako przeznaczone do użytku wewnątrz organizacyjnego nie były poddawane cenzurze), a szereg z nich miało zasięg ogólnopolski. Należał do nich wychodzący od kwietnia, mający debit wydawniczy i poddawany cenzurze (podobnie jak kilka innych pism związkowych) "Tygodnik Solidarność", którego redaktorem naczelnym był Tadeusz Mazowiecki. Działały także dwie agencje prasowe - Biuro Informacji Prasowej "Solidarności" (BIPS) i Agencja Prasowa "Solidarność" (AS).

28 maja zmarł kardynał Wyszyński, określany mianem Prymasa Tysiąclecia. Jego śmierć była powodem ogólnonarodowej żałoby, a także obaw, czy jego następca będzie w stanie tak umiejętnie, a przy tym zdecydowanie kierować polskim Kościołem. Tym następcą został wyznaczony przez papieża młody, mało znany biskup, Józef Glemp, wcześniej przez wiele lat sekretarz i współpracownik zmarłego kardynała. W związku z rocznicą strajków sierpniowych biskupi polscy potwierdzili znaczenie i wartość niezależnych związków zawodowych, konieczność udziału wszystkich sił społecznych w przygotowaniu i realizacji reformy gospodarczej, ale także wzywali do rozwagi i niewykorzystywania coraz bardziej radykalnych nastrojów.

Lato 1981 roku przyniosło pogłębianie się kryzysu gospodarczego, a w sklepach zaczynało już brakować niemal wszystkiego. W dodatku zostały zmniejszone przydziały kartkowe i zapowiedziano podwyżkę cen żywności. Stało się to powodem kolejnych  demonstracji i manifestacji, tzw. marszy głodowych. Uczestniczyły  w nich przede wszystkim kobiety, a najbardziej spektakularne wydarzenia nastąpiły  w Łodzi,  gdzie  31 lipca w manifestacji na Piotrkowskiej wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy osób. Było to o tyle ważne wydarzenie, że oznaczało wyjście poza zakłady pracy, w których dotychczas protesty się odbywały - a pozostawanie w nich było jednym z najistotniejszych zaleceń taktycznych sformułowanych m.in. pod wpływem doświadczeń z 1970 roku.

Demonstracje uliczne, na które władze były szczególnie uczulone, po raz pierwszy od początku przedstawianych wydarzeń odbywały się na taką skalę, a istniało ryzyko, że dojdzie do jeszcze silniejszych wystąpień. Komitet Obrony Więzionych za Przekonania (powołany przez KKP, stał się platformą aktywności Konfederacji Polski Niepodległej) zapowiedział bowiem odbycie tzw. marszu gwiaździstego na Warszawę z żądaniem uwolnienia więźniów politycznych, ale z tego pomysłu zrezygnował, m.in. po apelach KKP "Solidarności" i Episkopatu. Natomiast w Warszawie  Region  Mazowsze  zorganizował 3 sierpnia demonstrację polegającą na przejeździe przez centrum miasta wielu samochodów ciężarowych i autobusów (m.in. przez Aleje Jerozolimskie pod siedzibę KC PZPR), co po zatrzymaniu tej kolumny przez milicję na skrzyżowaniu Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich doprowadziło do blokady centrum stolicy, która trwała do 5 sierpnia.

Na 3 sierpnia zapowiedziano rozpoczęcie rozmów między rządowym Komitetem ds. Związków Zawodowych a przedstawicielami KKP, które Rakowski rozpoczął ostrym wystąpieniem krytykującym "Solidarność" za demonstracje uliczne, co wywołało odpowiedź Wałęsy, że winę ponosi rząd. Po kilku godzinach rozmowy przerwano na trzy dni, podczas których co prawda skończyła się blokada w Warszawie, ale do protestów i manifestacji ulicznych dochodziło w wielu innych miastach. W takiej atmosferze 6 sierpnia rozmowy wznowiono. "Solidarność" zgłosiła postulat powołania wspólnej komisji do  kontroli  produkcji i obrotu żywności, co rząd odrzucił jako próbę praktycznego przejęcia władzy w kraju. Rząd, który był inicjatorem tych rozmów, zgłosił szereg postulatów pod adresem "Solidarności", dotyczących m.in.: przerwania akcji protestacyjnych, poparcia podwyżki cen, włączenia się do walki ze spekulacją, zaprzestania ataków na rząd, sojusze międzynarodowe Polski i kierowniczą rolę partii. Po uzgodnieniu treści wspólnego komunikatu z rozmów został on jednostronnie zmieniony przez stronę rządową, co spowodowało, że strona solidarnościowa nie podejmując już dyskusji na temat zmian, tekst w całości odrzuciła. W ten sposób negocjacje zostały zerwane, obydwie strony obwiniały się wzajemnie, a ich stanowiska ulegały zaostrzeniu. Tak rozpoczęła się ostatnia część pierwszych szesnastu miesięcy działania "Solidarności".

W odróżnieniu od dwóch poprzednich okresów, które rozpoczynały się porozumieniem pozwalającym choć w części optymistycznie patrzeć w przyszłość, trzeci z wyróżnionych okresów zaczął się od konfliktu i co więcej, od narastającego przekonania, że jakiekolwiek porozumienie  jest coraz mniej prawdopodobne.  NSZZ "Solidarność" (wraz z innymi niezależnymi  związkami i stowarzyszeniami) był coraz silniejszy organizacyjnie oraz politycznie (w wyniku relatywnej słabości władz, choć z perspektywy późniejszych wydarzeń słabość tę można uznać za pozorną). Jednocześnie sytuacja ekonomiczna kraju i warunki życia społeczeństwa ulegały ciągłemu pogorszeniu, a wspomniana siła "Solidarności" nie przekładała się na decyzje polityczne, które przynosiłyby widoczną poprawę, szczególnie w sferze gospodarczej. W tej sytuacji "Solidarność" musiała zacząć działać skuteczniej, tym bardziej że nierealizowanie towarzyszących jej od początku znacznych oczekiwań społecznych owocowało stopniowym spadkiem zaufania społecznego wobec niej oraz obciążaniem częścią odpowiedzialności za pogłębiający się kryzys. 

Nastroje społeczne ulegały radykalizacji. Nie istniała ponadto żadna prosta recepta, której realizacja mogłaby przynieść widoczną poprawę. Zrealizowanie powszechnego systemu samorządowego było zadaniem wymagającym wielu lat, a ponadto, oprócz oporu ze strony władz, trafiało na brak przekonania do samorządności wśród większości społeczeństwa, a nawet wśród większości członków "Solidarności". Należy pamiętać, że system samorządowy, jako działanie oddolne, wymagał zaangażowania i działania ze strony dużej liczby osób, a ponadto spodziewane pozytywne skutki jego istnienia były odległe w czasie (nie mówiąc już o tym, że nie były czymś do końca pewnym). Między  innymi  dlatego zaczęto w NSZZ "Solidarność" coraz częściej rozglądać się za innymi, szybszymi sposobami działania.

5 września w hali "Olivii" rozpoczęła się trwająca pięć dni pierwsza tura I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ "Solidarność" z udziałem blisko dziewięciuset delegatów. Zostali oni wybrani w wyniku toczącej w "Solidarności" przez wiele miesięcy akcji wyborczej, w ramach której wcześniej ukonstytuowały się demokratyczne władze we wszystkich regionach (a jeszcze wcześniej na poziomie zakładów). Zjazd rozpoczął się mszą św., podczas której kazanie nawołujące m.in. do spokoju wygłosił prymas Glemp, a jako pierwszy wystąpił Stanisław Ciosek, stojący na czele delegacji rządowej. Najbardziej znanym, a jednocześnie kontrowersyjnym dokumentem przyjętym w trakcie pierwszej tury Zjazdu było Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej, w którym "Solidarność" wyrażała poparcie dla podejmujących walkę o wolne związki zawodowe w innych krajach bloku. Był to dokument, który rządy tych krajów musiały odebrać jako "eksport rewolucji", a zatem dokument przyczyniał się do pogorszenia sytuacji wokół spraw polskich w całym obozie, a z drugiej strony naruszał kolejny monopol władz politycznych - w zakresie reprezentowania kraju na zewnątrz. Natomiast podczas samego Zjazdu jego uchwalenie musiało podnieść "poprzeczkę" radykalizmu wystąpień. Warto dodać, że wśród delegatów stanowiących bardzo zróżnicowaną politycznie całość 75 osób określiło się jako członkowie lub sympatycy KPN, będącej partią głoszącą bardzo radykalne w ówczesnych warunkach poglądy.

Spośród wydarzeń pomiędzy pierwszą i drugą turą I Zjazdu NSZZ "Solidarność" trzeba zwrócić uwagę na uchwalenie przez Sejm ustaw "O przedsiębiorstwach państwowych" i "O samorządzie załogi przedsiębiorstwa państwowego". Były one wynikiem pewnego kompromisu pomiędzy stanowiskiem KC PZPR i NSZZ "Solidarność" (w najważniejszej kwestii - dopuszczano wybór dyrektora przedsiębiorstwa przez załogę, ale z wyjątkiem najważniejszych dla gospodarki przedsiębiorstw, których listę sporządzała Rada Ministrów), co należy podkreślić jako pierwszy przypadek decyzji Sejmu nie do końca zgodnej z wolą władz partyjnych (a więc mogący świadczyć o pewnym sprzeciwie partyjnych przecież w większości posłów wobec ich pomijania w procesach decyzyjnych). Było to także istotne, gdyż z drugiej strony Wałęsa z grupą kilku współpracowników praktycznie wyraził zgodę na ten kompromis wbrew stanowisku przyjętemu w trakcie pierwszej tury Zjazdu.

 W ten sposób weszły w życie normy prawne regulujące sferę, której przypisywano bardzo istotne znaczenie i która miała wymusić zmiany ustrojowe. "Solidarność" protestowała co prawda przeciwko rozwiązaniom niezgodnym z jej stanowiskiem, zapowiadała przeprowadzenie ogólnokrajowego referendum na temat kompetencji samorządu, lecz można było zauważyć, że związek powoli zaczynał się liczyć z innym scenariuszem przeobrażeń - szybszych, pewniejszych i odgórnych (nie wymagających takiego zaangażowania załóg, jak stworzenie samorządów; tym bardziej że ustawodawca określił termin powołania samorządów we wszystkich zakładach do końca roku), a wyrazem tego było m.in. żądanie utworzenia Społecznej Rady Gospodarki Narodowej. 

Miał to być organ składający się z 19 lub 21 osób powoływanych na zasadzie konsensu przez Komisję Krajową NSZZ "Solidarność", Episkopat oraz Komitet Porozumiewawczy Stowarzyszeń Naukowych i Twórczych, Prezydium PAN i Kolegia Rektorskie. Miałby on współkształtować politykę gospodarczą i strategię rozwoju kraju, zasady systemowe kierowania gospodarką, oceniać akty normatywne oraz podejmować inicjatywy w zakresie unormowań prawnych. Chodziło zatem o organ pełniący funkcje zbliżone do rządu, a w przeciwieństwie do niego mający za sobą siły cieszące się zaufaniem i autorytetem społecznym. Byłoby to faktyczne usankcjonowanie stanu dwuwładzy, co miało być etapem przejściowym, wnosząc z późniejszych wypowiedzi wielu działaczy "Solidarności", na drodze do wolnych wyborów i powołania reprezentatywnego Sejmu.

26 września drugą turę obrad rozpoczął zjazd "Solidarności", mający zadanie uchwalenia programu i wyboru władz. W części jednak obrad uwagę delegatów pochłonęła sprawa projektu uchwały z podziękowaniem dla KOR-u za jego zasługi (okazją było ogłoszenie przez prof. Edwarda Lipińskiego decyzji o rozwiązaniu KOR).

Zgłoszona została kontrpropozycja  (przez  Pawła Niezgodzkiego), a emocjonalna dyskusja, do której doszło, zawierała akcenty antysemickie i antyinteligenckie (skierowane m.in. przeciwko doradcom związku w sporej części związanym z KOR-em). Wyraźnie ujawniła się przy tym grupa tzw. prawdziwych Polaków. Różnice uwidoczniły się też wewnątrz zespołu przygotowującego program związku (w grupie zajmującej się jego polityczną częścią reprezentanci różnych stanowisk zostali określeni jako "fundamentaliści" i "pragmatycy").

Niemniej jednak zjazd program przyjął, a najbardziej znaną jego częścią stał się rozdział zatytułowany "Samorządna Rzeczpospolita". Stwierdzano w nim, że reformy życia publicznego powinny doprowadzić do trwałego wprowadzenia samorządności, demokracji i pluralizmu, a związek będzie dążył do przebudowy struktury państwa oraz tworzył i wspierał niezależne instytucje we wszystkich sferach życia społecznego. Potwierdzono dążenie do zbudowania powszechnego systemu samorządowego (samorządy pracownicze, które wyparłyby nomenklaturę partyjną z gospodarki, terytorialne - wyłonione w wolnych wyborach oraz wieńcząca tę strukturę druga izba Sejmu), zagwarantowania przestrzegania praw i wolności obywatelskich, niezawisłości sądownictwa itp. Wysunięto też postulat wolnych wyborów do Sejmu, w których mogłyby startować wszystkie partie polityczne (których tworzenie popierano), organizacje społeczne i grupy obywateli, żądanie inicjatywy ustawodawczej dla związków zawodowych, społecznej kontroli nad mediami publicznymi (przede wszystkim nad radiem i telewizją) i umożliwienia nieskrępowanego tworzenia własnych środków masowego przekazu. W sumie były to postulaty całkowitej (obejmującej sferę ekonomiczną, polityczną i ideologiczną) zmiany ustroju, podobne do wysuniętych potem w 1989 roku. 

Jednak program zawierał jeszcze inne żądania, których w 1989 roku nie wysunięto - np. wszczęcia do końca 1981 roku postępowań karnych przeciwko winnym wydarzeń z lat 1956, 1968, 1970, 1976 oraz tym, którzy w latach 1970 - 80 doprowadzili kraj do ruiny (także w stosunku do sprawujących nadal najwyższe funkcje partyjne i państwowe). W rozdziale dotyczącym przezwyciężania kryzysu i reformy gospodarczej wysunięto też żądanie utworzenia Społecznej Rady Gospodarki Narodowej. Zjazd wybrał także władze związku - mimo niezbyt dobrze ocenionego, powściągliwego i umiarkowanego wystąpienia przewodniczącym został już w pierwszej turze wybrany Lech Wałęsa (55 proc. głosów), który wygrał z mającymi bardziej radykalne wystąpienia kontrkandydatami: Marianem Jurczykiem, Andrzejem Gwiazdą i Janem Rulewskim.

W trakcie zjazdu, zaraz po podaniu do wiadomości decyzji o rozwiązaniu KOR, ogłoszono powstanie Klubu Służby Niepodległości, w skład którego weszło kilkudziesięciu znanych działaczy opozycyjnych i solidarnościowych (wywodzących się m.in. z KOR-u - w tym Antoni Macierewicz i Piotr Naimski, i ZRMP - z Aleksandrem Hallem na czele, a nadto Wojciech Ziembiński, Stefan Kurowski, Seweryn Jaworski, Paweł Niezgodzki i inni). Niedługo potem zaskoczona trochę powstaniem   KSN i nie chcąca pozostać w tyle inna grupa działaczy z Jackiem Kuroniem i Adamem Michnikiem na czele powołała Kluby Samorządnej Rzeczypospolitej "Wolność - Sprawiedliwość - Niepodległość". W obydwu przypadkach miały to być zalążki nowych partii politycznych. Jednocześnie coraz silniejsze były wpływy i działania Konfederacji Polski Niepodległej, która po początkowej słabości i przyjęciu założenia o prowadzeniu działalności poza strukturami "Solidarności", w lecie 1981 podjęła aktywną działalność także wewnątrz związku. Przywódcy KPN z Leszkiem Moczulskim, przeciwko którym toczył się proces (zakończony dopiero w 1982 roku), przebywali w areszcie (z niewielkimi przerwami), ale inni działacze prowadzili rozbudowę jej struktury organizacyjnej. 

KPN prowadziła szereg spektakularnych akcji protestacyjnych na rzecz uwolnienia więźniów politycznych (tzn. jej własnych przywódców), wzrastała liczba jej członków i sympatyków oraz pism i wydawnictw, a także wpływy wewnątrz NSZZ "Solidarność". Była jedyną ogólnopolską, a przy tym względnie stabilną opozycyjną partią polityczną, co uwzględniając radykalizm jej żądań, było przez wielu obserwatorów postrzegane jako poważne zagrożenie, gdyby zrealizowano solidarnościowy postulat szybkiego przeprowadzenia wolnych wyborów (wybory do rad narodowych miały się odbyć już w lutym 1982 roku).

Radykalizacji ulegały nastroje większości społeczeństwa, a jednym z tego powodów była na pewno frustracja związana z pogarszającą się sytuacją materialną, brakami w zaopatrzeniu w podstawowe artykuły, rosnącymi cenami (w jesieni nastąpiły znaczne podwyżki m.in. cen benzyny i alkoholu). Niemożność poprawy w tej płaszczyźnie kierowała myślenie społeczne w kierunku zmian ustroju politycznego, w tym zniesienia podstawowej zasady ustrojowej - kierowniczej roli partii (za czym opowiadała się ponad połowa wypowiadających się w badaniach "Polacy 81", co przy jednoczesnym niedostrzeganiu przez większość np. potrzeby pluralizmu partyjnego stawiało pod znakiem zapytania kształt ewentualnego nowego ustroju). 

Za ograniczeniem roli PZPR w sprawowaniu władzy wypowiadała się też blisko połowa członków partii. Tendencja ta obejmowała też sojuszników PZPR w sprawowaniu władzy. Przykładowo - szef PAX-u, Ryszard Reiff sformułował koncepcję utworzenia "wielkiej koalicji" - partii,   Kościoła i "Solidarności" jako trzech sił, bez aprobaty których niemożliwe jest rządzenie i które powinny powołać rząd ocalenia narodowego. Także XII Kongres Stronnictwa Demokratycznego i poprzedzająca go dyskusja świadczyły o występujących w SD dążeniach do uniezależnienia się - podkreślano chęć bycia "prawdziwą" partią polityczną, a w programie umieszczono m.in. postulaty utworzenia w kraju instytucji prezydenta, trybunału stanu i trybunału konstytucyjnego. 

W środowisku katolików świeckich, które działało w Polskim Związku Katolicko-Społecznym (istniejącym od stycznia 1981) dążono do uzyskania zgody na własną partię polityczną i akcentowano konieczność realizacji zasad demokratycznych, w tym m.in. nieobecnego w ówczesnym systemie trójpodziału władzy. Nie były to postulaty równoznaczne z odejściem tych sił od PZPR (w której po raz pierwszy zaczęło pojawiać się słowo "koalicja" na oznaczenie sposobu sprawowania władzy, choć mówiono jedynie o koalicji różnych sił społecznych), ale również podważało konstrukcję istniejącego ustroju.

 Działania podejmowane przez kierownictwo partyjno-państwowe również nie wróżyły możliwości kompromisowego zażegnania konfliktu. Coraz częściej pojawiały się wypowiedzi bardzo krytyczne wobec "Solidarności", wyraźnie piętnujące związek za radykalizację żądań, oraz stwierdzenia, że władze (a także wojsko) będą bronić socjalizmu wszelkimi dostępnymi środkami czy zapowiedzi przyznania rządowi specjalnych pełnomocnictw umożliwiających podjęcie bardziej radykalnych działań. Tak wypowiedział się na III Plenum KC PZPR z początkiem września S. Kania, tak brzmiało oświadczenie Biura Politycznego z 16 września, a jednocześnie na posiedzeniu Komitetu Obrony Kraju (13 IX) stwierdzono, że jednostki wojska i MSW są gotowe do wprowadzenia stanu wojennego. Uchwałę zapowiadającą przyznanie rządowi specjalnych uprawnień przyjął Sejm. Podobnie jak poprzednio towarzyszyły tym wydarzeniom naciski władz Związku Radzieckiego, żądające od kierownictwa polskiego podjęcia zdecydowanej walki z siłami antysocjalistycznymi, kontrrewolucją i atakami na Związek Radziecki (za które uważano m.in. różne wypowiedzi pojawiające się w prasie "Solidarności").

Wydarzeniem istotnym było w tej sytuacji objęcie funkcji I sekretarza KC PZPR przez Wojciecha Jaruzelskiego w trakcie IV Plenum KC (16 - 18 X), co oznaczało skupienie w jego rękach pełni władzy i mogło zostać odebrane jako zapowiedź podjęcia ostrzejszych działań.

21 października  po spotkaniu  gen. Jaruzelskiego z prymasem Glempem ogłoszono komunikat mówiący m.in. o potrzebie  współdziałania  pomiędzy państwem a Kościołem. Co prawda z początkiem listopada doszło jeszcze do spotkania "na szczycie" Jaruzelskiego, Glempa i Wałęsy, ale nie przyniosło ono poprawy zaostrzającej się cały czas sytuacji. Wybuchające w tym czasie konflikty miały co prawda lokalny charakter, ale okazywało się, że wymagają interwencji ze strony władz centralnych państwa i "Solidarności", a ponadto przyczyniają się do pogarszania wzajemnych stosunków. Najbardziej znane dotyczyły protestów przeciwko stanowi zaopatrzenia w żywność - m.in. w Żyrardowie, regionach tarnobrzeskim, piotrkowskim, zielonogórskim, dolnośląskim, toruńskim i wielu innych. Wśród żądań, obok zwiększenia skupu żywca czy jednolitego pokrycia przydziałów kartkowych w całym kraju, żądano też umożliwienia "społecznej kontroli" dystrybucji żywności oraz zgody na Społeczną Radę Gospodarki Narodowej. Pojawiła się też koncepcja strajku czynnego, podczas którego zarządzanie zakładami przejęłyby już ostatecznie załogi (organizowane przez instancje związkowe).

Jednostkowe sprawy spowodowały długotrwałe strajki całego województwa zielonogórskiego (chodziło o dyrektora PGR-u w Luborzycy) czy całego środowiska akademickiego w kraju - w związku ze sprawą wyboru rektora WSI w Radomiu, ale także pod hasłem żądania nowej ustawy o szkolnictwie wyższym; w województwie lubelskim szkoły średnie strajkowały w sprawie zmiany kuratora. Według rzecznika rządu, Jerzego Urbana, w październiku w prawie połowie województw albo trwały strajki, albo były zapowiedziane. Strajki te podejmowane były często wbrew stanowisku władz "Solidarności", a Wałęsa jeżdżąc po kraju starał się wygaszać różne ogniska zapalne. Pod koniec października rząd powołał Wojskowe Terenowe Grupy Operacyjne, mające kontrolować i pomagać administracji, a faktycznie także prowadzić rozeznanie przed wprowadzeniem stanu wojennego. 

20 listopada wybuchł protest w Wyższej Oficerskiej Szkole Pożarnictwa w Warszawie przeciwko zmianie statusu tej szkoły, który w kilka dni później przekształcił się w strajk okupacyjny studentów. Strajk został zlikwidowany przez władze przy użyciu siły (był to pierwszy tego typu przypadek w omawianym okresie; przeprowadzono m.in. desant z helikopterów), a dość powszechnie wydarzenie to było potem oceniane jako próba generalna przed wprowadzeniem stanu wojennego, mająca m.in. zbadać zachowanie "Solidarności". W niektórych zakładach instancje NSZZ "Solidarność" zaczęły podejmować uchwały żądające radykalnych kroków - usunięcia komitetu PZPR z terenu zakładu (Ponar-Żywiec) czy referendum w sprawie wotum nieufności dla rządu i Sejmu (Stocznia im. Lenina), a referenda tego typu przeprowadzono w zakładach wrocławskich Pafawag i Predom-Wrozamet (za wotum nieufności dla rządu opowiedziało się w nich odpowiednio 81,5 proc. i 73,2 proc., za rozwiązaniem Sejmu i nową ordynacją wyborczą - 85,8 proc. i 88,3 proc., za usunięciem z konstytucji  zapisu o przewodniej roli PZPR - 86,8 proc. i 87,7 proc.). W referendum dotyczącym kompetencji samorządu pracowniczego przeprowadzonym w Hucie im. Lenina 92,4 proc. opowiedziało się za powoływaniem dyrektora przez samorząd. 

Wyniki ukazywały stan świadomości załóg dużych zakładów, a jednocześnie zapowiadały, co przyniosłoby jakiekolwiek referendum ogólnokrajowe, którego przeprowadzenia domagała się Komisja Krajowa w uchwale podjętej 12 grudnia - na temat metod sprawowania władzy, wyborów do ciał przedstawicielskich oraz koncepcji samorządu terytorialnego i pracowniczego. Na posiedzeniu tym potwierdzono podjęte kilka dni wcześniej na radomskim spotkaniu Prezydium KK i przewodniczących regionów (którego przebieg, nagrany na magnetofon przez przewodniczącego jednego z regionów, będącego pracownikiem SB, został szeroko nagłośniony przez oficjalne media, jako dowód konfrontacyjnych dążeń "Solidarności") ustalenia obejmujące m.in. żądania   uzgodnienia z "Solidarnością" zasad reformy gospodarczej, przeprowadzenia demokratycznych wyborów do rad narodowych i podporządkowania im administracji terenowej, związkowej kontroli zasobów żywności, odpowiednich kompetencji dla Społecznej Rady Gospodarki Narodowej. Były to postulaty, których realizacja byłaby równoznaczna z początkiem zmian ustrojowych. Na 17 grudnia Region Mazowsze zapowiedział zorganizowanie masowego protestu przeciwko polityce władz.

Wprowadzenie stanu wojennego było przygotowane dużo wcześniej, a decyzja o jego realizacji również została podjęta odpowiednio wcześniej. Można zatem sądzić, że ostatnie wydarzenia i działania nie zmieniły zasadniczo biegu wydarzeń, natomiast dały władzom kolejne, w tym przypadku dość silne, argumenty dla uzasadnienia tej decyzji.


Źródło: "Wielka Historia Polski" Wydawnictwo Pinnex, Kraków 2000


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: NSZZ Solidarność | Jacek Kuroń
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy