Manifestacja we Wrocławiu 31 sierpnia 1982 roku: Kiedy ZOMO uciekało w panice

Po szoku wywołanym wprowadzeniem stanu wojennego społeczeństwo wypracowało sposoby na prowadzenie oporu. Jednym z nich było organizowanie manifestacji. Do pierwszej fali demonstracji doszło w kilkudziesięciu miastach Polski 1 i 3 maja 1982 r. Panowało powszechne przekonanie, że do decydującej konfrontacji dojdzie 31 sierpnia, w drugą rocznicę podpisania porozumień sierpniowych.

Późną wiosną 1982 r. doszło do nasilenia konfliktu wewnątrz Regionalnego Komitetu Strajkowego we Wrocławiu, kierowanego przez Władysława Frasyniuka. Grupa działaczy związanych z innym czołowym działaczem dolnośląskiej "Solidarności", Kornelem Morawieckim, po opuszczeniu szeregów RKS założyła w pierwszej połowie czerwca organizację Solidarność Walcząca. Jedną z poważnych rozbieżności, jaka doprowadziła do tego rozłamu, był spór dotyczący metod oporu w ówczesnych warunkach politycznych, w tym organizowania masowych demonstracji. Frasyniuk przyczynił się do tego, że 1 i 3 maja w stolicy Dolnego Śląska nie doszło do żadnych manifestacji, co krytykował Morawiecki.

Reklama

Po powstaniu Solidarności Walczącej jej działacze wezwali do udziału w manifestacji w półrocze wprowadzenia stanu wojennego, czyli 13 czerwca. Na łamach pisma "Solidarność Walcząca" Paweł Falicki (pod pseudonimem Paweł Kminkiewicz) przekonywał do skuteczności manifestacji ulicznych, powołując się na udane przykłady z innych miast w maju 1982 r. Dla Frasyniuka było to "pchanie ludzi pod karabiny maszynowe".

Czerwcowa demonstracja we Wrocławiu okazała się sukcesem SW. Na ulicach protestowało kilka tysięcy osób. W wielu rejonach miasta zaskoczone siły ZOMO ponosiły porażki w walkach ulicznych, które trwały do późnych godzin nocnych.

Tymczasowa Komisja Koordynacyjna, pełniąca rolę podziemnych władz "Solidarności", w oświadczeniu z 29 lipca ogłosiła m.in.: "Wzywamy ogniwa Związku do zorganizowania 31 sierpnia 1982 pokojowych manifestacji ulicznych pod hasłami przywrócenia działalności NSZZ SOLIDARNOŚĆ, uwolnienia internowanych, aresztowanych i skazanych, zawarcia porozumienia narodowego. Wzywamy wszystkich do udziału w  manifestacji".

29 sierpnia nastąpiły prewencyjne zatrzymania działaczy "Solidarności". Następnego dnia ukazał się komunikat Polskiej Agencji Prasowej grożący, że w przypadku niepokojów użyte zostaną regularne oddziały wojska.

W stan pogotowia postawiono we Wrocławiu 4313 funkcjonariuszy ZOMO, NOMO, ROMO i innych jednostek milicji, 1200 żołnierzy WOP i 800 żołnierzy WSW oraz komandosów Wojska Polskiego. Z drugiej strony miasto zostało zasypane ulotkami wzywającymi do udziału w manifestacji. Według organizatorów, miejscem zbiórki miał być Plac Czerwony (obecnie Plac Solidarności), skąd pochód miał ruszyć na ulicę Mazowiecką, pod siedzibę "Solidarności" sprzed 13 grudnia 1981 r. Tym razem w przygotowaniu do organizacji manifestacji uczestniczyły dwie zwaśnione wcześniej struktury - RKS i Solidarność Walcząca.

Manifestacja miała rozpocząć się o  godzinie 16, jednak do pierwszych walk ulicznych doszło już o 14.14 na Placu Czerwonym, gdzie ZOMO zatrzymało około 300 osób. Pięć minut później nastąpił kolejny atak, z użyciem wozów opancerzonych, petard, gazów łzawiących i armatek wodnych. Manifestanci odpowiadali kamieniami i butelkami z benzyną. ZOMO zablokowało sąsiednie ulice, a milicjanci wjeżdżali w tłum radiowozami.

W tym czasie przebieg manifestacji był dokumentowany fotograficznie i filmowo przez Agencję Fotograficzną "Dementi". Jedna z kamer, obsługiwana przez Wojciecha Wójcika, utrwaliła dramatyczną scenę, kiedy milicyjna ciężarówka celowo najechała na jednego z demonstrantów. Kolejne kadry pokazywały młodego człowieka znikającego pod kołami tego samochodu. Film ukazujący to wydarzenie został przekazany na Zachód i wyemitowany przez największe światowe stacje telewizyjne. Stał się symbolicznym ujęciem Polski okresu stanu wojennego.

Francuski "Paris Match" opublikował zdjęcia dokumentujące to wydarzenie i opatrzył je podpisem: "Śmierć polskiego gawrosza". Dopiero po jakimś czasie okazało się, że osoba pokazywana na filmie to członek Solidarności Walczącej Jarosław Hyk, który odniósł wówczas tylko nieznaczne obrażenia i po dwóch tygodniach pobytu w szpitalu wrócił do działalności podziemnej.

Walki przenosiły się na kolejne rejony centrum Wrocławia. O godzinie 15.25 demonstranci broniący się na ul. Legnickiej obrzucili butelkami z benzyną transporter opancerzony, który zaczął płonąć. Ze względu na grad kamieni załoga nie mogła opuścić wozu. W tej sytuacji jeden z milicjantów znajdujących się w środku otworzył ogień z kbk AK.

W godzinach wieczornych całe Śródmieście miasta zostało pokryte barykadami. Największe znajdowały się na ul. Świerczewskiego, przy skrzyżowaniu ul. Świdnickiej i trasy W-Z. Intensywne walki uliczne toczyły się m.in. w rejonie ulicy Grabiszyńskiej, Popowic, przy PaFaWaGu, Dolmelu, na Pereca, Legnickiej, Braniborskiej, Mazowieckiej, na Pl. Dzierżyńskiego i Pl. Grunwaldzkim.

Według raportów SB, w okolicach Dworca Świebodzkiego w walkach ulicznych "brała udział grupa harcerzy w mundurach". Przybyli ze Szkoły Podstawowej nr 46, a następnie rzucali "kamieniami i butelkami z benzyną do interweniujących funkcjonariuszy MO". Do znaczących walk doszło na moście Grunwaldzkim, gdzie zapalił się samochód Gaz-69 należący do WOP, który demonstranci przewrócili kołami do góry. Próby odbicia go przez kompanię WOP okazały się bezskuteczne, a gazik po chwili eksplodował i spłonął.

Po zmierzchu do akcji wkroczyły śmigłowce, z których zrzucano granaty łzawiące oraz flary oświetlające teren walk.  

Dobra organizacja i wielka determinacja protestujących przyczyniły się do tego, że walki na ulicach Wrocławia trwały do późnych godzin wieczornych, a demonstrujący na wiele godzin opanowali centralne rejony miasta. Radio Solidarności Walczącej na bieżąco nadawało relację z wydarzeń.

Organizatorom z SW udało się również za pomocą zagłuszarek zdezorganizować sieć łączności radiowej Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa: "Zagłuszarki umieszczone były w... mydelniczkach. Zasilane z dziewięciowoltowych bateryjek, siały szumem w eterze. Znajdowały się w różnych miejscach - na dachu kiosku, na drzewie, na parapecie okna - w uznanych za strategiczne punktach miasta. Ich zasięg nie był zbyt duży - jaką siłę może mieć nadajniczek mieszczący się w mydelniczce i zasilany malutką bateryjką! - ale niektóre pracowały jeszcze następnego dnia i w jakimś stopniu utrudniły działanie przeciwnikowi".

Walki w stolicy Dolnego Śląska zakończyły się po godzinie 22. Wrocławska manifestacja z 31 sierpnia 1982 r. była największym tego typu wydarzeniem w całym okresie od wprowadzenia stanu wojennego na terenie całego kraju. To co wyróżniało ją dodatkowo, to determinacja uczestników, którzy sami atakowali oddziały ZOMO, zmuszając je kilkakrotnie do ustępstw, a niekiedy do panicznej ucieczki przed nacierającym tłumem.

Funkcjonariusze, którzy byli według własnych relacji "atakowani brutalnie i bezwzględnie przez tłum", użyli broni. Wśród siedmiu rannych osób znalazł się 27-letni pracownik zakładów "Elwro", ojciec dwojga dzieci, Kazimierz Michalczyk, który  zmarł w szpitalu 2 września. Jego pogrzeb, 7 września, przekształcił się w kolejną manifestację.

W następnych miesiącach po zakończeniu manifestacji we wrocławskiej prasie podziemnej zamieszczone zostały liczne relacje, ukazujące brutalność milicji, szczególnie w stosunku do osób zatrzymanych. Oto kilka przykładów:

"(...) u 18-letniego chłopca znaleźli ulotkę, biorą go do korytarza, bije go 4-5 milicjantów, słychać krótki krzyk, a potem głuche uderzenia i trzask łamanych kości";

"(...) biją wszystkich bez wyjątku, nie patrzą na wiek, katują bezbronnych czym się da: pałą, pistoletem, ręką, nogą, niektórym każą rozebrać się do naga i wtedy leją gdzie tylko mogą dosięgnąć";

"(...) ul. Prądzyńskiego - wieczorem: ZOMO-wcy nawołują do gaszenia świateł, w bramie nr 24 w jednym z okien światło pali się nadal - rzucają petardę, zapala się firanka. Tam mieszkają głuchoniemi";

"(...) ul. Kościuszki - róg Więckowskiego: ZOMO-wiec uderzył kobietę, lat ok. 65, pałą po nerkach. Stojąca z nią kobieta w podobnym wieku próbuje protestować - zostaje pobita do utraty przytomności".

Jedna z relacji zamieszczona w "Biuletynie Dolnośląskim" opisywała historię krzyża niesionego przez jednego z manifestantów: "Wśród zgiełku walki, wśród dymów i gazów, ukazał się krzyż. Ludzie, którzy opierali się szarżom ZOMO rzucając kamieniami, zaprzestają to czynić i idą za nim. Krzyż - symbol niestosowania przemocy i symbol ludzkiej godności - nie powstrzymuje jednak ZOMO, które nasila akcję. Tłum zaatakowany z boku /od strony Legnickiej/ zatrzymuje się na wysokości ulicy Szczepińskiej, ale krzyż płynie dalej. Z szeregów ZOMO sypią się przekleństwa i grad rzucanych kamieni. Mimo to krzyż dociera na Plac Czerwony. Tu zostaje pochwycony przez ZOMO. W samochodzie milicyjnym osobę, która niosła krzyż, biją po twarzy i głowie. W bazie ZOMO przy ul. Księcia Witolda, padają okrzyki: 'przybić mu ten krzyż' lub 'przybić go do tego krzyża', pada dużo wulgarnych i ubliżających określeń. Następuje silne uderzenie krzyżem w brzuch. Biją pałami i pięściami. Po przejściu swoistej ścieżki zdrowia postawili twarzą do ściany. Osobie pilnującej koledzy radzą: 'zastrzel, powiemy, że uciekał'. Ktoś przynosi magazynek, podaje pilnującemu i mówi: 'masz ostre, jak się ruszy zastrzel' (...) naród wpędzono w nową Golgotę, wymiar cierpienia i śmierci".

W rocznicę podpisania porozumień sierpniowych, w godzinach popołudniowych, na ulicach Wrocławia znalazło się według różnych źródeł od pięćdziesięciu do stu tysięcy osób. Masowe manifestacje z udziałem od kilku do kilkunastu tysięcy osób miały miejsce w siedemnastu innych miastach Dolnego Śląska. Połowa z nich w zagłębiu miedziowym. W Lubinie kilkanaście osób zostało postrzelonych, a trzy zginęły od kul.

Po zakończeniu manifestacji władze odpowiedziały represjami. 645 uczestników zostało zatrzymanych, 48 pośród nich 48 stanęło przed sądami, 425 przed kolegiami ds. wykroczeń, a 165 internowano.

Włodzimierz Domagalski

Czytaj więcej na stronie 31sierpnia1982/wroclaw

Akcja IPN "Zapal Światło Wolności" - 13 grudnia o 19.30

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: stan wojenny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy