Na Halinie wykonano wyrok śmierci. "Marcysia" sama odebrała sobie życie

Bohaterka Powstania Warszawskiego, kurierka AK i WiN Halina Żurowska po wojnie została skazana na śmierć i zamordowana w więzieniu na warszawskim Mokotowie. Tragicznie zakończyły się też powojenne losy innej kurierki, Emilii Malessy, czyli "Marcysi". Uwierzyła w zapewnienia ubeków, a gdy przekonała się, ile warte jest ich "słowo honoru", popełniła samobójstwo.

Halina (Helena) Żurowska urodziła się w 1905r. w Olszanicy. Pochodziła ze znanej rodziny ziemiańskiej. Z wykształcenia była inżynierem rolnikiem, z dyplomem Politechniki Lwowskiej. Wojna zastała ją w gospodarstwie liczącym ponad 460 ha majątku Boniowice koło Dobromila. W 1939 r., po wysiedleniu z majątku przez sowietów, przeszła przez góry na Węgry. W styczniu 1940 r. została zaprzysiężona jako kurierka wojskowej Bazy "Romek" w Budapeszcie. W czerwcu 1940 r. przeszła do pracy w ZWZ w kraju jako zastępca kierownika komórki przerzutowej "Południe" w Krakowie. Po rozbiciu przez Niemców konspiracji krakowskiej wiosną 1941 r. była kurierką KG ZWZ w łączności z okręgami wschodnimi, a w latach 1942-1943 szefem łączności Obszaru Lwów Tajnej Organizacji Wojskowej. Po scaleniu TOW z AK pełniła funkcję kurierki do specjalnych zadań Kedywu KG AK. Z uwagi na wykonywanie tej funkcji posługiwała się fałszywymi dokumentami wystawionymi na nazwisko Anna Jaroszewicz oraz używała kilku pseudonimów np. Leliwa, Heniek, Baśka, Łabędź. Pracowała również przy wytwarzaniu materiałów wybuchowych.

Reklama

W Powstaniu Warszawskim była łączniczką w Batalionie "Iwo" stacjonującym w Śródmieściu i Zgrupowaniu "Radosław" w walkach na Czerniakowie. Odpowiadała za utrzymanie łączności z Komendą Główną AK i dowództwem powstania. Przekazywała meldunki i rozkazy pomiędzy płk. Mazurkiewiczem "Radosławem" a gen. Chruścielem "Monterem". Dokonywała rozpoznania kanałów z Czerniakowa na Śródmieście. 17 września podczas przejścia kanałami została ranna w rękę i trafiła do szpitala. Po koniec walk powstańczych została mianowana podporucznikiem i drugi raz odznaczona Krzyżem Walecznych. Po upadku powstania trafiła do obozu jenieckiego, w którym przebywała do kwietnia 1945r.

Po wyzwoleniu z obozu jenieckiego pozostała w służbie. Od października do grudnia 1945 r. przebywała w kraju, kontaktując się w osobami z wojennej konspiracji. Była kurierką w Zrzeszeniu Wolność i Niezawisłość (WIN), przez dwa lata przewoziła tajne dokumenty za granicę i do kraju. W 1946 r. weszła w skład aparatu łączności MSW Rządu RP na uchodźstwie w brytyjskiej strefie okupacyjnej. W lipcu 1947 r. przedostała się do Szczecina, by sprawdzić stan organizacji tamtejszej konspiracyjnej delegatury MSW i dostarczyć fundusze. 27 lipca 1948 r. wyruszyła z Niemiec przez Czechosłowację do Polski. Miała zorganizować nowe struktury łączności po rozbiciu przez UB delegatur MSW. Usiłowała też wyjaśnić losy wcześniej wysłanych do Polski kurierów, po których ślad zaginął. Trafiła na prowokacyjne kontakty bezpieki i weszła w krąg gry operacyjnej krypt. "Cezary". Prawdopodobnie udało jej się zdemaskować V Zarząd WIN-u  jako agentów Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (świadczy o tym list znaleziony później podczas przeszukania jej domu). Bezpieka sama stworzyła V Komendę WiN, by spacyfikować podziemie i ściągnąć do kraju przedstawicieli Rządu emigracyjnego.

Żurowska była obserwowana i śledzona, nie zdołała się ukryć. 29 września 1948 r. funkcjonariusze UB aresztowali ją w Gdańsku. Podczas śledztwa i rozprawy odmawiała odpowiedzi na pytania, nie przyjmowała wersji narzuconej przez śledczego, odwoływała własne zeznania jako wymuszone, wskazywała na uchybienia proceduralne. Wszystko po to, by chronić pomagające jej osoby. Po ciężkim śledztwie, 6 września 1949 r. została skazana na śmierć. Prezydent Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski.

Wyrok wykonano 21 września 1949 r. w więzieniu na warszawskim Mokotowie. Porucznik Żurowska została zamordowana strzałem w tył głowy. Była jedną z nielicznych kobiet polskiego podziemia niepodległościowego skazanych na śmierć.

Rodzina nie otrzymała jej ciała, nie wiedziała też, gdzie zostało pochowane. Nie wiadomo tego do dzisiaj. Możliwe, że to właśnie Halina jest jedyną kobietą pochowaną na "Łączce".

Tragiczny los "Marcysi"

Losy innej kurierki AK i WiN mogły potoczyć się podobnie. Emilia Malessa z domu Izdebska, czyli "Marcysia" uro­dzi­ła się 13 lu­te­go 1909 roku w Ro­sto­wie nad Donem. W sierpniu 1939 r. wzięła ślub z pierwszym mężem - dużo starszym od siebie Stanisławem Malessą. Przed wojną rozpoczęła też studia na Wydziale Pedagogicznym w Wolnej Wszechnicy Polskiej. Podczas kampanii wrześniowej była kie­row­cą w po­moc­ni­czej służ­bie przy 19 Dy­wi­zji Pie­cho­ty, z którą dotarła pod rumuńską granicę. Mąż ewakuował się do Francji, a potem do W. Brytanii. Emilia pozostała jednak w Polsce i wróciła do Warszawy. Przystąpiła do konspiracyjnej organizacji Służba Zwycięstwu Polski, w której pracowała w dziale łączności zagranicznej. Do końca niemieckiej okupacji była szefem tego działu - "Zagrody" Wydziału V Komendy Głównej AK.

To pod opiekę Emilii przydzielono jednego z pierwszych cichociemnych zrzuconych do Polski jesienią 1941 r. - Jana Piwnika "Ponurego". Niedługo później został on jej drugim mężem. Piwnik był dowódcą partyzanckiego ugrupowania w Górach Świętokrzyskich, a potem na Nowogródczyźnie. Zginął podczas ataku na niemiecką strażnicę graniczną latem 1944 r., na kilka tygodni przed wybuchem Powstania Warszawskiego.

Po rozpoczęciu powstania "Marcysia" była szefową kancelarii szturmowego batalionu "Rum", który walczył w Śródmieściu. Za bohaterską służbę dostała Virtuti Militari. Kiedy powstanie upadło, uciekła z transportu do obozu jenieckiego. Przedostała się do Krakowa i próbowała reanimować podziemne struktury w Krakowie. Pomagała w przerzucie do kraju kpt. Jana Nowaka-Jeziorańskiego.

Po wojnie i rozwiązaniu AK nadal kierowała łącznością zagraniczną w sztabie Delegatury Sił Zbrojnych, a potem w Zrzeszeniu Wolność i Niezawisłość, którego prezesem był pułkownik Jan Rzepecki. W październiku 1945 r. zamierzała wycofać się z konspiracji. Zgłosiła już swoje odejście z WiN i chciała wyjechać do Włoch. Nie zdążyła jednak przekazać swoich obowiązków - 31 paź­dzier­ni­ka 1945 roku zatrzymało ją UB.

Została osadzona w celi X Pawilonu warszawskiego więzienia przy Rakowieckiej. Przesłuchiwał ją kpt. Józef Różański, który przekonywał do ujawnienia współpracowników z WiN, obiecując, że nie będą aresztowani, co najwyżej przesłuchani. Ona sama miała odzyskać wolność. Różański dawał jej "słowo honoru". Podczas śledztwa udawał uprzejmego, a nawet próbował "Marcysię" adorować. Wreszcie uciekł się do szantażu, grożąc, że coś może się stać małemu Michałowi. "Siunio" był sierotą, którą "Marcysia" opiekowała się podczas powstania, gdy ciotka chłopca była chora. Emilia traktowała "Siunia" jak syna. Po tych groźbach Emilia nie wytrzymała i zaczęła mówić.

Zawierzyła obietnicom Różańskiego i wy­da­ła za­kon­spi­ro­wa­nych dotąd człon­ków I Za­rzą­du WiN, spisując ich nazwiska i pseudonimy. Jej wątpliwości osłabły podczas konfrontacji zorganizowanej z zatrzymanym płk. Janem Rzepeckim. Jako przełożony "Marcysi" wydał jej rozkaz ujawnienia podkomendnych i sam to także zrobił. Gdy UB zaczęło aresztować ludzi ze spisu Malessy, zrozpaczona kobieta rozpoczęła głodówkę na znak protestu. Pisała listy do Różańskiego, przypominając mu o złożonej obietnic. 

Zatrzymanych członków WiN są­dzo­no w po­ka­zo­wym pro­ce­sie w styczniu 1947 r. Na ławie oskarżonych zasiadła cała "góra" WiN, w sumie 10 osób, wśród nich "Marcysia". Zapadły łagodne wyroki - Emilia została skazana na 2 lata, płk. Rzepecki - na 8. Już po dwóch dniach pięciu skazanych, w tym Malessę, ułaskawił prezydent Bierut. "Marcysia" odmówiła wyjścia z więzienia i do­ma­ga­ła się uwolnienia pozostałych. Gdy w końcu wyszła na wolność, poczuła się odtrącona. Część AK-owców uznało ją za zdrajczynię. "Marcysia" przez dwa lata przypominała władzom o złożonej obietnicy. Pisała listy do Różańskiego, ministra bezpieczeństwa publicznego gen. Stanisława Radkiewicza, prezydenta Bieruta, placówek dyplomatycznych państw zachodnich. Na kapitana, który dał jej "słowa honoru", koczowała pod więzieniem, ten straszył ją zamknięciem w szpitalu psychiatrycznym.

W maju 1948 r. po raz trzeci wyszła za mąż - za poznanego w więzieniu mokotowskim Edwarda Staniula. Ich związek przetrwał tylko 3 tygodnie, mąż został w Gdańsku, a "Marcysia" wróciła do Warszawy. 5 czerwca 1949 r. w swoim mieszkaniu zażyła tabletki nasenne, weszła do wanny i podcięła sobie żyły.

Małgorzata Żyłko

----------------------------------

Losy Emilii Malessy "Marcysi" opisane zostały w książce Szymona Nowaka "Dziewczyny Wyklęte". Fragment z tej książki przeczytasz TUTAJ.

Helena Żurowska to jedna z postaci przedstawionych na wystawie "Milcząc, wołają" zorganizowanej przez IPN w Muzeum Archeologicznym w Krakowie. Zdjęcia z wystawy zobaczysz TUTAJ.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy