Strajk w Stoczni Gdyńskiej w sierpniu 1980 roku. Część 2: przebieg strajku

Przed rozpoczęciem następnego dnia, 16 sierpnia Andrzej Kołodziej po raz kolejny zadzwonił do Bogdana Borusewicza i dowiedział się, że gdańskiej stoczni sytuacja jest bardzo zła, ponieważ Lech Wałęsa dąży do zakończenia strajku.

Mimo to przez radiowęzeł nadał następujący komunikat: "Jest dobrze. Stocznia [gdańska] dzielnie strajkuje, dołączyły inne zakłady. Później przyjedzie ktoś do nas, to poznamy więcej szczegółów. Musimy zebrać ludzi na placu i powołać komitet strajkowy, a potem podejmiemy dalsze działania."  

Okazało się, że poprzedniej nocy partyjni sekretarze próbowali na niektórych wydziałach organizować spotkania, na których namawiali na przerwanie strajku. Kołodziej wydał więc kolejny komunikat, w którym poinformował, że wszyscy działacze PZPR muszą opuścić teren stoczni. Ci, którzy się temu nie podporządkują, mają być wyprowadzeni siłą. Po kolei zaczęli rzeczywiście opuszczać teren zakładu.

Reklama

W tym czasie przybyła delegacja ze Stoczni Gdańskiej z informacjami, że bardzo bliskie jest u nich porozumienie z dyrekcją i zakończenie strajku. Kołodziej wspominał, że w tej sytuacji: "Cały plan się walił. Przecież mieliśmy utworzyć wspólny komitet strajkowy i na tym budowałem przyszłość naszego strajku".

Po krótkiej naradzie z najbliższymi współpracownikami podjęta została decyzja, że jeśli Stocznia Gdańska rzeczywiście podejmie decyzję o zakończeniu strajku, to przedstawiciele innych strajkujących przeniosą się do Stoczni Gdyńskiej i tu będzie działał Międzyzakładowy Komitet Strajkowy, a Andrzej Butkiewicz przygotował tekst apelu-wezwania do podjęcia strajku generalnego w całej Polsce. Dwa dni później czekało już sto tysięcy wydrukowanych ulotek zawierających ten apel.

16 sierpnia 1980 r. po godzinie 13.00 wiadomość o zakończeniu strajku w Stoczni Gdańskiej dotarła do strajkujących. Na domiar złego dyrektor podłączył się do radiowęzła, nadał komunikat o zakończeniu strajku i wzywał do opuszczenia zakładu. W stoczni zaczął się chaos. Część uczestników strajku zaczęła opuszczać teren stoczni, inni przeszli do swoich wydziałów i czekali na dalszy rozwój wypadków.

Do stoczni gdyńskiej przybywali zdezorientowani przedstawiciele innych strajkujących załóg. Na terenie zakładu pojawiły się ulotki oskarżające Kołodzieja o polityczne awanturnictwo i wzywające do odrzucenia postulatów politycznych. W tym krytycznym momencie przybyli z Gdańska łącznicy z informacją, że Stocznia Gdańska ponownie strajkuje.

Równocześnie przyszła inna dobra wiadomość. Następnego dnia, w niedzielę ksiądz Hilary Jastak zgodził się odprawić mszę świętą na terenie stoczni. Nastroje wśród strajkujących zmieniły się niemal w jednej chwili. Zaczęło się porządkowanie zakładu i przygotowywanie ołtarza.

Jeszcze tego samego dnia dyrektor, za zgodą strajkujących, spotkał się z załogą. Skończyło się tym, że kierownictwo zakładu musiało opuścić stocznię. Wewnątrz pozostał jedynie dyrektor, dwóch jego zastępców, a także pierwszy i drugi sekretarz partii. Zostali zamknięci w jednym pomieszczeniu bez telefonów, pilnowani przez straż strajkową. W nocy w Stoczni Gdańskiej zebrali się przedstawiciele 28 strajkujących zakładów i powołali Międzyzakładowy Komitet Strajkowy, który otrzymał listę postulatów ze Stoczni Gdyńskiej. 

Podczas mszy świętej na terenie stoczni uczestniczyło w niej kilka tysięcy mieszkańców Gdyni, przybyłych na plac wewnątrz zakładu. Grała stoczniowa orkiestra. Ksiądz Jastak powiedział m.in.: "Bóg Ojciec miłosierdzia, który pojednał świat ze sobą  przez śmierć i zmartwychwstanie swojego syna, zesłał Ducha Świętego na odpuszczenie grzechów, niech wam udzieli przebaczenia i pokoju przez posługę kościoła. I ja odpuszczam wam grzechy w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego (...) dobro, które spełniacie i cierpienie, które znosicie niech będą zadośćuczynieniem za wasze grzechy. Niech wyjednają wam wzrost łaski i nagrodę życia wiecznego. Żyjcie w pokoju."

Tłum zamarł. Publiczne, powszechne rozgrzeszenie stosuje się w Kościele przypadkach nadzwyczajnych. Według powszechnego odczucia uczestników tej mszy - "tu rodziła się solidarność". Wieczorem na terenie stoczni znaleźli się Joanna i Andrzej Gwiazdowie i przez kilka godzin wyjaśniali ideę wolnych związków zawodowych.

Czwartego dnia strajku jego uczestnicy wyłapywali kolejnych przeciwników strajku kryjących się w stoczniowych zakamarkach. Byli doprowadzani na plac, a następnie: "[A. Kołodziej] Kolejno byli prezentowani na wózku przed całą załogą. To tak, jakby musieli wejść na szafot. Publiczne potępienie ich postępowania było ponad ich siły. Skuleni i wystraszeni, nie potrafili nic powiedzieć. Choć zapewne i tak nikt by ich nie słuchał. Oddawali przepustki i, wśród ogłuszającego gwizdu, wrzucani byli za bramę."

18 sierpnia doszło do wyborów Komitetu Strajkowego. Dla większości była to ważna lekcja demokracji. Do Komitetu weszło 39 przedstawicieli poszczególnych wydziałów. Przewodniczącym został Kołodziej, a delegatami stoczni do gdańskiego MKS Henryk Mierzejewski i Andrzej Kozicki. Do zadań nowo powołanego Komitetu Strajkowego należało m.in.: ·         zabezpieczenie funkcjonowania całego zakładu,

·         zabezpieczenie jednostek pływających, stojących przy nabrzeżu,

·         ochrona mienia zakładu,

·         organizacja wyżywienia dla całej załogi,

·         zapewnienie opieki medycznej,

·         kontrola wyjść i przepływu przekazywanych towarów - przez cały czas trwał zakaz spożywania alkoholu,

·         umożliwienie kontaktów z rodzinami,

·         zapewnienie przepływu informacji.

Kolejne dni upływały na oczekiwanie na rezultaty negocjacji, jakie toczyli członkowie MKS z przedstawicielami władz.

W trakcie trwania strajku władze kilkukrotnie organizowały pokaz siły. Dla przykładu, 20 sierpnia wieczorem wokół stoczni zaczęły zbierać się milicyjne radiowozy i wozy opancerzone. Stoczniowcy spodziewali się ataku lub desantu z morza. Kołodziej wydał polecenie włączenia całego oświetlenia znajdującego się w zakładzie, wszystkich jupiterów, agregatów prądotwórczych i dodatkowego zabezpieczenia drukarni, która prawdopodobnie miała być celem planowanego, a niedoszłego ataku.

Kołodziej był coraz bardziej zaangażowany w prace gdańskiego MKS, a pracami Komitetu Strajkowego kierował faktycznie Tadeusz Pławiński. 22 sierpnia stoczniowcy, którzy prowadzili nasłuch radiowy, dowiedzieli się o planowanej przez władze akcji (kryptonim "Wieczorek"), zniszczenia stoczniowej drukarni. Jak się okazało po latach, przebywający w stoczni tajny współpracownik "Rybak" dostarczył wcześniej szkic zawierający lokalizację urządzeń poligraficznych, rozmieszczenia wart i zdjęcia strajkujących, zaś inny tajny współpracownik SB uszkodził jedną z maszyn.
W stoczni natychmiast podjęto nadzwyczajne środki. Ochrona została wyposażona w drewniane pałki, powołana została grupa specjalna, zaostrzono kontrolę całego zakładu. Na wypadek blokady zakładu przygotowany został system rozprowadzania ulotek za pomocą baloników napełnionych helem. Akcja władz została odwołana, kiedy "Rybak" przekazał Służbie Bezpieczeństwa informację, że strajkujący są przygotowani do obrony. 25 sierpnia strajki na Wybrzeżu mogły znów przybrać niekorzystny obrót. Lech Wałęsa i Bogdan Lis prowadzili zakulisowe rozmowy z gdańskim wojewodą Jerzym Kołodziejskim. Dotyczyły one przygotowywanego wystąpienia telewizyjnego Wałęsy, w którym miał apelować o zawieszenie strajków w kraju. Na terenie Stoczni Gdańskiej czekała ekipa z TV. Podczas Dziennika Telewizyjnego miał on odczytać apel o przerwanie strajków w całym kraju, ponieważ uzyskał zapewnienie ze strony władz o kontynuowaniu rozmów w późniejszym terminie. W łonie MKS rozpoczęła się burzliwa i długa dyskusja. Wałęsa uzyskał wsparcie części doradców. Tymczasem minął czas antenowy planowanego wystąpienia i problem zniknął.

27 sierpnia z inicjatywy Komitetu Strajkowego do Warszawy udała się delegacja strajkujących do Episkopatu Polski z prośbą o wyjaśnienie niefortunnego wystąpienia telewizyjnego prymasa Stefana Wyszyńskiego. Prymas stwierdził, że wystąpienie to zostało ocenzurowane. Przekazał delegacji pełny tekst homilii i Komunikat Rady Głównej Episkopatu. Oba dokumenty zostały powielone w stoczniowej drukarni.

Historyczne porozumienie między Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym a Komisją Rządową zostało podpisane 31 sierpnia 1980 r. o godzinie 17.00. Po otrzymaniu wiadomości na ten temat stoczniowcy strajkujący w Stoczni Gdyńskiej im. Komuny Paryskiej przystąpili do uporządkowaniu terenu, zdemontowali wszystkie powstałe podczas strajku obiekty, w tym "dzielnicę willową" i posprzątali teren zakładu. Następnie pracownicy poszczególnych wydziałów opuszczali teren stoczni. Ostatni wyszli członkowie warty i Komitetu Strajkowego. Następnego dnia, po wznowieniu pracy w Stoczni Gdyńskiej im. Komuny Paryskiej zaczęły powstawać struktury Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego.

Włodzimierz Domagalski  

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy