COP na morzu, czyli burzliwe dzieje dwóch statków

COP morza nie sięgnął - to jeszcze jedna tzw. oczywista oczywistość - ale fakt ten nie przekreśla bynajmniej innego faktu: że sztandarowa inwestycja II Rzeczypospolitej miała swoją morską wizytówkę. Był nią statek o nazwie "Stalowa Wola".

Napis taki pojawił się na burcie pełnomorskiego drobnicowca (wprawdzie o niezbyt imponującej ładowności: mógł przewieźć na raz jedynie 4.550 ton) w połowie 1939 r., kiedy państwowa firma armatorska, Gdynia - Ameryka Linie Żeglugowe SA, kupiła od norweskiego przedsiębiorstwa AS Sobral dwa bliźniacze transportowce, przeznaczone do obsługi tworzącej się właśnie towarowej linii południowoamerykańskiej. Zakup ten był równoznaczny z poszerzeniem aspiracji kompanii: wcześniej GAL, specjalizujący się w żegludze pasażerskiej, kojarzono wyłącznie z liniowcami, kursującymi stale między Gdynią a Ameryką Północną i Południową, a także na linii lewantyńskiej, z Rumunii do Palestyny. Nabywając w Norwegii używane frachtowce towarowe GAL zamierzał wejść na dodatkowy rynek przewozowy.

Reklama

Statkom nadano - zgodnie z duchem czasów i powszechnym przekonaniem o mocarstwowości Polski - bliźniaczo podobne nazwy: jeden ochrzczono "Stalowa Wola", drugi "Morska Wola". Czym była ta pierwsza, wiadomo; m/s "Morska Wola" z kolei wziął miano od polskiej osady, założonej w stanie Parana w Brazylii przez zwolenników zdobycia przez II RP zamorskich kolonii. Wyznaczono tam w 1934 r. 286 działek osadniczych i 62 miejskie - wierzono bowiem, że run na darmową ziemię (każda działka liczyła 25 hektarów) rodaków z biednych i przeludnionych zakątków będzie tak duży, iż rychło powstanie normalny organizm miejski. Niestety, plany, znaczone chciejstwem, spaliły na panewce: ani nie znaleziono dość chętnych do wyjazdu na koniec świata, ani nie zdobyto funduszów, pokrywających koszty wyjazdu liczniejszych rzeszy, ani też nie zdołano zdobyć przychylności brazylijskiego rządu, bynajmniej nie okazującego entuzjazmu dla próby utworzenia na administrowanym przezeń terytorium forpoczty przyszłej kolonii europejskiego państwa. Koniec końców od forowania pomysłu rozbudowy Morskiej Woli odstąpiono w 1938 r. - kupiony jednakże rok później przez GAL statek nazwę, reklamującą osadę, otrzymał.

Drobnicowce nie nasłużyły się długo przed wybuchem wojny: na "Morskiej Woli" polską banderę podniesiono 22 lutego 1939, na "Stalowej Woli" 5 lipca 1939. Tyle miały szczęścia, że rozpoczęcie działań zastało je poza macierzystą Gdynią, gdzie niewątpliwie wpadłyby w ręce Niemców. Oba zapisały piękne karty w dziejach Polskiej Marynarki Handlowej, oba pływały długo; niestety, nie do końca szczęśliwie. Ale tu trzeba narrację rozdzielić, choć wiele przypadków z historii zarówno "Morskiej Woli" jak i "Stalowej Woli" było zbliżonych. Wspólne zaś - wymiary i dane techniczne: 96,5 m długości, 14,5 szerokości, 6,5 zanurzenia, nośność 4.550 ton, trzy ładownie pod dwoma pokładami, 28-osobowe załogi, główne silniki napędzające diesla (marki Krupp) o mocy 1400 koni mechanicznych, prędkość 9 węzłów.

"Stalowa Wola"

Drobnicowiec zbudowano w 1924 r. w niemieckiej stoczni Friedrich Krupp Germaniawerft AG w Kilonii na zamówienie armatora H. C. Horn z Hamburga. Zwodowany jako "Henry Horn", po 10 latach eksploatacji zmienił właściciela i pływał pod banderą brytyjską, nosząc nazwę "Pine Court". Nowy posiadacz nie był snadź zadowolony z nabytku, gdyż po niespełna dwóch latach sprzedał go do Norwegii (firmie AS Sobral) - odtąd na burtach i rufie motorowca widniały napisy "Rio Pardo". W lutym 1939 r. statek zakupił GAL; nabytek przejęty został dopiero w czerwcu (kiedy przybył do Gdyni z ładunkiem amerykańskiego złomu) i poddany zaraz kapitalnemu remontowi, wykonanemu w Stoczni Schichaua w Gdańsku. W pierwszy rejs pod biało-czerwoną banderą statek wyruszył 10 lipca 1939. Wybuch wojny zastał go w Buenos Aires; po pewnych perturbacjach został przeprowadzony do Wielkiej Brytanii, a następnie wyczarterowany rządowi francuskiemu, na zlecenie którego wykonywał przewozy pomiędzy Afryką Północną a Europą. Kiedy Francja skapitulowała, "Stalowa Wola" znajdowała się w Dakarze; funkcjonariusze kolaborującej z III Rzeszą administracji obłożyli ją tam aresztem. Dowodzona przez kpt. ż. w. Jana Strzembosza załoga zdołała jednak uciec i dotrzeć na brytyjskie wody terytorialne. Odtąd - aż do końca wojny - frachtowiec pływał w służbie alianckiej, przede wszystkim w konwojach atlantyckich do i ze Stanów Zjednoczonych. Ocean przemierzył 34 razy.

Po wojnie statek powrócił do ojczyzny - w Gdyni, porcie macierzystym, zameldował się 16 kwietnia 1946 r., by natychmiast powrócić na stary szlak południowoamerykański. Niewielka jednak prędkość nie predestynowała go do dalekich rejsów, dlatego wkrótce skierowany został na znacznie krótszą linię lewantyńską, łączącą Polskę z portami mórz Śródziemnego i Czarnego. Pływając w tej relacji "Stalowa Wola" zrealizowała w 1949 r. misję specjalną: dostarczała do albańskiego portu Durres broń, przeznaczoną dla greckiej partyzantki komunistycznej. Jako ciekawostkę można odnotować, że akcją interesował się osobiście ówczesny prezydent Bolesław Bierut - który postawił nawet wniosek, aby dla zachowania tajemnicy obsadzić "Stalową Wolę" załogą radziecką: moskiewski nominat nie miał zaufania do polskich marynarzy; podejrzewał, iż "mogą sypnąć operację". Towarzysze radzieccy odmówili jednak Bierutowi desygnowania swoich ludzi... W tymże roku, podczas postoju w Gdańsku, na "Stalowej Woli" wybuchł groźny pożar. Ogień, który pojawił się w maszynowni, szybko objął górny pokład. Dzięki skutecznej akcji gaszenia, podjętej przez 13 sekcji strażackich z całego Trójmiasta a także holowniki, podające wodę morską, niebezpieczeństwo udało się zażegnać.

Od 1951 r. drobnicowiec był własnością nowej państwowej kompanii żeglugowej - powstałych w miejsce GAL Polskich Linii Oceanicznych. W dalszym ciągu obsługiwał serwis lewantyński (najczęściej w relacji Gdańsk - Izmir - Stambuł - Aleksandria - Gdańsk), aż po czterech latach armator zdecydował się wyczarterować go firmę rybackiej: Przedsiębiorstwu Połowów Dalekomorskich "Dalmor". Oceaniczny transportowiec przez pół roku odbierał wtedy na Morzu Północnym ryby, złowione przez załogi polskich trawlerów, i odstawiał je na ląd. W grudniu 1955 r. wrócił na śródziemnomorski szlak, aliści powrót ten okazał się brzemienny w skutki. Płynąc z Izmiru w Turcji do Gdyni, podczas przejścia przez zazwyczaj burzliwą Zatokę Biskajską, statek dostał się w zasięg potężnego sztormu. Na skutek dużych przechyłów doszło do przesunięcia ładunku rudy żelaza na lewą burtę - odzyskanie stabilności okazało się niemożliwe i 19 marca 1956 r. kpt. Stanisław Bałłaban zarządził ewakuację załogi do łodzi ratunkowych. Na pomoc rozbitkom przyszli marynarze z motorowca "Hugo Kołłątaj"; uniknięto dzięki temu tragedii, wszyscy zostali uratowani. Opuszczona "Stalowa Wola" natomiast po 15 godzinach dryfowania położyła się na burtę - i już nie wyprostowała. Kadłub poszedł na dno...

"Morska Wola"

Statek powstał w tej samej stoczni co bliźniak - tyle że w 1925 r. - na zlecenie tego samego armatora, H. C. Horn, jako m/s "Consul Horn". Zaplanowany do obsługi linii środkowoamerykańskiej, przez pierwsze lata istnienia pływał nie tylko po Atlantyku, ale i po bliższych akwenach. W ostatnim dniu grudnia 1927 r. przydarzył mu się wypadek - osiadł na mieliźnie w cieśninie Oresund: czyżby syndrom Sylwestra załogi?

Potem miał więcej szczęścia, choć światowy kryzys i jemu dał się we znaki. Armator zlikwidował egzotyczną linię, drobnicowiec przeszedł na rejsy w systemie trampingowym i w krótkich relacjach - m.in. zawijał do Leningradu. W 1934 właściciel sprzedał go firmie brytyjskiej - odtąd "Consul Horn" nosił nazwę "Hindhead"; w tym samym zresztą czasie podobną drogę przeszła późniejsza "Stalowa Wola". Dalsze losy statku były podobne jak bliźniaka: odkupiony w 1936 r. przez Sobrala frachtowiec przemianowano na "Rio Negro", bo w 1939 r. odstąpić go polskiej firmie GAL.

Wybuch wojny zastał "Morską Wolę" na obczyźnie. Pływała najpierw na rzecz Francji (pozostając wszelako w dyspozycji Rządu RP), po jej kapitulacji zaś - Wielkiej Brytanii, czy - szerzej - Sprzymierzoinych. Po poddaniu się Francuzów statek był bliski wpadnięcia do niewoli, załodze jednak udało się szczęśliwie wyłabudać z portu Tonnay-Charente i dotrzeć na Wyspy Brytyjskie. Co dalej - wiadomo: rejsy w konwojach atlantyckich, z Wielkiej Brytanii do Stanów Zjednoczonych i z powrotem; w sumie 40 takich podróży. Jedna o mało nie zakończyła się tragedią: konwój o kryptonimie HX.84 został zaatakowany przez hitlerowski krążownik "Admiral Scheer"; poświęcenie marynarzy brytyjskiego krążownika pomocniczego "Jervis Bay" ocaliło powierzone ich pieczy statki handlowe - za cenę jednak zatonięcia jednostki Królewskiej Marynarki Wojennej.

"Morska Wola" powróciła do Polski w listopadzie 1945 r. Gdynia - Ameryka Linie Żeglugowe SA, również repatriowana, eksploatowała ją na linii najpierw północnoamerykańskiej, następnie lewantyńskiej (w 1952 r. statek wykonał podobną misję co wcześniej "Stalowa Wola": dostarczył do Durres broń dla partyzantów greckich). W 1952 r. następca GAL, Polskie Linie Oceaniczne, dokonał bezlitosnej degradacji oceanicznego wędrowca - odstąpił go Przedsiębiorstwu Połowów Dalekomorskich i Usług Rybackich "Dalmor", to zaś przebudowało statek handlowy na pierwszą w historii polskiego rybołówstwa morskiego bazę rybacką, stacjonującą na Morzu Północnym i obsługującą flotę łowiecką. Służbę taką "Morska Wola" pełniła od 11 sierpnia 1952 r. w barwach wpierw "Dalmoru", następnie "Gryfa" ze Szczecina. Jako ciekawostkę odnotować trzeba, iż liczebność załogi wzrosła wtedy z 28 do - aż - 150 osób!

Straszliwa degradacja - bo dla floty handlowej rybołówstwo było zawsze czymś jeśli nie gorszym, to na pewno mniej prestiżowym...; zwłaszcza w przypadku czegoś, co było jednostką półpasażerską: "Morska Wola" i jej bliźniaczka miały po 12 miejsc kabinowych dla gości! - statku, któremu Atlantyk był niestraszny, trwała do 15 grudnia 1958 r. Pełnienie funkcji bazy rybackiej przerwała poważna awaria, jakiej "Morska Wola" doznała w cieśninie Sund: baza rybacka (innymi słowy, statek-solarnia) weszła tam na skalistą mieliznę, poważnie uszkadzając kadłub. Doprowadzona jeszcze do Gdyni, gruntownie przepatrzona i uznana za nierokującą nadziei na sensowne remontowanie (koszty naprawy przewyższyłyby wartość leciwej jednostki...), została przeznaczona do złomowania i odstawiona do... Rejonowej Zbiornicy Złomu w Gdańsku. Rozpoczęcie destrukcji nastąpiło 4 stycznia 1959 r.

Waldemar Bałda

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: II Rzeczposoplita | Stalowa Wola
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy