Ostatni dzień życia Marszałka Józefa Piłsudskiego

Był późny wieczór 4 maja 1935 roku, kiedy pod Belweder w Warszawie podjechał samochód. W asyście najbliższych, z pojazdu został wyprowadzony niski starzec, którego mocno zgarbiona sylwetka nie przypominała w niczym marszałka Polski Józefa Piłsudskiego. Był to jednak on, mocno osłabiony, trapiony chorobą nowotworową człowiek, którego życie dobiegało końca.

Ostatni tydzień ze swojego życia Marszałek spędził w pałacu znajdującym się w Łazienkach Królewskich. Wówczas, po bardzo ciężkich ostatnich dniach wystąpił pierwszy krwotok z ust Piłsudskiego.

12 maja nad ranem nastąpiło kolejne załamanie stanu jego zdrowia. W tym dniu Komendant był już u kresu swojego życia, tak bardzo wyczerpany nierówną walką z wyniszczającą chorobą. Otoczenie Piłsudskiego podjęło wówczas decyzję o wezwaniu konsylium lekarskiego, po którym jeden z jego uczestników dr Antoni Stefanowski poprosił żonę komendanta Aleksandrę na osobistą rozmowę. Odbyła się ona za zamkniętymi drzwiami. Nie znając dokładnego jej przebiegu, wiemy, że miała ona niezwykłą wagę.

Reklama

Po wyjściu doktora na policzkach Aleksandry Piłsudskiej pojawiły się łzy, a atmosfera panująca w Belwederze stała się jeszcze cięższa. O faktycznym stanie zdrowia Piłsudskiego wiedzieli dotychczas tylko najbliżsi. O szczegółach nie informowano nawet jego adiutantów, co powodowało dodatkowe napięcie i nerwową sytuację. Od południa Marszałek na zmianę spał, tracił świadomość, będąc co jakiś czas w stanie letargu splatanego z powrotem do fizycznej bolesnej świadomości.

Około godziny 19 sytuacja była już na tyle ciężka, że do Belwederu wezwano generała Bolesława Wieniawę-Długoszowskiego, niegdyś osobistego adiutanta i jednego z najbliższych przyjaciół Komendanta. Zaraz po jego przybyciu lekarze badający stan Marszałka podjęli decyzję o wezwaniu księdza.

Po godzinie 20 na miejsce przybyli jednocześnie generał Felicjan Sławoj - Składkowski oraz ksiądz Władysław Korniłowicz. Wieczorem w pokoju Marszałka krzątali się lekarze, a przy jego łóżku czuwała żona Aleksandra. W pomieszczeniu znajdowały się także córki umierającego: Jadwiga i Wanda. W pokoju zgromadzili się również liczni współpracownicy. Byli tam wspomniani Wieniawa-Długoszowski i Sławoj-Składkowski, generał Tadeusz Kasprzycki, generał Stanisław Rouppert oraz wielu innych oficerów.

Około 20:25, widząc zbliżający się nieuchronnie kres życia Marszałka, ksiądz rozpoczął modlitwę. Jak wynika z relacji świadków wzrok Komendanta stał się szklisty i nieruchomy, a oddech jego słabnący.

Około 20:45 nastąpił kres życia Komendanta. Odszedł ten, który Ojczyźnie poświęcił swoje życie.

Przed godziną 21 lekarze przystąpili do czynności stwierdzających zgon. Po godzinie 21 generałowie i współpracownicy opuścili pokój, w którym pozostała rodzina. Około północy do Belwederu przybył Prezydent Rzeczypospolitej Polski Ignacy Mościcki, w celu złożenia hołdu zmarłemu Marszałkowi i wyrazów współczucia jego żonie i córkom.

W nocy z 12 na 13 maja, a także w następnych dniach rozpoczęły się przygotowania do pogrzebu zmarłego oraz procedura przejęcia władzy po opuszczonych przez niego stanowiskach.

Mariusz Czapla

Historyk, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego, doktorant w Instytucie Kulturoznawstwa Akademii Ignatianum w Krakowie

 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Józef Piłsudski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama